Jestem typowym molem książkowym. Lubię dobrą literaturę i takową czytam przysłowiowym duszkiem. A zainteresowanie do książek zaszczepiła mi Pani bibliotekarka w szkole podstawowej, która potrafiła odpowiednio do moich ówczesnych zainteresowań dobrać właściwą lekturę. A potrafiła to zrobić dlatego, ponieważ ze mną rozmawiała. Za każdym razem gdy zwracałam kolejny pakiet przeczytanych pozycji, pytała mnie, która z książek mi się podobała, a która nie i dlaczego. Przy okazji dowiadywała się też o mnie coraz więcej i umiejętnie kształtowała mój gust. Jako kilku- czy kilkunastolatka nie zdawałam sobie jeszcze wówczas sprawy, jaki wpływ na mnie wywrą niektóre tomiszcza, które wówczas mi podsuwała. I za ten prezent Pani z biblioteki bardzo dziękuję.
Jak wspominałam, dobrą literaturę czytam duszkiem, robię notatki, wypisuję cytaty. Niektóre księgi pozostają ze mną na całe życie i do nich uwielbiam wracać, bo wiąże się z nimi niepowtarzalny klimat, niezatarte wspomnienia. Czytając je odnajduję w nich za każdym razem coś nowego. Inne z kolei pojawiają się jednorazowo, bo nie robią na mnie wrażenia. Czy to oznacza, że nie warto ich czytać? Skądże, być może sięgnęłam po nie w niewłaściwym czasie lub niewłaściwym nastroju.