“Tyle mam wad, że włosy wprost mi się jeżą, kiedy o tym myślę. A prawdę mówiąc, nie chce mi się pracować nad sobą. Właściwie praca nad sobą przypomina mi obieranie ziemniaków. Obierasz, obierasz, a ich ciągle pełno.”
Myli się ten, kto sądzi, że to opowieść o sygnaturce, która co trzy godziny wybija swoje bim-bomy z wieży pobliskiego kościoła. Nie, nie. Wtedy mieszkaliśmy zupełnie gdzie indziej, w starym domu przy ...