“Moja córka, jak i szacowny gość byli skłonni do dramatyzowania: żadnej roli nie odgrywali z równym zaangażowaniem jak oskarżycieli bliźniego, przypisujących innym odpowiedzialność za własne potknięcia, i nie dość, że oczekiwali za to aplauzu, to nie doczekawszy się go, jeszcze użalali się nad sobą.”
Wspomnienie przelotnego, a w ogólnym rozrachunku zupełnie nieistotnego zdarzenia w historii bardzo sławnej familii. Prawda to, a może fikcja? Zimą 1960 roku w domu historyka amerykańskich podatków R...