Cytaty Ryniu Rynkiewicz

Dodaj cytat
Nasza polska zawiść ma inny wymiar niż zwykła zawiść. Jest mocniejsza, więcej w niej hejtu, chamstwa, populizmu. Ludzie plują jadem na każdego, kto ma odmienne zdanie. Wychodzą na ulicę, by manifestować swoje poglądy. Nienawidzą gejów i lesbijek, imigrantów, uchodźców, Żydów. Od poniedziałku do soboty rzucają wyzwiskami, gdzie tylko mogą, ale za to w niedzielę idą przykładnie do kościoła i śpiewają pieśni maryjne.
Być może to było moje przekleństwo, a może błogosławieństwo, że nigdy nie ćpałem. Za to piłem.
Zawsze parłem do przodu. Czułem się gorszy przy bogatszych ludziach. Czułem się gorszy przy ludziach bardziej atrakcyjnych ode mnie. Ale nie przestawałem na pojękiwaniach i lamentach. Parłem do przodu jak osioł. Potykałem się, ale nie cofałem. Nie patrzyłem wstecz. Nie istnieją porażki, są tylko zwycięstwa.
DDA.
Dorosłe Dzieci Alkoholików. To była i nadal jest moja największa zmora. Nie potrafię się z niej wyzwolić, dlatego jestem taki ambitny.
Praca, po pracy praca, w weekendy praca, potem drinkowanie. Tak mijało nam życie.
Wiele, w sumie większość ran fizycznych, da się wyleczyć dzięki coraz sprawniej działającej medycynie. Serce działa inaczej. Wszystkie blizny, których się nabawiło podczas życia, bolą. Nie da się ich wyrzucić z pamięci. Są trwalsze niż najtwardsza stal, bo tak naprawdę już na zawsze będą mieszkać w twoim umyśle. Nawet gdyby ktoś bardzo chciał się ich pozbyć, nie da rady.
Byliśmy ze sobą prawie trzy lata, to szmat czasu. Poza tym bawienie się uczuciami innych ludzi uważam za najgorszy rodzaj przemocy na drugiej osobie. Przemoc emocjonalna jest o wiele gorsza niż przemoc fizyczna.
Człowiek bez poczucia humoru to człowiek smutny.
Odejście cioci zmieniło mnie na zawsze. Przestawiłem się na takie tory, które miały mnie doprowadzić do sukcesu.
Nigdy nie byłem dobry w biciu. Ani wtedy, ani teraz, ale mam w sobie taką siłę, która czeka na uwolnienie w odpowiednim momencie. Jak kobiety podnoszące samochód, pod który wpadło ich dziecko.
Bo w małym mieście nie musisz być kimś, by o tobie plotkowali. Wystarczy, że będziesz w pobliżu kogoś, kto jest na językach. I masz przechlapane.
Nie ruszałem się. Łzy same płynęły z oczu, choć nikt ich nie zapraszał. Czułem się fatalnie. Poniżony fizycznie i mentalnie.
Czasem lepiej nic nie mówić, bo ludzie nie chcą usłyszeć prawdy. Nie podoba im się, gdy ktoś jest szczery. Wolą usłyszeć półprawdy i kłamstwa, tak jest najwygodniej, bo łatwiej je przyswoić.
Babcia była oszczędna w słowach, ale zawsze mówiła to, co myślała. I nigdy niczego nie żałowała.
Tata był człowiekiem bez honoru i wstydu. Nieprzystosowanym do życie w rodzinie.
Przeżyłem, odcierpiałem, ale nie zapomniałem.
Nie miałem dobrych wzorców, nie potrafiłem okazywać miłości. Do tej pory nie potrafię.
Konsekwencje picia mojego taty ciągną się za mną od lat i ciągnąć się będą zapewne do końca życia. Nie da się tego wyplenić z serca.
Trzeba iść dalej.
Najmłodsza siostra miała roczek, a starsza była dwa lata młodsza ode mnie. Tak, byłem sześciolatkiem, który opiekował się młodszym rodzeństwem, gdy mama pracowała w fabryce do rana, a ojciec był gdzieś. I miał wszystko gdzieś. Przez niego musiałem stać się dorosłym, wciąż pozostając dzieckiem.
Tata usiadł z kumplami od kieliszka, choć bardziej wypadałoby powiedzieć od butelki, bo z kieliszka nikt tu nie pił. W tej kwestii kultury nie było.
Byłem miejscowym popychadłem, z którym nikt się nie liczył. Ani w szkole, ani przed blokiem. Miałem kilku nic nieznaczących kolegów, ale nikogo, kto tak naprawdę mógłby obronić mnie przed całym złem tego świata.
Bardziej niż biedę wytykano mi pijanego bez przerwy tatę. Zupełnie jakby to była moja wina, że pił. Czy wybrałem go na swojego rodzica? To mnie najbardziej bolało.
Alkoholowy ciąg znaczył dla niego więcej niż spędzanie czasu z synem. Jeszcze wtedy uważałem go za autorytet, , ale szybko pozbyłem się tego złudzenia.
Mama zawsze na posterunku, czujna i uważna. Pracowała na trzy zmiany w jedynej fabryce w ośmiotysięcznym mieście. Tata nie pracował nigdzie. I wszędzie zarazem.
Kątem oka zauważyłem, że tata jest już pijany. Pod łóżkiem, na którym spał, stała butelka taniego wina o wszystko mówiącej nazwie "Bizon". Nie do wypicia - siarka pomieszana z owocami. Smak bez znaczenia, byle kopał. Koszt: dwa pięćdziesiąt. Do ogarnięcia nawet dla ekipy żuli, których w moim mieście akurat nie brakowało.
W miasteczku, w którym każdy znał każdego, nie miało nawet sensu sprawdzanie, czy ktoś nie wnosi alkoholu na teren stadionu. Dziurawe ogrodzenie sprzyjało przemycaniu procentów. Senne życie, smutni ludzie, brak perspektyw.
Nienawidził piłki nożnej, w ogóle sport, nieważne jaka dyscyplina, dla niego mógłby nie istnieć. Uważał, że jedenastu idiotów biegających za skórzanym flakiem to nieporozumienie.
Lokalny klub grający w czwartej lidze rozgrywał swój mecz wczesnym popołudniem, co sprzyjało miejscowym pijaczkom chłonąć morze alkoholu od wczesnych godzin porannych. Jednym z nich był mój ojciec, którego wybłagałem, żeby zabrał mnie na mecz.
Po raz pierwszy wstydziłem się ojca, gdy miałem dziesięć lat. A potem nie potrafiłem się już z tego otrząsnąć, bo wstyd ciągnął się za mną przez całe życie. Prześladował, poniżał, upokarzał. I wiedziałem, w głębi serca czułem, że nigdy mnie nie opuści.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl