Cytaty Jean-Christophe Grangé

Dodaj cytat
Stary zawsze wciskał im, że mają celtyckie korzenie. Po tylu trupach Erwan miał szansę poczuć, że naprawdę pochodzi z Bretanii.
Najlepszy sposób, żeby nie zauważono, że przyszłaś, to być już na miejscu.
Gaelle lubiła Szwajcarię. Jej zdaniem, ten kraj cechowała pewnego rodzaju czystość: czystość pieniądza, wyniosłości, wszechwładnego egoizmu. Uważała to za dowód szczerości, otwartości na prawdę o naturze człowieka, wykutego z kamienia autentyzmu.
Trzymając tu Pharabota, pozwolił pan namnażać się wirusowi, który wciąż się szerzy.
Psychiatra pobladł.
- Chce pan powiedzieć, że... to nie koniec morderstw?
- Erwan odszedł nie odpowiadając. Paliło go z pragnienia. Przed oczyma stanęła mu koszmarna wizja. Rozklekotany pociąg sunął po torach pośród nocy. Przedziały były ostro oświetlone. A wewnątrz siedział cały legion szaleńców z kieszeniami pełnymi gwoździ, kawałków metalu i szkła. Wszyscy byli nafaszerowani wierzeniami Yombe.
...czy można być dobrym gliną, nie mając potencjału przestępcy? Trzeba znać takie otchłanie, żeby się w nich zanurzyć czy choćby bardzo do nich zbliżyć.
Morvan zawsze mówił: "Oni są złem, a my szczepionką: nosimy w sobie te same jady".
Miał nadzieję, że pozbył się tej traumy. Łudził się, że powrót do cywilizacji zadziała jak cudowny lek. Był jak ci, którym się wydaje, że uniknęli malarii i ameby, bo wrócili w dobrej formie i nie domyślają się, że się zarazili, że w ich trzewiach wykluwa się choroba, która nie opuści ich do końca życia. Odtąd mroczne siły Afryki miały już zawsze wynurzać się z jego pamięci niczym napady gorączki, które zwalają z nóg nawet czarnych.
Dziecko zrodzone z szalonego ojca, wychowane przez zabójczynię jego matki, której śmierć zrzucono na seryjnego mordercę. Przedstawiam wam Erwana Morvana. Czterdzieści dwa lata koszmaru i kłamstw wciśnięte, jak się dało, między kaliber 9 mm i fryzurę na jeża.
Żeby rozwiązać sprawę, trzeba określić wszystkich protagonistów, to znaczy usytuować ich po tej lub innej stronie życia.
W jego oczach człowiek był podłym i miernym zwierzęciem, a klasa polityczna tworzyła podgatunek, który upadł jeszcze niżej.
Nikt nie był w stanie wpłynąć na losy Morvana, zwłaszcza tego z ostatniego okresu: sześćdziesięciosiedmiolatka o wadze ponad stu kilogramów, od czterech dekad oddającego się afrykańskim krętactwom i krwawej grze szpiegowskiej. Był jak stalowa lokomotywa ciągnąca czarne myśli i pędząca przez kongijskie piekło.
- To się wydarzyło siedem tysięcy kilometrów stąd- westchnął.- W ogniu walk, w świecie, jakiego istnienia nawet się nie domyślasz.
- Kto stoi za tym Tutsi?
- Wieki nienawiści, dwa stulecia wojny i pięć milionów zabitych.
Cokolwiek by zrobili, pozostaliby dwoma zasklepionymi w swojej samotności ludźmi, ale to właśnie ten dystans najbardziej ich do siebie zbliżał.
Bo tylko w ten sposób można być Morvanem: być samemu w kilkoro.
Wierzyli w czarną magię, ale jeszcze mocniej w białą, to znaczy w 375 Holland & Holland Magnum.
Ubłocony, z ustami zasłoniętymi kołnierzem koszuli, był jak Golem, praski olbrzym, gliniany posąg zrodzony z ludzkiej magii.
Mefisto stanowił przeciwieństwo Ducha Śmierci. Tutsi był wysoki i smukły, on szeroki i barczysty. Przywódca FLHK miał twarz o ostrych rysach, Faustin- okrągłą i jak z wyklepanej blachy falistej. Pierwszy dorastał na rozległych równinach, drugi w jakiejś norze. Uosabiali dwa najgorsze stereotypy swoich ludów.
Hutu, wyglądający jak meksykańscy bandyci z pasami amunicji na piersi, bosi, wylizywali tu rany, palili albo jedli, patrząc tępym wzrokiem. Byli zmęczeni nie tylko brakiem snu i wysiłkiem fizycznym, ale przede wszystkim tym mentalnym krwotokiem, którego nic nie mogło powstrzymać.
Z chat dobiegało wycie, mężczyźni z gołymi torsami albo w bluzach chirurgicznych na krótko wychylali się na zewnątrz, żeby opróżnić miskę pełną krwi, a wyglądające jak czarownice kobiety z osłoniętymi twarzami nosiły narzędzia: piły, siekiery, maczety. To była prymitywna chirurgia, która miała tylko jednego wroga- gangrenę.
Można by pomyśleć, że w tym świecie, który istniał jakby w zawieszeniu, człowiek delektował się każdą chwilą, dostrzegając całe jej piękno. Było odwrotnie: życie tu cechowała niepojęta lekkość- było jak pieniądz, który dewaluuje się z sekundy na sekundę.
Nagle piroga zwolniła. Wpływali w korytarz z liści. Warczeniu silnika zawtórowały krzyki małp i śpiew ptaków. Z wyciągniętego ramienia Boga przemieszczali się teraz do jego domu, do katedry. Strzelista architektura, witraże na sklepieniach, zapachy wydzielane przez rozkładającą się korę. Potęga Afryki, kiedy przechodziła od bezkresu do skromnych rozmiarów intymności, otchłań nieba kuszącego jak konfesjonał- to wszystko chwytało za gardło.
Noc pogłębiała monotonię cmentarza. Setki grobów tego samego, szaro-czarnego koloru, niemal identycznych. Olbrzymia, już ostatnia sypialnia.
Lepiej było zdychać pod zwałami skał i ziemi, próbując zarobić na życie, niż stracić je za nic we własnej wiosce. W Afryce śmierci trzeba nadać sens.
W Afryce deszcz nigdy nie jest smutny- budzi naturę, żywi ziemię, obwieszcza początek parady.
...miłość jest tylko rodzajem nerwicy, a tkwiąca w człowieku czułość daje się sprowadzić do listy traum.
Żeby znaleźć Afrykę, trzeba się w niej zagubić.
...zwierzenia są jak kaszel: kiedy coś drapie w gardle, trudno go powstrzymać.
- Byłem alkoholikiem, byłem uzależniony od heroiny i kokainy. Jestem biseksualny, jestem buddystą. To ja zabiłem Pharabota. Własnymi rękami rozszarpałem mu twarz. Nie sądzę, żebym mógł uchodzić za typowego przedstawiciela mas pracujących.
- Zabiłeś, kierując się zemstą. Zabiłeś, żeby ratować brata. Zabiłeś z naiwnym przekonaniem, że robisz dobrze. Nic nie wiesz o kumulacji zła, o brutalności, tej niszczycielskiej żądzy, która cię przepełnia i trawi.
Bogatych podejrzewa się o wszystko, ale nie o to, że mogą wpaść w rozpacz.
Morvan zauważył ułożone w koszyczkach bułeczki, które jakimś tajemniczym sposobem zawsze miały ten ponadczasowy smak, tak jak hostia zawsze miała posmak kościoła.
Uwielbienie nie wyklucza nienawiści, ale ją podsyca.
...ile warte jest bluźnierstwo, jeśli nie dokonuje się przy prawowiernym świadku?
© 2007 - 2024 nakanapie.pl