Cytaty Patricia Briggs

Dodaj cytat
Tańcz, kiedy śpiewa księżyc i nie płacz z powodu kłopotów, które jeszcze nie nadeszły.
Mar­si­lia wła­śnie mnie prze­pro­si­ła. Pie­kło chyba do­świad­czy­ło ja­kiejś gwał­tow­nej zmia­ny kli­ma­tu!
Gra­ni­ca po­mię­dzy czar­nym i bia­łym jest tam, gdzie się ją za­zna­czy.
Nie myłem dziś zębów pro­chem, więc nie będę strze­lał z gru­bej rury, ale to po­waż­na spra­wa, Mer­ce­des.
Nawet po tak dłu­gim cza­sie nadal za­po­mi­nam, że bo­ha­te­rów można od­na­leźć w naj­mniej spo­dzie­wa­nych miej­scach i oso­bach – na przy­kład w me­cha­ni­kach, któ­rzy po­tra­fią przyj­mo­wać po­stać ko­jo­ta.
– Ty za to nie masz serca – par­sk­nę­łam. – W jego miej­scu zieje ogrom­na dziu­ra. – Tym więk­szy powód, abyś od­da­ła mi swoje! Ude­rzy­łam czo­łem o plecy War­re­na. – Po­wiedz mi, że on ze mną nie flir­tu­je... – Hej! – wtrą­cił Ben ura­żo­nym gło­sem. – Mó­wi­łem o ka­ni­ba­li­zmie, a nie ro­man­sie.
Głos Sa­mu­ela był de­li­kat­ny i słod­ki jak me­la­sa, ale moja matka po­wie­dzia­ła mi kie­dyś, że to pierw­sza rzecz, która wy­cho­dzi z ust czło­wie­ka, jest praw­dą. Gdy masz oka­zję prze­my­śleć swoje słowa, zmie­niasz je na takie, które ła­twiej za­ak­cep­to­wać. Mó­wisz coś, co we­dług two­jej oceny bar­dziej się spodo­ba, coś, dzię­ki czemu osią­gniesz za­mie­rzo­ny efekt.
- Kochanie - zaczął przeciągając samogłoski, powracając do południowych korzeni. - Kiedy obserwuje owieczkę, nie myśli o mamie owieczki.
Dajesz spokój tym, którzy są w pobliżu ciebie - rzekł żarliwie, patrząc Annie w oczy. - Wilkołaki, szczególnie te dominujące, zawsze balansują na krawędzi agresji. Przez kilka godzin byłem zamknięty na małej przestrzeni z wieloma obcymi, ale gdy podeszłaś, całe moje rozdrażnienie, drapieżność uleciały. - Ścisnął jej dłonie. - Jesteś darem, Anno.
Za oknem świecił księżyc w pełni. Mój współlokator, wilkołak, biegał gdzieś z miejscowym stadem, więc nie musiałam mu tłumaczyć, dlaczego wychodzę ze Stefanem. Co było dość sprzyjające. Samuel jako taki nie był złym współlokatorem, ale miał skłonność do zaborczych i dyktatorskich zachowań. Oczywiście nie pozwalałam, by mu to uchodziło na sucho, tym niemniej prowadzenie kłótni z wilkołakiem wymaga pewnej subtelności, której mi brakowało – zerknęłam na zegarek – o trzeciej piętnaście nad ranem. Mimo że zostałam przez nie wychowana, sama nie jestem wilkołakiem – czy też, gwoli ścisłości, jakimkolwiek innym „cosiołakiem”. Nie jestem sługą faz księżyca, a w postaci kojota, mojej drugiej natury, wyglądam jak każdy inny canis latrans, na dowód czego mogę okazać blizny po grubym śrucie. Wilkołaków nie sposób pomylić z wilkami. Są o wiele większe niż ich całkiem zwyczajni kuzyni i o wiele bardziej przerażające. Ja należę do zmiennokształtnych, choć niewykluczone, że kiedyś istniała na to jakaś inna, indiańska nazwa, która uległa zapomnieniu, kiedy Europejczycy rozpanoszyli się w Nowym Świecie
Instynkty wilkołaków bywają uciążliwe – właśnie dlatego wilkołaki nie dożywają późnego wieku. Przez te same instynkty ich dzicy bracia przegrali z cywilizacją, podczas gdy kojoty mają się dobrze, nawet w obszarach zurbanizowanych, takich jak Los Angeles. Kojoty są moimi braćmi. Och, nie jestem kojotołakiem, jeśli coś takiego w ogóle istnieje. Jestem zmiennokształtna. Termin ten ma swoje źródło w wierzeniach południowo-zachodnich Indian. Wiedźmy niektórych plemion, zwane „skórokształtnymi”, za pomocą odpowiedniego rodzaju skóry przyjmują postać zwierzęcia i wędrują po okolicy, sprowadzając na ludzi choroby i śmierć. Biali osadnicy mylnie używali tego określenia w stosunku do zmiennokształtnych i nazwa ta do nas przylgnęła. Obecna sytuacja nie pozwala nam na sprzeciw – nawet gdybyśmy się ujawnili jak pomniejsi nieludzie, jest nas zbyt mało, by ktokolwiek zaprzątał sobie głowę naszym zdaniem.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl