Odkąd pamiętam, moje zainteresowania krążyły wokół baśni, dziwnych historii, tajemniczych istot, wszechświata i aniołów. Przez to byłam dzieckiem, które bało się ciemności. Obawiałam się tego, że spod łóżka może wyskoczyć chimera, a w szafie czai się potwór.
Byłam typowym dzieckiem lat 80., włóczącym się po hałdach z ustami pełnymi słonecznika i niewypowiedzianych słów. Zawsze snułam opowieści ‒ na głos, strasząc rówieśników zjawami na wakacyjnym obozie, czy we własnej głowie, z lizakiem ze skarmelizowanego cukru w ustach.
Potem pokochałam Orwella, Davida Bowie i groteskę. Lubię rzeczy niekonwencjonalne. Uwielbiam satyrę, chociaż nie rozumiem większości żartów. Gdy dorosłam, wiedziałam już, że aby zostać autorem książek, niezbędne jest posiadanie życiowego doświadczenia. Jeżeli chcę pisać o emocjach, muszę je najpierw przeżyć. Przeżywałam więc, starając się jednocześnie nie zapominać o swoich marzeniach z dzieciństwa.
W międzyczasie świat się zmienił. Z rzeczywistości lat 80. niewiele pozostało, a ja nadal kocham stare kamienice, hałdy i pokopalniany krajobraz. Jestem dzieckiem Śląska, które przeżyło już na tyle dużo, by móc się tym wreszcie podzielić.