Wywiad z Anetą Skarżyński, pisarką dla której przestrzeń artystyczna nie zna granic. Okazuje się bowiem, że muzyka, obraz i słowo to jedynie odmienne płaszczyzny inspiracji, które bezustannie pokonuje autorka. A.J. Czytelnicy wiedzą, że jest Pani wszechstronnie uzdolniona. Czy w życiu codziennym także przejawia Pani liczne talenty. A może śpiew, artystyczne spojrzenie na rzeczywistość i literacką dusze, miewa praktyczne zastosowanie? (np.: stała się Pani dekoratorem własnego mieszkania, zabawia śpiewem gości czy umila czas w trakcie sprzątania itp. … A.S. Dziękuję za ciepłe słowa! Osobiście nie nazwałabym siebie osobą wszechstronnie uzdolnioną. Pracowitą i pełną pasji twórczej – to na pewno. Predyspozycje wrodzone, zwane powszechnie uzdolnieniami, stanowią raptem 20% części składających się na sukces. Wieloletnia praca i czas poświęcony na pracę nad warsztatem (muzycznym, techniką malarską, prozatorską itd.) to 60%. Jeśli do tego dorzucimy łut szczęścia – 10% i pomocnych ludzi poznanych w odpowiednim czasie i miejscu – 10%, mamy szansę na satysfakcjonującą realizację przedsięwzięcia. Oczywiście nie jestem żadną wyrocznią, więc nie należy moich słów brać za pewnik, a jedynie za wewnętrzne przekonanie zapracowanego żuczka, który ma świadomość swoich plusów i minusów oraz tego, jak wiele jeszcze pozostało przed nim do zrobienia. Czy w życiu codziennym przejawiam talenty? Myślę, że mam talent do poznawania ciekawych osób, które określam mianem „ludzi - pereł”. Tych kilka klejnotów, które miałam szczęście spotkać na ścieżce życia, okazało się dla mnie busolą w dalszej podróży. I Bogu dzięki za nich! A.J. Sprawdziła się Pani w roli śpiewaczki operowej, malarki i pisarki czy którakolwiek z tych dziedzin zasługuje na miano „pupilka”, któremu jest Pani gotowa poświęcić najwięcej uwagi? A.S. Gdy śpiewam – najbardziej cenię śpiewanie. Podczas pracy nad obrazami pupilem jest malowanie. Pisząc kolejny rozdział powieści - poza prozą nic innego dla mnie nie istnieje. Może zabrzmi to nieco dziwnie, ale to muzyka pozwala mi wyrazić się w malarstwie. Malarstwo dając poznanie zmysłowości muzyki, wpływa na jej interpretację, bo swobodnie maluję głosem. Zrozumienie zbioru praw muzyki i malarstwa wpływa na „śpiewanie i malowanie prozą”. A wszystko to czynię z równą pasją. Oczywiście nie jestem wolna od błędów, ale… ich nie popełnia ten, kto nie robi nic. Zaśpiewanie złego dźwięku w utworze muzycznym, niedbałe postawienie kreski czy plamy na obrazie, błąd w słowie pisanym nie ma większego znaczenia, zwłaszcza dla odbiorców. Natomiast śpiewanie, malowanie czy pisanie bez pasji jest niewybaczalne! A.J. Pani twórczość trafia do młodych i tych bardzo już dojrzałych czytelników, czy z czasem zamierza Pani skoncentrować się na jednej, wybranej grupie odbiorców? A.S. Nie. Sztuka nie zna ograniczeń, więc i ja ich nie zamierzam czynić, bo i po co? A.J. Zabrała Pani czytelników na niesamowite wyspy Naftalinowe, Paprykarzowe czy Pieprzowe, czy planuje Pani odwiedzić jeszcze jakiś nieznany nam ląd? A.S. Jeszcze są Iglicowe, które dopieszczam prozatorsko. Stanowią czwartą i ostatnią pozycję w ciągu wspomnianych Wysp. Niebawem wybieram się do krainy zwanej Violandią, a w przyszłości na planety z galaktyki Violinuriona. Chcecie powędrować ze mną? A.J. Czy zechce Pani zdradzić czytelnikom: jakie pozycje czyta w wolnych chwilach, w jakie utwory muzyczne się wsłuchuje, i które obrazy analizuje? A.S. Obawiam się, że aby wyczerpująco móc odpowiedzieć na to pytanie, musiałabym mówić kilka godzin. I chętnie to robię po koncertach, podczas wernisaży i innych artystycznych spotkań. Teraz postaram się wyciągnąć telegraficzny skrót. Otóż całą wielką literaturę klasyków przerobiłam w szkole podstawowej, średniej i na studiach. Chętnie sięgałam po utwory Ch. Dickensa, J. Londona, J. Curwooda czy naszego K. Makuszyńskiego, jednak najchętniej po baśnie, które uwielbiam do dnia dzisiejszego. Co do muzyki to odpowiedź już nie będzie taka oczywista. Cenię sobie wszystkich kompozytorów XVII, XVIII, XIX i początku XX wieku, choć najbliższa mej duszy jest twórczość P. Czajkowskiego, M. Rimskiego-Korsakowa, C. Saint-Saëns`a i G. Pucciniego. Obrazy? Życia mi nie starczy, bym mogła przeanalizować te, w których blasku pragnę się zanurzyć. Uwielbiam malarstwo realistyczne, np. G. Courbeta, jak i XIX wiecznych rosyjskich malarzy: A. Szyszkina, A. Sarwasowa, I. Ajwazowskiego, I. Riepina. Bliscy mi są twórcy barokowi i romantyczni, impresjoniści i postimpresjoniści. Urzekają mnie prace współcześnie żyjącego A. Graya, czy zmarłego parę lat temu Z. Beksińskiego. Ogólnie rzecz ujmując – sztuka jest niezgłębionym oceanem. Jednakże w niej najbardziej wciąga mnie nie tyle technika wyżej wymienionych geniuszy, ile energia, która im towarzyszyła podczas kreacji i jednoczenia się z Absolutem. Ta potężna fala uczuć i emocji twórcy, zaklęta w dziełach na wieki, nawet po upływie setek lat nadal wibruje swą energią, oddziałując na rzeszę odbiorców. Ale to już inny temat, na przyszłość. A.J. Zakańczając pozostaje podziękować, i zapytać czego życzyć tak wszechstronnej osobie? A.S. Ciszy, spokoju i harmonii, bo to są najwspanialsi kreatorzy!