Chyba nikt tak krytycznie nie patrzy na kobiety jak my same. Męskie oko zawsze jest dla nas łaskawsze. Ale jak wytknąć błędy, skrytykować, wbić szpilę to zawsze druga kobieta, szczególnie w sieci przychodzi nam to bardzo łatwo. A z drugiej strony są przecież przyjaźnie takie do grobowej deski, często od piaskownicy. Mam to szczęście mieć przyjaciółki, do których mogę zadzwonić w środku nocy i powiedzieć „Jestem w więzieniu w Meksyku” i usłyszę jedynie: „Już jadę!”. I nie jest to tylko głupie przytoczenie dowcipu, bo miałam okazję przekonać się już, że zawsze mogę na nie liczyć. Postanowiłam więc zastanowić się, jak pisarki przedstawiają w swoich książkach inne kobiety. Dziś na tapetę wzięłam tylko serie.
Kobiety w twórczości Hanny Greń
O! Ta to jest złośliwa! Bo jak inaczej wyjaśnić fakt, że bohaterki jej książek ZAWSZE mają jakieś idiotyczne imiona. Jak facet to Konrad i Marcin, ale jak kobieta to Dioniza, Zenobia, Petronela. Na jej korzyść działają jedynie zdrobnienia, bo Diona, Zena i Petra brzmią już lepiej, a przede wszystkim intrygująco.
Jeśli ktoś zna twórczość autorki to pewnie wie, że cała seria
W Trójkącie Beskidzkim ma w tytułach kobiety:
„Uśpione królowe”, „Cynamonowe dziewczyny”, „
Otulone ciemnością”, „Wilcze kobiety” i
„Popielate laleczki”. Ale jest pewien haczyk, bo wcale nie oznacza to, że główną rolę grają kobiety, o nie, tytuły nawiązują raczej do ofiar seryjnych morderców. Pewnie zastanawiacie się skąd więc Greń w tym zestawieniu, jeśli miało być o pozytywnym przedstawieniu kobiet w literaturze. No nie ukrywajmy, oprócz tych zamordowanych w książkach pojawiają się również inne kobiety – niesamowicie inteligentne, dowcipne i zdolne.
Bohaterki Szarańskiej zawsze w tarapatach
Chyba żadna z pisarek nie wpuszcza tak w maliny kobiet jak Szarańska. Jak można się wpakować w jakieś kłopoty, to jak nic bohaterki jej książek w nie wpadną. W głowie Wam się nie mieści, co może się przydarzyć biednej, młodej kobiecie! Zresztą nawet tytuły serii to zapowiadają:
„Kalina w malinach” oraz
„Kronika pechowych wypadków”. Trzeba dodać, że kłopoty zazwyczaj sprowadzają na nie dobre intencje, bo to dziewczyny dobre, choć odrobinę naiwne, ale przede wszystkim często najpierw działają, a dopiero później myślą. Na szczęście to u nich cecha rozczulająca, a nie denerwująca. Zawsze też mają bujną wyobraźnię przez co często nadinterpretują to, co widzą, słyszą, czy wiedzą.
Te dwie bohaterki dostały całe serie dla siebie, ale w świątecznym cyklu Szarańska przedstawia nam mieszkanki bloku przy Weissa, a tam już każda jest inna, jednak w obliczu świąt stają ramię w ramię i wspierają się wszystkie. Ciekawa więc jestem co autorka przygotowała dla nas na Dzień Kobiet, bo już 11 marca premiera kolejnej książki
„Poranki na Miodowej 1”.
Damy czy buntowniczki u Magdaleny Wali
Choć prywatnie bardzo doceniam komedie kryminalne Wali to wiem również, że ona sama dumna jest właśnie z tych historycznych. I wcale jej się nie dziwię, bo to książki, w które wkłada całe serce, wymagają masy przygotowań i czasu by uzupełnić wiedzę o szczegóły. Trylogia
„Damy i buntowniczki” pokazuje życie kobiet w czasie wojny. I to wcale nie te ciche, spokojne i czekające na swoich mężczyzn. Marianna z damy w koronkach przeistacza się w kobietę w mundurze, ale gdy trzeba ratować bliskich gotowa jest poślubić mężczyznę. Jej siostra, Rozalia, z kolei wplątana jest w konspiracje, tajemnice, to tom pełen intryg. Czy ich brat w trzecim tomie poślubi Natalię? W końcu krążą o niej przeróżne plotki, a ona sama miała zostać wydana za arystokratę.
A przecież to nie koniec kobiet w książkach Magdaleny Wali, bo w zeszłym roku poznaliśmy Agnes i Adrianę w książce
„Na moment przed świtem”, a już 11 marca premiera
„Ostatniej iskry nadziei”. Z plusów w tym roku pojawi się też trzeci tom: „Nazajutrz cię odnajdę” (1 lipca), jednak będzie to ostatnia część serii
„Za zakrętem”. Tu bohaterki są dwie, jedna w latach młodości przeżyła wojnę, druga żyje dziś, ale wcale nie znaczy to, że jej życie jest łatwiejsze.
Magdalena Majcher i jej kobiety
Zwykle unikam porównań jak ognia, ale zawsze czytając książki Magdy Majcher nachodzi mnie myśl, że - tak jak Monika Szwaja - porusza tematy ważne w sposób lekki. Nie znaczy to oczywiście, że po łebkach albo lekceważąco, w żadnym wypadku! Ale książki czyta się z przyjemnością i łatwością, a sam problem nie przytłacza czytelnika zbyt mocno.
Jeśli trzymać się tematu serii to wspomnieć muszę o książkach z cyklu
„Wszystkie pory uczuć”. Każdy tom opowiada o innej kobiecie, porusza też zawsze inny problem, ale bohaterki zawsze są takie jak ja czy ty. Łatwiej nam polubić takie bohaterki, które żyją w tych samych czasach, mają podobne problemy. A takie są wszystkie kobiety w książkach Magdaleny Majcher. Podobnie jest w sadze nadmorskiej:
Książki opisują losy Marcjanny, Gabrieli i Jagody, w pierwszym tomie co prawda nieco cofamy się w czasie, ale nic dziwnego skoro to saga rodzinna – każda kobieta musi mieć możliwość opowiedzenia własnej historii.
Wiadomo, że mogłabym mnożyć przykłady takich książek, bo jest ich całe mnóstwo, sięgnęłam więc po książki, które pierwsze wpadły mi w oko na moich półkach. Myślę, że zarówno fan kryminałów, komedii, obyczajówek czy książek historycznych będzie mógł wymienić inne przykłady, ale jeśli nie znacie powyższych to wszystkie polecam! I, jak zwykle, jestem ciekawa Waszych poleceń – jakie książki, gdzie bohaterkami są kobiety warto znać?