Book Tour to, najprościej mówiąc, książka podróżująca między czytelnikami po całym kraju, a czasami nawet świecie. Książka zostaje wysłana przez organizatora do pierwszego uczestnika, który ma określoną ilość czasu na przeczytanie książki, napisanie opinii i opublikowanie jej w sieci oraz przesłanie jej kolejnemu uczestnikowi. Często do książki zostaje dołączone coś słodkiego dla czytelnika, natomiast w książce można zapisywać uwagi, komentarze, zakreślać fragmenty oraz zostawić list lub pocztówkę dla organizatora albo autora książki.
„Włóczykijka”, czyli book tour na dużą skalę
Kilka lat temu dość popularna była akcja nazwana „Włóczykijką”, dziś nie udało mi się już dotrzeć do organizatorów, a choć sama brałam w zabawie udział to niestety nie pamiętam pomysłodawców (jeśli wiecie czyja to była akcja to dajcie, proszę, znać w komentarzu!). Naprawdę sporo książek zostało wysłanych w świat, a głównym założeniem było zachęcenie do czytania polskich autorów. Dzięki tej akcji przeczytałam mnóstwo książek, po które bym pewnie nie sięgnęła w księgarni albo w ogóle ich tam nie znalazła. Taka zabawa była kiedyś bardziej popularna, ale book tour nadal jest często spotykany na blogach.
Book Tour to „okradanie” autora?
Specjalnie podkreśliłam, że książki do „Włóczykijki” pochodziły od wydawnictw (i w moich akcjach też tak jest), bo spotkałam się z opinią jednego z autorów, że to „okradanie” pisarza z wynagrodzenia. Kupując książkę mamy prawo pożyczyć ją siostrze czy przyjaciółce, jednak przesyłanie jednego egzemplarza do kilkunastu osób, które w związku z tym nie kupią własnej książki, sprawia, że autor i wydawca nie zarabiają. I jak najbardziej się z tym zgadzam. Jednak większość tego typu akcji organizowanych jest w ramach współpracy blogera z wydawnictwem. Jest to tani sposób promocji, bo uczestnicy publikują w sieci recenzję przeczytanej książki, a tym samym ją reklamują wśród swoich znajomych czy obserwatorów, więc wydawnictwa chętnie przekazują nowości.
Book Tour, ale o co chodzi?
Każdy bloger ma nieco inne zasady, zwykle wystarczy kilka osób, by książka wyruszyła w świat. Często dociera do kilkunastu osób, a sama akcja może potrwać nawet kilka lat!
Na czym dokładnie polega book tour:
- robimy książce zdjęcie i publikujemy je w sieci razem z recenzją
- zaznaczamy fragmenty, które się nam podobają
- piszemy notatki na marginesach
- podpisujemy się na jednej ze stron tworząc listę uczestników
- czasem na dołączonej mapce zaznaczamy swoją miejscowość, by zobrazować wędrówkę książki
- możemy zostawić list lub pocztówkę dla autora
- do przesyłki dla kolejnego uczestnika możemy dołączyć drobny upominek
Book Tour a autor
Z punktu widzenia autora jest to również bardzo ciekawe doświadczenie, ponieważ książka po powrocie bardzo często zawiera notatki czytelników, a który autor nie chciałby poznać myśli i odczuć pojawiających się podczas czytania. Pewnie, może przeczytać recenzje w sieci, ale to najczęściej przemyślane i na spokojnie pisane opinie. W książce na marginesie są za to myśli pisane na gorąco, pod wpływem emocji, jakie wywołuje książka. Często to komentarze nie tyle dotyczące treści albo uwag dla autora, ale na przykład rady dla bohatera. Uwierzcie, czyta się taką książkę zabawnie! Choć to czytanie trudniejsze, bo ciężko skupić się na samej książce, gdy mamy z boku dopiski innych osób.
Myślę, że gdy taka książka po całej podróży dociera do autora, jest dla niego cudownym prezentem (choć nieco sfatygowanym i podniszczonym). Teraz pewnie większość książek pełna jest znaczników, ale wiele osób nadal zostawia zapiski na marginesie albo na końcu książki. W końcu na tym właśnie polega akcja, by zaznaczać ulubione fragmenty, zostawiać uwagi, a nawet wyłapywać „wpadki”.
Wysyłać czy kupować?
Myślę, że kiedyś akcja była popularniejsza głównie ze względu na koszty. Taniej było przesłać książkę za kilka złotych, niż kupić nową. Dziś natomiast wysyłka kosztuje kilkanaście złotych, czyli niemal tyle, co nowa książka kupiona po jakimś czasie od premiery w promocji. Czasem więc warto kilka złotych dołożyć i mieć książkę na własność. Jednak wielu blogerów regularnie szuka chętnych do book tourów, więc ciągle macie szansę wziąć w akcji udział.
Jeśli trafi się Wam taka okazja to nie wahajcie się! To jedyne w swoim rodzaju doświadczenie, szczególnie jeśli trafi się Wam książka pełna zapisków. Zawsze najbardziej bawiło mnie, gdy kolejne komentarze odnosiły się do uwag poprzednich czytelników, choć przecież książka nigdy miała już do nich nie wrócić… Tak, stanowczo book tour to coś, co powinno trafić w ręce każdego książkoholika! Macie ochotę spróbować?