- No i jeszcze - dodałem - musimy znaleźć staw albo rzekę. I co najważniejsze, jakoś zawlec tam... TO - wskazałem ciało Gussa, które usiłowało chwiejnie wstać, ale zwisająca pod dziwnym kątem głowa najwyraźniej zaburzała mu orientację. Mimo okropieństwa tej sceny wezbrał we mnie histeryczny chichot. To już nie były góry skręconego, tylko nadgryzionego karku.
Wiedźmin i Marusha jednocześni...