Fernando J. Múñez jest pisarzem, scenarzystą, reżyserem filmów krótkometrażowych. Swoją pierwszą powieść zaczął pisać w wieku czternastu lat, a pierwsze scenariusze filmowe tworzył już jako nastolatek. Pisze przede wszystkim dla dzieci i młodzieży. „Kucharka z Castamar” jest jego debiutem powieściowym dla dorosłych. Na postawie powieści powstał serial, który od lipca można obejrzeć także na polskim Netflixie.
Clara Belmonte prowadzi dość dostatnie i beztroskie życie. Tragiczna śmierć jej ojca zmienia w jej życiu wszystko. Od tej pory musi liczyć tylko na siebie, co nie jest łatwe, biorąc pod uwagę fakt, że żyje w XVIII-wiecznej Kastylii, gdzie życie kobiet zależne jest od mężczyzn. Zrozpaczona i pozbawiona protekcji młodziutka Clara nagle zostaje wrzucona w ten niesprzyjający świat. Dziewczyna ma jednak pewien talent, który jest jej szansą na przetrwanie we wrogim świecie. Clara jest doskonałą kucharką, a dania, które przygotowuje, zniewalają zmysły. Dziewczyna zostaje pomocą kuchenną w posiadłości Castamar i służącą księcia Diego. Mężczyzna po śmierci ukochanej żony nie spodziewa się, że ktoś jeszcze będzie w stanie zdobyć jego zainteresowanie. Kiedy jednak po raz pierwszy próbuje dań Clary, coś w jego wnętrzu zaczyna się budzić. Również dziewczyna zaczyna odczuwać coś, czego się nie spodziewała i coś na co przede wszystkim nie może sobie pozwolić. Pomiędzy tajemniczym mężczyzną a jego kucharką rozpoczyna się subtelna gra gestów i spojrzeń, a spokój posiadłości zostaje zburzony. Castamar stopniowo zmienia się w kłębowisko intryg, zdrad i sekretów. A to dopiero początek. Co się wydarzy?
Ojciec zawsze jej powtarzał, że przeszłość to lekcja na przyszłość, ale pod żadnym pozorem nie można nią żyć, bo wówczas ciąży niczym głaz. Tak jak przyszłość, która mąci nam wzrok. Szczęście znajduje się na wąskiej ścieżce pomiędzy zbytnim myśleniem o jutrze i za częstym wspomnieniem wczoraj.
Przystępując do lektury nie miałam pojęcia, czego się spodziewać. Sądziłam, że to będzie najzwyklejszy w świecie romans, osadzony w niezbyt sprzyjających kobietom okolicznościach. Jednak ta powieść to o wiele więcej. Przepięknie nakreślone tło historyczne, mnóstwo intryg, sekretów i zdrad, a także, a może nawet przede wszystkim cudowna oprawa kulinarna. Mówi się, że do serca mężczyzny najlepiej i najszybciej dotrzemy przez żołądek i ta powieść to powiedzenie potwierdza.
Sama nie wiem, co w tej książce zachwyciło mnie bardziej. Mimo że akcja powieści nie jest szybka, książka wciąga i intryguje z każdą stroną coraz bardziej. Ta niezbyt dynamiczna akcja jest w tym wypadku zaletą, bo tą książką trzeba się delektować, smakować ją kawałek po kawałku. Można nawet powiedzieć, że akcja jest tutaj wymuszona przepięknymi opisami świata przedstawionego, na który składają się opisy posiadłości Castamar, realia społeczne XVIII-wiecznej Kastylii, a w szczególności rola kobiety w ówczesnym świecie, jej przedmiotowe traktowanie i jej walka o godne życie. Bardzo ciekawym i jednocześnie prawdziwym smaczkiem jest w powieści wątek kulinarny. Można bohaterce pozazdrościć umiejętności w tym zakresie, a autorowi pogratulować sposobu, w jaki te umiejętności opisał. Dosłownie czuć w książce zapachy przyrządzanych potraw, a od wariacji smaków może się zakręcić w głowie. Nie sądziłam, że coś takiego będzie możliwe w przypadku książki, która książką kulinarną nie jest, ale po lekturze zapragnęłam spróbować wszystkich opisywanych w powieści pyszności. Mniam, aż ślinka leci!
Trochę przeraziła mnie na początku ta książka swoją objętością i trochę większym niż standardowy rozmiarem. Niepotrzebnie, bo okazało się, że czyta się ją nawet dość szybko, a przede wszystkim bardzo przyjemnie. Autor pięknie pisze nie tylko o uczuciach, ale też o otaczającym bohaterów świecie. I, co dla mnie niezwykle ważne, nie jest to pierwsze lepsze romansidło, a przemyślana, drobiazgowo przedstawiona, subtelna opowieść o zakazanym uczuciu w świecie fałszu, obłudy, sekretów i intryg. Romans rozwija się powoli, początkowo można obserwować jedynie ukradkowe spojrzenia i niezwykłą grę gestów. Czuć jednak od razu, że w powietrzu coś wisi, że jest między wdowcem a młodą kucharką jakaś chemia, którą nawet ciężko uchwycić słowami. Autorowi to niesamowite iskrzenie uchwycić się udało, co sprawia, że całość wypada autentycznie i szczerze. Tak samo zresztą prawdziwie wypadają bohaterowie. Są wyraziści, barwni, każdy odznacza się zestawem indywidualnych cech, które go wyróżniają na tle reszty. Godna podziwu jest siła i odwaga Clary. Bohaterka jest postacią z gatunku tych, od których można czerpać garściami. Mimo młodego wieku wie, czego chce i jest zdeterminowana, aby to osiągnąć. Przede wszystkim jest pracowita i nigdy się nie poddaje. Zachwyca jej postawa, szczególnie, jeśli spojrzymy na niełatwe dla kobiet czasy, w jakich została osadzona akcja powieści.
Poznała panny i kawalerów, którzy mimo przynależności do znamienitych rodów mieli w sobie niewiele szlachetności i dobrymi manierami maskowali zepsute dusze. Spotkałam też mężczyzn i kobiety bez tytułów, za to z sercem przepełnionym samą dobrocią. Doświadczyła tyle zobojętnienia, brutalności i pogardy, że wolała powstrzymać się od osądów, zamiast oceniać to czego nie rozumiała albo nie znała.
„Kucharka z Castamar” to niezwykła opowieść o trudnym, zakazanym uczuciu, ze wspaniale nakreślonym tłem społeczno-historycznym i smakowitym dodatkiem kulinarnym. Urokliwa, klimatyczna, zmysłowa, pełna emocji, naszpikowana zwrotami akcji, którą nie tylko się czyta, a w dużej mierze przeżywa razem z bohaterami. Serial z ciekawości obejrzę, aby przekonać się, czy uda mu się oddać ducha książki i aby sprawdzić, na ile jest zbieżny z moimi wyobrażeniami. A Wam tę książkę serdecznie polecam!
Recenzja pochodzi z bloga:
„Kucharka z Castamar” Fernando J. Múñez – recenzja przedpremierowa – maitiri_books (wordpress.com)