Anna Oliphant zostaje wysłana przez ojca do szkoły w Paryżu. Mieszkająca od urodzenia w Atlancie siedemnastolatka musi zostawić za sobą przeszłość na cały rok i wytrwać w zupełnie obcym mieście. W Atlancie miała wszystko, czego chciała: rodzinę (choć z ojcem jej nie po drodze), przyjaciół, pracę, szkołę i chłopaka, z którym coraz lepiej się dogadywała. A czymże był dla niej Paryż? Miejscem zupełnie obcym, nieznanym, strasznym. Ojciec postanowił, że Anna cały ostatni rok liceum ma spędzić w stolicy Francji. Tyle, że dziewczyna nie zna nawet francuskiego. Dla niej pomysł ojca jest szalony, jednak nic nie może zrobić by go zmienić. Jak Anna poradzi sobie w mieście miłości?
„(…) dłuższy pobyt za granicą to ‘dobra szkoła życia’ i ‘prezent od losu, który zapamiętam na zawsze’. Taa…prezent.”
Nowa miasto to nowe możliwości. A bez rodziców? Prawdziwa wolność. Dla większości, ale nie dla Anny, która od pierwszej chwili w Paryżu czuje się bezbronna i samotna. Stolica Francji ją przeraża. Sama w wielkim mieście nie jest w stanie sobie poradzić. Pozostawiona bez znajomych boi się wyjść na miasto. Nic dziwnego skoro nie zna nawet języka. A Anna nie jest odważną dziewczyną, choć mogłyby się wydawać, że jest. Niestety (dla niej) w głębi duszy boi się tego, co nieznane. Któż, by się nie bał. Na szczęście dla Anny uczniowie Amerykańskiej Szkoły w Paryżu (kilkoro z nich) akceptuje dziewczynę z miejsca. Meredith, St. Clair, Josh, Rashmi stają się bliscy i to oni pomagają jej odnaleźć się w tym pięknym mieście. Czasem wystarczy się tylko odważyć. A gdy ma się u boku prawdziwego przystojniaka większość z rzeczy staje się łatwiejsza.
„Jednak mogę się doszukiwać w naszej przyjaźni czegoś bardziej znaczącego, bo pragnę to w niej znaleźć.”
Paryż. Najromantyczniejsze miasto świata. Z czym mi się kojarzy? Z wieżą Eiffla, Łukiem Triumfalnym, wysokimi kamienicami, małymi uliczkami, wieloma restauracjami, Luwrem. Byłam w Paryżu w wieku 12 lat. Bardziej niż atmosferę tego miasta zapamiętałam zabawę w Disneylandzie. W sumie nie ma się, co dziwić. Byłam wtedy dzieckiem, ale gdy przypominam sobie tamte dni, pamiętam tę fascynację i olśnienie Paryżem. Byłam zachwycona. Paryż jest piękny. Można zakochać się w tym mieście. I Anna ma okazję się do niego przekonać, ale droga do tego nie jest usłana różami. Szczególnie wtedy, gdy tęskni się za domem i obawia się wyjść z bezpiecznego kokonu.
„Paryż to takie…obce miejsce. – szukam odpowiedniejszego słowa – Onieśmielające.”
Anna i pocałunek w Paryżu to historia młodej dziewczyny, która musi odnaleźć się w nowym miejscu. Z dnia na dzień musi wydorośleć i stać się odpowiedzialną osobą. Czasy beztroski się skończyły. Można uznać, że historia Anny to szkoła życia. Gdyż dziewczyna musi poradzić sobie z nową sytuacją, musi zmienić swoje postępowanie i odnaleźć nową siebie. Wraz z nową szkołą Anna staje w obliczu sytuacji, która wydaje się być sytuacją bez wyjścia. Bo chłopak jej marzeń jest zajęty. Ale nie jest to zwykła historia o miłości. To historia o młodych ludziach, którymi targają przeróżne emocje. To książka o strachu przed samotnością, o strachu przez pokochaniem i przyzwyczajeniem się do kogoś, o strachu przez porzuceniem. Czasem łatwiej odepchnąć kogoś od siebie niż pozwolić mu stać się kimś bardzo ważnym. Bohaterowie książki Stephanie Perkins czują podobnie. Boją się zaangażować, boją się zarówno bliskości, jak i samotności.
„Ale ja też byłam głupia. Nie myliłeś się, gdy mówiłeś o… lęku przed samotnością.”
Anna i pocałunek w Paryżu to nie baśniowy, cukierkowy romans, skupiający się na jasnych stronach miłości. To historia o życiu, które jest pełne upadków, które czasem rzuca nam kłody pod nogi. A my sami musimy je pokonać. Historia Anny chwyta za serce i wzrusza, bo jest prawdziwa. I dzieje się w tak niesamowitym mieście. Ale nawet i Paryżu spełniające się marzenia potrafią zostać przysłonięte przez ciemne strony życia. Książka Stephanie Perkins to lekka, przyjemna, mądra historia o wkraczaniu w dorosłość. To książka o trudnych wyborach i zrozumieniu, a także o dojrzewaniu.
Ocena: 7/10.