Pacjent recenzja

Kiedy pojawia się nowa książka Fitzka wszystkie inne idą w odstawkę. Fitzek zawsze musi być przeczytany natychmiast, już i teraz. Tak też było tym razem i była to decyzja ze wszech miar słuszna. Pacjent, choć początkowo nie zachwycił, z każdą kolejną stroną wchłaniał mnie w swój psychodeliczny świat. Nastrój grozy narastał, atmosfera szpitala psychiatrycznego, do którego główny bohater Till trafia jako fałszywy pacjent (albo tak mu się wydaje), przytłacza i dusi. Till to ojciec Maksa, który zaginął rok wcześniej. Till postanawia zostacć pacjentem kliniki psychiatrycznej, w której obecnie znajduje się ten, który uchodzi za porywacza i mordercę dzieci, w tym także małego Maksa. Till musi się dowiedzieć, co się stało z jego synem, może jeszcze żyje, choć to wydaje się wielce nieprawdopodobne? I tak nas Pan Fitzek prowadzi i prowadzi, aby doprowadzić nas do zakończenia. A wtedy nic nie będzie takie, jak się nam wydawało na początku.
I znowu Fitzek zostawił mnie ze szczęką na podłodze i z niedowierzaniem: Ale jak to? Czy to prawda? Przecież to niemożliwe. Cóż... u Fitzka wszystko jest możliwe!