"Świeży" Nico Walker, przełożył Krzysztof Cieślik
To, że ta książka potrafi wzbudzić kontrowersje i wywołać skrajne emocje widać było w okolicach premiery.
Większość oburzył wulgarny język i seksistowskie podejście do kobiet.
Oburzenie poniekąd słuszne, jednak czy kierowane pod dobrym adresem?
Nie wyobrażam sobie tej historii napisanej uładzonym językiem ubranym w metafory, którymi będziemy się delektować. Nie spodziewałam się też żadnych ważnych przemyśleń kierowanych do czytelnika, którym miałabym przytakiwać i myśleć sobie, że oto kolejny zbłąkany, który zszedł z drogi zła i zmienił swoje życie.
Ta historia, choć nie jest autobiografią, to wiele z niej ma. Nico Walker pisze o młodym człowieku, który zrujnował swoje życie wpadając w nałóg i podejmując decyzje pod wpływem chwili. Jest odzwierciedleniem jego samego i odnoszę wrażenie, że dotyczy to nie tylko opisów sytuacji, ale i zachowania oraz sposobu myślenia. Ale właśnie dzięki temu, że Nico nie silił się na ugrzecznienie tego tekstu jest on taki prawdziwy.
Mamy tu do czynienia z chłopakiem, który już w college'u wpada w ramiona nałogu, a dziewczyna z którą się wiąże ma podobne upodobania. Kiedy Emily wyjeżdża on rzuca naukę i wstępuje do wojska. Wojna w Iraku to piekło. Niebezpieczne misje i wszechobecna śmierć, o którą sam się ociera, to kolejne elementy, które pogłębiają jego nałóg, a towarzystwo w jakim przebywa umacnia jego seksistowskie podejście do kobiet.
Gdy wraca do domu nie potrafi sobie poradzić z rzeczywistością, nie może liczyć też na żadną pomoc. Jest tak bezradny, że podejmuje jedną głupią decyzję za drugą. W którymś momencie zabrnął w to już tak daleko, że nie widzi już innej drogi. Staje się degeneratem i przestępcą. Napada na banki, bo tylko tak może zdobyć pieniądze na heroinę, dzięki której wszystko mu jedno.
To książka, która nie zachwyca ani piękną historią, ani językiem. To książka, której się nie lubi, a główny bohater nie wzbudza ani sympatii, ani współczucia.
Ale dla mnie ta książka nie jest po to, aby lubić czy współczuć. Ona ma nam opowiedzieć prawdziwą historię. Historię ludzi z rynsztoka. A ten rynsztok będzie bluzgał, ubliżał, poniewierał. Dla rynsztoka nie ma świętości. Nic dla niego się nie liczy. Tylko tu i teraz. Brutalnie? Tak! Ale dzięki temu prawdziwie. Ładniej nie będzie.
Ja nie powieszę na niej psów. Bo dlaczego mam zakłamywać rzeczywistość i mówić, że coś pachnie, gdy tak naprawdę śmierdzi?
Nie podoba mi się postawa bohatera, ani język, którym mówi. Jednak uwierzyłam tej historii i zobaczyłam w niej, jak to jest znaleźć się na dnie.