Napisał ją angielski korespondent wojenny, dziennikarz dla the Economist and The Times, obserwator konfliktu na Bałkanach i na Ukrainie. Zajmował się też Afganistanem, Irakiem, Koreą Północną, Darfurem, Haiti i Ugandą.
Bardzo mnie ten problem Ukrainy interesuje, bo po pierwsze mieszkam tuż przy granicy, po drugie jesteśmy sąsiadami i coś tam z polityki rozumiem, a przynajmniej wydaje mi się, że rozumiem, po trzecie pochodzę z rodziny wołyńskiej, po czwarte - ponowię - to sąsiedzi, a lepiej gdy sąsiedzi żyją zgodnie. My Polacy mamy bardzo subiektywne spojrzenie na Ukrainę. Może brakuje nam obiektywizmu. Poza tym - przynajmniej ja - obserwowałam wydarzenia w telewizji, a wiadomo jak wygląda przekaz telewizyjny: jest urywkowy. Nie mówię już o punktach widzenia, bo to inna para kaloszy. W każdym razie uważam, że do problemu Syrii i Ukrainy potrzeba głębszego spojrzenia, dogłębnego i całościowego. Słowem: reportażu. Badania czytelnictwa wykazały, że Polacy raczej nie czerpią wiedzy o świecie z książek. Może należę do tej niszy czytającej?W każdym razie polecam tę książkę.
Autor podzielił ją na 6 części w zależności od opisywanego regionu Ukrainy. Przy każdym regionie mówi o tym co widział, o rozmowach z ludźmi i o historii. A każdy region Ukrainy ma swoją własną historię i w zasadzie różni je wszystko. starając się pozbyć na chwilę mojego polskiego myślenia, zastanawiam się nawet czy ten naród ma jakiś wspólny trzon historyczny, do którego mogą się odwołać niezależnie od poglądów? Bo UPA, Bandera, Głód, Chruszczow, na tyle łączą ich, co dzielą z oczywistych powodów. A czy mają jakiegoś wspólnego przodka? Kogoś kto budował, a nie wyrzynał sąsiadów? Dlaczego nie odwołują się do Jarosława Mądrego? Jarosław był OK przecież.
Najbardziej wnikliwie czytałam rozdział o zachodniej części Ukrainy, niegdysiejszym Wołyniu i Lwowie. My, Polacy pamiętamy swoje, ale ciekawiło mnie co napisze o tym obcokrajowiec. W sumie opisał wszystko w miarę wszechstronnie. Ważne są te dane procentowe w narodowościach mieszkańców oraz daty wydarzeń historycznych. Ale zabrakło mi na stronie 70-tej opisu tego jak UPA w 1943 zamordowała te 100 tys. Polaków. Cyfry podane przez autora mówią same za siebie: 100 tys. po stronie polskiej zginęło, a po stronie ukraińskiej 20 tys. Tak, tylko że nie podaje JAK zginęli Polacy: na siekierach, widłach, nożach, w studniach itd. Ale o odwecie na Ukraińcach jest cała strona.
Ale na szczęście podsumowanie autora jest obiektywne i mówi o subiektywnej pamięci historycznej tego regionu, o tym, że UPA była organizacją podsycającą nienawiść, o szerokim udziale mieszkańców tego regionu w SS-Galicien....
Inne regiony mają inne problemy: Besarabia, Krym, Donieck. Autor opowiada o problemach tożsamości i o problemach z pracą, o korupcji i o młodych Ukraińcach, którym wojna zniszczyła kariery, życie, rodziny.
Z całości wyłania się obraz bardzo ciekawy, obraz Ukrainy różnorodnej, z wieloma problemami, czekającej na zwykłe życie, na władzę bez korupcji, na zajęcie się ich problemami. Tymczasem jest wojna, która zniszczyła cały region.
Nie wiem czy po przeczytaniu tej książki jestem spokojniejsza, ale na pewno wiem więcej o mentalności Ukraińców.