Dziękuję wydawnictwu Szara Godzina za egzemplarz do recenzji.
Trzeci tom „Wrzeciona Boga” Pana Andrzeja H. Wojaczka długo czekał aż przebiję się do niego przez stos hańby. W końcu jednak nadszedł jego czas. „Jutrznia” znalazła się w moich rękach.
Akcja książki rozpoczyna się dokładnie w tym samym momencie, w którym pożegnaliśmy bohaterów w poprzednim tomie. Nieustraszony i uparty Teofil ląduje w niemieckim więzieniu, a wszyscy bliscy zdają się odwracać od niego. Kłosek spędza w zamknięciu kilka długich miesięcy, a kiedy staje twarzą w twarz ze swoimi najbliższymi dowiaduje się wielu ciekawych rzeczy i zostaje włączony do pewnego przedsięwzięcia.
Tak naprawdę pierwsza połowa książki pomija postać Teofila, (chyba, że bohaterowie akurat o nim rozmawiają). Kłosek siedzi, ale czytelnik nie opuszcza Miasteczka, dowiadując się jak z całą sytuacją radzi sobie Klara, co bierze na swoje barki Ewa i jak mają się, poznane w poprzednim tomie, szkolne dzieciaki. Muszę przyznać, że szczególnie przywiązałam się do postaci Ryśka, który w tym tomie wysforował się niemal na pierwszy plan. Śledziłam jego starania i rozterki, po ludzku współczułam i po przyjacielsku kibicowałam. W jakiś sposób zastąpił mi dziecięcą wersję Teofila z pierwszego tomu, choć był od niego starszy. Był też w jakiś sposób rozsądniejszy, napędzały go inne rzeczy niż kiedyś Teosia. Niemniej zżyłam się z tą postacią i bolałam kiedy i on cierpiał.
Wydaje mi się, że w tym tomie najłatwiej nam zżyć się z niepokojami i obawami bohaterów. W okolicy pojawia się coraz więcej Niemców, II wojna wisi w powietrzu, bohaterowie już nawet o niej mówią. Nie mają wątpliwości, że wybuchnie. A to jest temat wciąż bardzo bliski naszemu sercu.
Ponownie możemy obserwować przemiany w młodzieńczych sercach, jednak tym razem to nie kiełkująca miłość do Ojczyzny. To niebezpieczny wybuch uczuć wobec obcej i strasznej ideologii. Pan Andrzej jest doskonały w kreacji młodocianych bohaterów, więc i tym razem nie zawiódł, mimo że wydaje mi się, iż zadanie miał trudniejsze. Wlewanie w młode serca zbrodniczych haseł to niełatwa sprawa. Zresztą wiele wydarzeń, których sprawcami byli młodzi ludzie ze szkoły w Miasteczku budziło mój sprzeciw, ale było konieczne, gdyż taka była wtedy rzeczywistość. Dodając do tego zwyczajową rywalizację między nastolatkami otrzymujemy mieszankę dosłownie wybuchową. Wszystko to prowadzi niestety do tragicznego końca.
W poprzedniej recenzji pisałam o tym, że Teofil zgorzkniał, stał się markotny i mało sympatyczny. Pobyt w więzieniu jednak przyniósł jakieś owoce, zmusił naszego bohatera do przemyśleń. Teofil na wolności to już zupełnie inna osoba. Mimo że wciąż porywcza i miotająca się to jednak bardziej rozważna, a nade wszystko wreszcie zauważająca swoją żonę. Ponowne spotkanie Teosia ze sztuką również zadziałało terapeutycznie. Kłosek przeszedł długą drogę i w ostatecznym rozrachunku mogę na szczęście przyznać, że jest pozytywnym bohaterem, z którym łatwo sympatyzować. „Jutrznia” zatarła złe wrażenie zgorzkniałego i przegranego, choć wciąż jeszcze młodego człowieka.
Cała trylogia zasługuje na miano niezwykłej i jestem niesłychanie zadowolona, że mogłam ją poznać i właśnie z nią zakończyć 2022 rok. Mam nadzieję, że Pan Andrzej nie osiądzie teraz na laurach i zaprezentuje czytelnikom kolejne wspaniałe powieści.