Grace już od dawna miała wrażenie, że w jej małżeństwie nie układa się najlepiej. Po ponad dwudziestu latach bycia w cieniu własnego męża, wspierania go w karierze i przeprowadzek z miejsca na miejsce zapragnęła czegoś innego – domu, własnej firmy, poprawy figury, wyglądu i stylu. Chciała znów czuć się atrakcyjna i pewna siebie. Steve (jej mąż) nie zamierzał jednak zaakceptować tych pragnień, nie zgadzał się na kupno własnego lokum, czy założenia przez żonę biznesu. Uważał, że to mężczyzna powinien utrzymywać rodzinę, a pomysły Grace uznał za zbyt ekstrawaganckie i kosztowne. Para była w trakcie zażartej batalii, gdy na jaw wyszły zatajone przez Steve’a wydarzenia z czasów, gdy jeszcze nie znał Grace. To przelało szalę goryczy i sprawiło, że małżonkowie jeszcze bardziej oddalili się od siebie. Kiedy więc Steve zostaje wysłany na kolejną misję wojskową, Grace postanawia wziąć sprawy we własne ręce – podejmuje bez zgody męża duże transakcje finansowe, zaczyna pracować, poznaje także także pewnego mężczyznę, który zdaje się ją tak dobrze rozumieć. Jej nowe życie zostaje jednak brutalnie przerwane, gdy dowiaduje się o katastrofie, w wyniku której Steve przepadł bez wieści… Czy Grace uświadomi sobie, jak bardzo kocha męża? Czy jest jeszcze możliwość naprawienia dawnych błędów? A może Grace potraktuje tę sytuację, jako przyzwolenie do nawiązania bliższej znajomości i romansu z nowym przyjacielem?
Podobała mi się ta powieść. Nie nudziła, jak to często zdarza się książkom tego gatunku, czytała się bardzo szybko i przyjemnie, wzbudzała wiele różnych emocji – od śmiechu, przez strach aż do wzruszenia i łez. Opisane w niej zostały problemy, które nękają wiele współczesnych par małżeńskich oraz wydarzenia, które mogą stać się udziałem każdego z nas.
Nie spodziewałam się po niej tak głębokich treści, sądziłam, że będzie to tylko miłe czytadełko, nie zawierające żadnych morałów i górnolotnych zdań. A jednak mile się zaskoczyłam.
Książka uświadomiła mi, że należy jak najlepiej spędzać każdy dzień, a także iść za głosem swojego serca, dążyć do celu i nie poddawać się. Do refleksji skłoniło mnie to, że „sposób, w jaki spędzasz każdy dzień, kiedyś zsumuje się na sposób, w jaki spędziłaś życie.” Pod żadnym pozorem nie należy rezygnować z marzeń, bo nie wiadomo kiedy życie przecieknie nam przez palce, a na starość będziemy mieli tylko poczucie zmarnowanego czasu. Jednak podążanie tylko za swoimi pragnieniami i spełnianie własnych zachcianek może narazić ludzi nam bliskich na cierpienie. Zawsze trzeba próbować znaleźć złoty środek i kompromis, który pozwoli nam i wszystkim w naszym otoczeniu iść własną drogą.
Czasem trzeba też umieć podjąć ryzyko i pamiętać, że nigdy nie będziemy w stu procentach pewni naszych decyzji i ich konsekwencji. „W życiu się kocha i traci. Na nic nie masz gwarancji. Jeśli będziesz czekać na przekonanie i pewność, szansa może ci umknąć.”
Także moi drodzy powiem Wam teraz tak – Carpe diem! Chwytajcie dzień, a w pierwszej kolejności sięgnijcie po tę niesamowitą i zaskakującą, zarówno pod względem fabuły, jak i wplecionych w nią mądrych treści, książkę.