W księgarni pani zza lady spojrzała na mnie znacząco znad czytanej właśnie książki - jeśli nie wyjdzie mi ze studiami, zatrudnię się w księgarni, nie ma co! - kiedy położyłam na ladzie "Ssij mała ssij" autorstwa Chrisa More'a. W domu przez pierwszy tydzień ukrywałam jej zakup aż do dnia, gdy niechybnie zostawiłam ją na swoim biurku. Tato podszedł, przyjrzał się barwnej okładce - motyw z ustami zapewne z czymś mu się kojarzył - i spytał: "A co to za "Sum mała sum" ? A wtedy ja, oblana rumieńcem czekałam, aż poprawnie odczyta tytuł.
W moim mieście są dwie księgarnie, gdzie znalezienie jakkielkolwiek książki autorstwa Moore'a liczy się niemal z cudem. A po przeczytaniu "Najgłupszego Anioła" i "Krwiopijców" musiałam, po prostu musiałam przeczytać kontynuację tej drugiej, a zachęcona opinią koleżanki o występowaniu tam niejakiej Abby, emo - gotki ze słabością do Hello Kity, posiąść ją na własność. I na chwilę dzisiejszą mogę pochwalić się faktem, że ta oto wampirza książka o zabarwieniu miłosnym stoi dumnie na półce w moim pokoju.
Po dwunastu latach Moore, na prośbę swoich fanów postanowił powrócić do losów wampirzycy Jody i jej byłego pomagiera awansującego na oficjalnego chłopaka, Tommy'ego. Pomimo takiej przerwie w pisaniu, akcja "Ssij mała ssij" ma miejsce w zaledwie kilka dni po zakończeniu "Krwiopijców". Już po przeczytaniu pierwszej strony dowiadujemy się, że Tommy został przemieniony, a właściwie po przeczytaniu pierwszej linijki: "Ty suko! Zabiłaś mnie!", czy pierwsze zdania tejże książki nie brzmią zachęcająco? Podobnie jak w "Krwiopijcach", jesteśmy świadkami odnajdowania się człowieka w nowej, nieśmiertelnej naturze. Jednakże w tym przypadku zagubionym człowieczkiem jest Tommy, który również będzie miotał się między stanami zdumienia a zagubienia w wampirzym temacie. A Jody, jeśli już o wampirzym temacie mowa, bardzo się w nim wyrobi.
Tak więc, gdy oboje główni bohaterowie zostają dziećmi nocy, czas znaleźć kogoś, kim był kiedyś dla Jody Tommy, czyli kogoś, kto będzie pracował dla nich za dnia. Wybór pada na ekstrentyczną Abigail, która nieźle namiesza nie tylko w swoim życiu, ale i w sercu swojego Mrocznego Pana, którym będzie - ku niezadowoleniu Jody - Tommy.
Miłość Jody i Tommy'ego poraz kolejny zostanie wystawiona na ciężką próbę. Wiecie, to pragnienie krwi, brak kawy, mała gotycka smarkula i Zwierzaki, które przeciwstawią się Tommy'emu, może człowieka - och, przepraszam, wampira - nieźle dobić.
Książka znakomita pod warunkiem, że wcześniej przeczytacie jej pierwszą część. Dzienniki Abby Normal potrafiłam czytać po kilka razy, a samą książkę przeczytałam w kilka dni, co nie bierze się stąd, że była "taka sobie". Po przeczytaniu pierwszego tomu wiedziałam, że połknięcie jej w całości będzie zwyczajnie błędem. Korzystając z tej wiedzy, postanowiłam ją sobie dawkować. Dwa, trzy rozdziały dziennie - góra! Dzięki temu pogłam się nią delektować o wiele dłużej niż pierwszą cześcią.
Osoby lubiące pokręcone postacie, częste zwroty akcji i doprawadzające do łez zabawne dialogi, nie będą ta pozycją zawiedzione. Z upragnieniem czekam teraz na wydanie w Polsce trzeciej książki z cyklu zatytułowanej "Bite me!". Wtedy bedziemy mieć do czynienia z prawdziwą San Francisco Vampire trilogy!
Och, i jeszcze jedno - nie dawajcie jej dzieciom, które nie ukończyły dwunastego roku życia, niebieska prostytutka może im trochę zdeformować umysł.