Magdalena Kawka sięgnęła po sprawdzony schemat - czterdziestolatka po przejściach szuka nowej drogi życiowej. Poznaliśmy to u Grocholi, poznaliśmy u Kalicińskiej, poznaliśmy u wielu innych i wreszcie poznajemy również u Kawki. Z tą jednak różnicą, że historia jej bohaterki nie okazuje się tak bajeczną i różową, jak to bywało w przypadku wielu jej poprzedniczek. I bardzo dobrze.
Główna bohaterka - Alicja - to jedna z najbardziej żałosnych postaci w polskiej literaturze. Nie dość, że przechodzi jakiś kryzys związany z wiekiem i użera się z całą listą kompleksów, to jeszcze żyje w klatce, którą stworzyli dla niej: mąż, siostra, gosposia i cały szereg ludzi, którzy rozporządzają jej czasem i życiem. Kobieta stara się stworzyć iluzję wolności w swym małym świecie, kiedy zajmuje się pracą, sprawiającą jej przyjemność. Nic ponad to. Żadnego 'carpe diem', żadnego wyciskania wszystkiego z życia, żadnego cieszenia się tym, co jest. Ot - praca, mąż, praca, mąż, plotki, zakupy, praca, mąż, usługiwanie siostrze, zajmowanie się interesami męża, niańczenie cudzych dzieci, wysłuchiwanie zwierzeń męczących sąsiadek - i tak wlecze się jej smętny żywot, aż do okolic strony numer 300 (całość ma ich 543), kiedy nareszcie nastaje jakaś rewolucja - wokół piętrzą się zdrady, skandale, choroby, wypadki i inne cuda-wianki. Lektura nareszcie nabiera rumieńców! I tak rozkręcona akcja przebiega już gładko do samego końca, czasem tylko przystając na chwilę...
Początkowo byłam oczarowana - język powieści zachwycał, historia rysowała się całkiem interesująco i byłam pewna, że będzie to prawdziwa literacka uczta. Niestety z czasem opowieść nieco się rozciągnęła i - co tu kryć - przyszło mi na myśl, że można to było napisać krócej. Pierwszych trzysta stron zmieścić w stu, ostatnie dwieście czterdzieści parę w dwustu i książka od razu stałaby się przystępniejsza. A tak - miejscami czytanie idzie naprawdę topornie. Szczęście w nieszczęściu jest takie, że autorka całkiem sprawnie operuje piórem. Jej postaci są wyraziste i ciekawe, a opisy pełne zgrabnych porównań i metafor. Do tego czyta się je naprawdę przyjemnie. Znacznie gorzej wypadają dialogi - miejscami sztuczne i wymuszone, niespecjalnie porywające i spowalniające akcję. Ta twórczość Kawki to taka sinusoida - zachwycające barwne opisy, przeplatają się ze słabymi dialogami, a obok fascynujących fragmentów zalegają rozwlekłe smęty. I jak tu ocenić taką powieść, hm?
Myślę, że pomocne okazuje się rozwinięcie i zwieńczenie historii, która ostatecznie okazuje się być niebanalna i wyłamująca się z cukierkowatego schematu, wg którego bohaterkę koniecznie musi spotkać wielkie szczęście, książę na białym rumaku, bogactwo i Bóg raczy wiedzieć, co jeszcze. Podoba mi się to, że pomimo wyraźnego czerpania z Grocholi, Szwai i innych, autorka potrafi wykreować interesujące postaci i uwikłać je w ciekawe wydarzenia. Może nie można ich zaliczyć do specjalnie odkrywczych, ale sztuką jest podać to, co banalne w sposób interesujący i przyjemny w odbiorze. Tworzyć z życia i poczytnych historyjek mógłby każdy. Jednak nie każdy potrafiłby zrobić to w sposób na tyle przystępny, aby dało się to czytać i - tym bardziej - docenić. Magdalenie Kawce się to udaje i mam nadzieję, że któregoś dnia wybiegnie przed szereg i opowie czytelnikowi tak pasjonującą historię, że dołączy do grona pisarzy z bestsellerami na koncie. Myślę, że prędzej lub później - taka sytuacja nastąpi.
Póki co - zaopatrzcie się w gorące kakao i poznajcie historię Alicji. Myślę, że - mimo pewnych niedogodności - warto.