Wygląda na to, że Niemcy powoli zaczynają podbijać polski rynek książki. Pamiętacie Cornelię Funke? Kerstin Gier? Katrin Lankers to kolejna niemiecka pisarka, której "Spojrzenie elfa" szturmem zdobyło serca polskich fanów. Czy słusznie? Moim zdaniem owszem, i zaraz Wam powiem dlaczego.
Bohaterką "Spojrzenia elfa" jest Mageli, nastolatka niezwykle utalentowana muzycznie, lecz w dużym stopniu nie mająca wiary we własne talenty i możliwości. Jak na wykreowaną postać, Mageli jest niesamowicie naturalna i natychmiast zyskała moją sympatię. Wydaje mi się, że stworzenie osobowości tej dziewczyny nie sprawiło autorce kłopotów - wręcz przeciwnie, sądzę, że poszło to lekko i gładko. Mageli prowadzi bezlitośnie normalne życie, co w pewnym stopniu pozwala czytelnikowi się z nią identyfikować. Okazuje się jednak, że normalne życie nie idzie w parze z normalnym pochodzeniem. Dziewczyna poznaje Erina, co z początku nie wydaje się czymś szczególnym... aż do chwili, gdy wychodzi na jaw, że Erin przybywa z magicznej krainy zamieszkanej przez elfy i inne stworzenia rodem z baśni. O Erinie nie sposób powiedzieć, że jest zwyczajny. Jest po prostu magiczny. Prawda jednak jest zupełnie inna niż nam się z początku wydaje, a wychodzi na jaw, gdy dziewczynie przychodzi ratować Erina z poważnych tarapatów.
Powiem krótko: tego było mi trzeba. Elfów, najprawdziwszych elfów! I magii, i piękna, i całej tej elfiej otoczki, jaką zapamiętałam z "Władcy Pierścieni". Katrin Lankers wbiła się w pustą niszę na rynku książki, czym niesamowicie mi zaimponowała. W dzisiejszych czasach mało kto się na to porywa, jako że elfy i ich niesamowita aura to twardy orzech do zgryzienia i niełatwo ich opisać.
Książka dedykowana jest czytelnikom w wieku 12-15 lat i myślę, że im najszybciej przypadnie do gustu. Dlaczego? Otóż my, starzy wyjadacze i maniacy literatury, siłą rzeczy widzimy niedociągnięcia fabuły. Młodsi czytelnicy - nie bardzo. Ja, niestety, dostrzegam infantylność powieści Katrin Lankers, a więc to, jak bardzo uproszczony i nieskomplikowany schemat jest przez nią wykorzystywany. Wątek miłosny między bohaterami woła o pomstę do nieba, podobnie jak fabuła, od której razi przewidywalnością. A wystarczyłoby tylko odrobinę utrudnić sprawę! Nie pozwalać bohaterom na wielką miłość do grobowej deski już od pierwszego wejrzenia. Mi się to nie podoba, ale wiem, że multum osób w wieku wskazanym do czytania książki będzie zachwycone takim obrotem sprawy. I to mnie w sumie cieszy.
Bo, pomijając to, czego nie zaaprobowałam w trakcie lektury, książka strasznie mi się spodobała. Sam pomysł, jak i wykreowany świat elfów, zrobił na mnie niemałe wrażenie. Pozytywnie na mój odbiór "Spojrzenia elfa" wpłynął również fakt, że autorka z płynnością i lekkością poprowadziła mnie przez całą powieść. Dialogi były naturalne i zrównoważone z opisami, które z kolei totalnie mnie zauroczyły ze względu na to, że Katrin Lankers naprawdę miała świetny pomysł na kreację świata przedstawionego. Pewną oczywistością stał się dla mnie również fakt, że Dreamsi oprawili powieść w przepiękną okładkę, która przyciąga wzrok i zachwyca odbiorcę. A tym, co mnie najbardziej cieszy w wydaniu "Spojrzenia elfa" to świetnie przeprowadzona korekta, bo tym razem błędy w druku i literówki pojawiały się sporadycznie bądź wcale. Mówiąc, krótko: dobra robota, jeśli chodzi o dopracowanie książki!
Lektura tej książki sprawiła mi ogromną przyjemność, mimo że od ładnych paru lat nie jestem nastolatką. Niemniej jednak czytanie "Spojrzenia elfa" wprawiło mnie w niemalże dziecięcą radość. Elfy i magia to coś, co kocham od wczesnego dzieciństwa i nie wyobrażałam sobie, by nowość od Dreamsów nie przypadła mi do gustu. Wam również serdecznie polecam tę książkę. Warto ją przeczytać.
Ocena: 5/6