George R.R. Martin to jeden z najbardziej cenionych współczesnych twórców fantastyki. Stworzył sagę „Pieśni Lodu i Ognia”, choć w Polsce znamy i inne jego dzieła. Poza cyklem „Pieśni Lodu i Ognia” ukazała się książka „Rycerz Siedmiu Królestw”, która rozgrywa się w tym samym świecie. Książkę wydało wydawnictwo Zysk i S-ka w 2014 roku.
Dunk jest wędrownym rycerzem. Pochował swojego mistrza i przybrał nowe imię – ser Duncan Wysoki. Udaje się na turniej. Po drodze poznaje chłopca, który się do niego przyczepia. Od tej pory Jajo zostaje jego giermkiem. Dunk zostaje jednak wyzwany na próbę siedmiu, po tym jak wybił ząb jednemu z książąt. Jego giermek okazuje się być jedynym z Targaryenów, wysoko urodzonym chłopcem, co dziwi rycerza. Dunk musi zebrać sześciu rycerzy, którzy staną w jego drużynie. Ten kto wygra, okaże się mieć łaskę bogów. Dunk zbiera drużynę z trudem, przekonuje się też kto jest prawdziwym rycerzem. Gdy walka dobiega końca Jajo zostaje z nim jako giermek na własną prośbę. Udają się na służbę u Eustace’a Osgreya, gdzie muszą stawić czoło Czerwonej Wdowie, która zbudowała tamę i zabrała wodę podczas suszy. Dunk sprytem przechytrza kobietę i sprawia, że nie dochodzi do walki, którą jego pan z pewnością by przegrał. W końcu rycerz wraz z giermkiem wybierają się w podróż na Mur, który obaj chcą zobaczyć. Po drodze jednak trafiają na turniej weselny, gdzie rycerze nie są tacy, jak wyobrażał sobie Dunk. Przekupstwa i zlecenia na zabicie wrogów są na porządku dziennym.
Trzy opowieści spaja w jedną całość postać Dunka i jego giermka. Historia toczy się w różnych miejscach Siedmiu Królestw, które znamy z sagi „Pieśń Lodu i Ognia”. Także nazwiska rodów są znane.
Język jest prosty, czasem tylko pojawiają się trudne na pierwszy rzut oka nazwiska wysoko urodzonych. Wypowiedzi są często stylizowane na wysoki ton, do szlachetnie urodzonych trzeba wypowiedzieć odpowiednie formuły, które zostały tu zawarte.
Minusem jest dla mnie czas powieści. Trudno było mi zrozumieć, kiedy co się wydarzyło i jak wiele czasu minęło od poszczególnych zdarzeń. To rzecz, którą zauważyłam już w innych powieściach Martina.
Plusem jest różnorodność historii. Każda z trzech części ma swój własny charakter, opowiada o innych rzeczach, które w całości łączą się jednak i często są wspominane. To ciekawa sprawa, bo w jednej powieści dostajemy trzy zupełnie różne historie, dlatego nie możemy się znudzić.
Godna uwagi jest praca redakcji – doskonale postawione przecinki, schludnie i z konsekwencją stosowane myślniki na początku dialogu i kursywa na wyrażenie w narracji myśli Dunka sprawiają, że książka jest uporządkowana i estetycznie wydana.
Akcja toczy się płynnie i wyraźnie przyspiesza w momentach walki. Dunk to interesujący bohater, a jego giermek to niepokorny młodzieniec. Świat wykreowany przez autora jest spójny i bardzo bogaty w szczegóły. Jednym z największych plusów jest pokazanie różnych form rycerstwa, które w książce splatają się, więc możemy je porównywać między sobą. Dunk to przedstawiciel wędrownych rycerzy, który ma jednak więcej honoru niż niektórzy szlachetnie urodzeni panowie.
Moim zdaniem najciekawszą częścią była pierwsza opowieść. Poznajemy Dunka, który z giermka musi stać się rycerzem. Tu też rozgrywa się wiele ważnych scen, które mają wpływ na dalszą historię. Najciężej czytało mi się ostatnią cząstkę, może dlatego, że było w niej dużo nazwisk i trzeba było się skupić, by nikogo z sobą nie pomylić. Była ona jednak ciekawa ze względu na zupełnie inne pokazanie rycerstwa.
Komu polecam? Na pewno fanom Martina nie muszę zachwalać tej książki. Jeśli jednak nie czytaliście nic tego autora, ta książka może was przekonać do jego twórczości. Znajdziecie tu opisy przeżyć, walk, mądrości życiowe a także całą paletę charakterów. Na dodatek to świetna powieść rycerska. Na pewno uwiedzie was swoją pozorną prostotą, pod którą skrywają się wątki władzy, miłości, sławy i walki o życie okraszone czasem słodki, czasem gorzkim losem wędrownego rycerza.