Współcześni czytelnicy są czasami trudni do zadowolenia. Rynek czytelniczy poszerza się, dostępność książek nie jest problemem, a każdy konsument kultury napotyka w końcu na problem “ja już to gdzieś widziałem!”. Powtarzalność motywów jest problemem, ale zaczyna nim być również ciągłe żądanie oryginalności i nowych, unikatowych historii. Jak zachować w tym wszystkim balans i nie oszaleć?
Elizabeth Gaskell pokochałam po przeczytaniu Północy i Południa...a może nawet nieco wcześniej, podczas oglądania serialu na podstawie tej powieści (zazwyczaj kieruję się zasadą "najpierw książka, potem adaptacja", ale w tym wypadku nie wiedziałam nawet, że ów pierwowzór istnieje). Zachwyciło mnie zbudowanie angielskiego świata, pełnego kontrastów i podziałów, obrazy społeczeństwa w przemysłowym mieście i oczywiście przepięknie poprowadzony wątek romantyczny. Gdy sięgałam po Dom na wrzosowiskusam rozmiar książki sugerował, że nie jest to powieść tego samego kalibru - raczej literatura lżejsza, mniej rozbudowana. A jednak spodziewałam się czegoś...mniej oczywistego?
Motyw zakazanych kochanków, czy kopciuszka są już przemielone w literaturze i nie wiem, czy da się z nich jeszcze cokolwiek wyciągnąć. Dużym problemem są w zasadzie wszystkie postacie tej książki, mało rozwinięte i naszkicowane grubą kreską. Odkładając na bok wszystko napisane powyżej, dużym atutem Domu na wrzosowisku jest piękny, literacki styl oraz lekkość, książkę czyta się szybko i przyjemnie.
I tutaj dochodzę do meritum całej sprawy - czy problemem jest naiwność i brak oryginalności powieści czy też może moje nastawienie do niej? Poziom oczekiwań czytelnika jest bardzo ważnym aspektem, decydującym często o ilości pozytywnych doznań podczas czytania, czy późniejszej ocenie. Jeśli podejdzie się do tej książki "na luzie", to będzie ona przyjemną lekturą na deszczowe popołudnie, która nie porazi banalną historią miłosną czy zarysowanymi grubą kreską rodzinnymi koligacjami. Jeśli jednak oczekujemy od Gaskell tego, co osiągnęła w swoich najbardziej znanych dziełach, rozczarowanie jest wysoce prawdopodobne.
Wracając do pytania postawionego na początku - dajmy sobie trochę przestrzeni i nie szukajmy obsesyjnie kolejnych arcydzieł. Książki nie muszą zawsze zachwycać czy od razu zmieniać nasze życie, mogą być po prostu chwilą wytchnienia od szarej rzeczywistości. A to akurat wychodzi Elizabeth Gaskell bardzo dobrze.