„Natalia” kończy cykl „Damy i buntowniczki” Magdaleny Wali. Szkoda mi z jednej strony, z drugiej wiem, że „Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść”, żeby pozostawić czytelnika w zachwycie, a nie znudzonego na śmierć ciągniętymi na siłę wątkami. Cały cykl ma w sobie to coś, co przyciąga, co każe Ci usiąść pod kocykiem (jeśli zimno), rozłożyć na trawce (jeśli ciepło), chwycić kawkę, gorącą czekoladę, lemoniadę, czy dobrego drinka, przykazać rodzinie, żeby nie przeszkadzała i zanurzyć się w dziewiętnastowieczny świat Magdaleny Wali i jej bohaterek. Nie jest łatwo trafić na romans historyczny, który zaciekawi, rozbawi, smacznie wplecie wątki historyczne i do tego ma niebanalnych bohaterów, z którymi można się identyfikować, i nie jest banalny czy przesłodzony.
Z kim ja się identyfikowałam czytając tę część? Zdecydowanie z główną bohaterką. Dlaczego? Z powodu wady wzroku i problemów, z którymi z tego powodu ta musiała się borykać w codziennym życiu. Bo przecież dama nie może nosić okularów! To odrażające! To nie przystoi! Ohyda! O mamusiu, jak dobrze, że żyję tu i teraz i moje okulary mogę nosić bez narażania się na wytykanie palcami przez najbliższych i nie muszę ich „obrażać” swoich widokiem. Tak, tak, to właśnie życie Natalii: nie grzeszącej urodą, powiedzmy to wprost, brzydkiej, prawie ślepej bez okularów, a te zabronione jej są przez rodzinę, szczególnie wredną macochę, nawiasem mówiąc młodszą od pasierbicy.
Natalia ma cudowny charakter, charakterek można rzec, pomimo wszelkich kłód rzucanych jej pod nogi przez „cudowną” rodzinkę. Niestety, ten charakterek jest bardzo stłumiony, a sama bohaterka niezwykle stłamszona przez najbliższych. Dwa razy jej małżeństwo nie doszło do skutku, mimo ogromnego posagu przygotowanego przez ojca. Czy za tymi niepowodzeniami może stać ktoś z rodziny? Ktoś, kto nie życzy sobie zamążpójścia Natalii? Czy może płytcy narzeczeni po prostu byli za głupi i za puści, aby dostrzec to, co Natalia ma do zaoferowania?
I wtedy pojawia się Szymon, brat znanym nam z poprzednich części Marianny i Rozalii. Ech, cóż to za postać! Co za mężczyzna! Czy możliwe jest, żeby taki człowiek zwrócił uwagę na Natalię? Zwrócił uwagę na nią, a nie zwrócił uwagę jej, jak to robią wszyscy inni? Czy uda mu się zdobyć zaufanie Natalii, czy ta otworzy się na tyle, żeby pokazać, co kryje się w jej pięknym wnętrzu? Czy pokaże swój charakterek? Może tym razem znajdzie swoje szczęście?
Kibicowałam Natalii, chciałam, żeby jej się udało, żeby była szczęśliwa, a jej piekielną rodzinkę niech piekło pochłonie. Co za przebrzydłe kreatury! Wbijają Ci nóż w plecy raz za razem, z pięknym uśmiechem na twarzy, a wszystko to dla Twojego dobra. Brrrr…….
Powtórzę jeszcze raz, Magdalena Wala wie, jak pisać, umie to robić, potrafi wciągnąć w wykreowany przez siebie świat, a ja chcę więcej 😊