Książka jest przepiękna. To jedna z tych powieści, które urzekają treścią, językiem, klimatem. Słusznie autorka nawiązuje do Lwa Tołstoja, bo książka ma właśnie taki klimat. Byłam urzeczona tą przepiękną powieścią. Czytałam ją przez kilka dni bo to długa książka, ale za każdym razem, gdy musiałam przerwać czytanie, to już tęskniłam za bohaterami. Wyjątkowy we współczesnej literaturze jest język powieści: piękny, bogaty, liryczny. Czytając tę powieść myślałam, że nie mieli racji teoretycy literatury wieszcząc koniec powieści tradycyjnej. Może w powieści europejskiej tak jest, bo przeważają tu formy synkretyczne, eseistyczne, ale w powieściach spoza Europy powieść jako gatunek przeżywa pełnię rozwoju.
Ta książka opisuje doświadczenia Chińczyków wobec historii XX wieku, jaka ich dotknęła. Pokazuje jednostkę i rodzinę, która została postawiona wobec historii i to jak jednostka z tego zmierzenia wyszła. Tutak, w tej powieści, w tej rodzinie istotą ich życia była muzyka, a rewolucja kulturalna właśnie z muzyką walczyła. Powieść pokazuje niszczenie ludzkiego życia za posiadanie książek, partytur, za skrzypce.
Było to zderzenie na miarę zderzenia Titanica z góra lodową, a jednak ich nie zniszczyło. Oglądałam jakiś czas temu program o Mao Zedongu i rewolucji kulturalnej w Chinach. Pokazywano tam filmy z epoki, między innymi lżenie ludzi za 'burżujstwo', co jest też opisane w powieści. Najpierw zabierano domy wszystkim tym, którzy posiadali cokolwiek, a szczególnie książki i którzy byli kojarzeni z kulturą. Pokazano w tym programie również kilka filmików z lżenia 'autorytetów' przez humbejwinów. Ta przesadna dla Europejczyka mimika Chińczyków, to lżenie często starców przez gromadę młodziaków, było niewyobrażalnym cierpieniem. Miałam wrażenie, że zaprowadzanie komunizmu w Chinach było o wiele gorsze niż w Polsce.
Takie traumy nosi w sobie rodzina opisana w powieści. Genialni muzycy, wrażliwi na sztukę i literaturę ludzie, przeszli przez piekło XX wieku w Chinach. Autorka przeprowadza narrację dwutorowo. Z jednej strony opisuje życie dwóch dziewcząt na przełomie XX i XXI wieku, jednej urodzonej już w Kanadzie, a drugiej, która wyemigrowała z Chin po 1989 roku, po masakrze na Placu Niebiańskiego Spokoju. Jedna z nich, ta urodzona w Kanadzie nie wie nic o swojej chińskiej rodzinie, a druga wie, ale nie chce opowiadać. Jest jednak inne źródło wiedzy, 'Księga rejestrów' i to z tej Księgi wywodzi się drugi wątek powieści, opowieść o przodkach obu dziewcząt, o Chińczykach i Chinkach o pięknych imionach: Wróbel, Obłok, Wen Marzyciel, Wielka Matka Nóż, Stara Kotka itd.... Łączy ich jedno: SZTUKA. Wszyscy są artystycznymi duszami, a to właśnie wypleniała nowa władza z dusz swoich obywateli. Ich życie i postawy życiowe zostały postawione wobec 'być, albo nie być'. Wróbel, choć wyjątkowo utalentowany muzyk, po prześladowaniach podczas Rewolucji Kulturalnej, do końca życia nie wziął skrzypiec do ręki. młodą Zhuli historia pokonała....
Ale czy jakikolwiek reżim jest w stanie wypalić duszę człowieka, wyrwać z niej istotę człowieczeństwa, indywidualność, miłość, przyjaźń, sztukę? Książka pokazuje że nie. Bohaterowie przeżywają niewyobrażalne cierpienia. Pozbawienie dobytku, narażenie życia, obozy, emigracja, wyrzuty sumienia, masakry - droga, jaką przeszli bohaterowie powieści może być symboliczną drogą człowieka w XX wieku, i wszystko to nie wypaliło z nich człowieczeństwa. Najmłodsza bohaterka powieści, kanadyjska emigrantka z Chin, Li-ling poznawszy historię swojego ojca i rodziny Ai-ming, stopniowo zrozumiała, że życie polega na różnorodności. Na końcu książki poznajemy motywy samobójstwa jej ojca i dowiadujemy się wszystkiego. W tym wszystkim zaczyna być widoczne, że w Chinach człowiek nie miał szans jako jednostka, a jednocześnie pomimo najgorszych prześladowań, wyzuwania ludzi z wszelkich uczuć wyższych, nie mówiąc już o przeżyciach estetycznych, to ludzie ci zachowywali w sobie wrażliwość. Pozbawieni nut, muzyki, instrumentów, latami nosili w sobie melodie, wysyłani do obozów za książki, ręcznie przepisywali powieści, skazani na rolę zdrajców swoich przyjaciół, po latach stali mężnie ramię w ramię na placu Tiananmen. Bohaterka pyta w pewnym momencie o los, o to, czy nasze życie jest zaplanowane, czy człowiek ma na nie wpływ? Jakie siły rządzą życiem?
A przede wszystkim jest to książka o muzyce. Przez całą powieść przewijają się nazwiska: Bacha, Szostakowicza. Jego V Symfonia, którą kompozytor napisał w roku 1937, roku Wielkiego Terroru w ZSRR, jest ważnym motywem książki.
Słuchałam tej symfonii czytając książkę i miałam ciarki na plecach. W tym dziele słychać rewolucję, przechodzącą od grozy przez przerywniki spokojniejsze, żeby znów przybrać złowieszcze tony. Jak w książce.
Cóż, można mówić o tej książce jeszcze wiele, ale zakończę stwierdzeniem, że to naprawdę wielka powieść, że autorce udało się podsumować stulecie, że książka jest dziełem na miarę Lwa Tołstoja, że przeczytanie jej było niesamowitym przeżyciem czytelniczym, że książka pozostawiła we mnie miejsce, że jest niesamowitym przeżyciem czytelniczym i że polecam ją gorąco.