Sławetny motyw "od zera do bohatera" to dosyć często wykorzystywany materiał, zarówno na płaszczyźnie filmu, jak i literatury. Tym razem swoją wersję obrońcy pokrzywdzonych przedstawia autor bestsellerowej "Złodziejki książek". Tytułowy posłaniec - bez cienia wątpliwości ma podobne aspiracje względem list sprzedaży. Wydaje się, że jak najbardziej zasłużenie.
Wspomniane "zero" wyjątkowo dobrze odpowiada profilowi głównego bohatera. Ma to swoje odniesienie do sfery materialnej, sercowej, towarzyskiej oraz wątpliwych perspektyw na przyszłość, jeśli o jakichkolwiek można mówić. Jedynym wyzwoleniem od rutyny codziennego życia, od czasu do czasu bywa partia kart w gronie przyjaciół. Wszystko to kumuluje się pod nazwiskiem Kennedy. Ed Kennedy. Dziewiętnastolatek, którego ambicje (chwilowo) zakończyły się na posadzie taksówkarza, dostaje od losu szansę. Szansę na zmianę własnego życia, ale przede wszystkim na odmienienie żywota innych ludzi.
Zalążkiem nowego etapu jest napad na bank. Wbrew pozorom nie kończy się fortunnie dla samego sprawcy, lecz dla młodego taksówkarza, który zapobiega kradzieży. Nagłówki gazet obwieszczają tożsamość sezonowego bohatera, zaś on sam staje się adresatem dziwnych przesyłek. Dość nietypowych ze względu na zawartość, gdyż składają się z kart oraz zapisanych na nich wskazówek i okolicznych adresów. Warunkiem otrzymania następnych kart jest sukcesywne realizowanie wytycznych nieznanego adresata. Bynajmniej nie wiąże się to ze zorganizowaną przestępczością, bowiem jego zadaniem (jakkolwiek patetycznie to zabrzmi) jest niesienie pomocy tym, którzy ją potrzebują.
Akcja sprezentowana jest w całkiem zgrabnej formie, na którą składają się charakterystyczne pourywane zdania i wszędobylski humor. Przejawia się w komizmie sytuacyjnym, jak i licznych, pierwszoosobowych refleksjach taksówkarza. Niejednokrotnie można odnieść wrażenie uczestnictwa w kolejnych przedsięwzięciach głównego bohatera. Narracja i rozwój wydarzeń skutecznie trawią jakiekolwiek zapasy wolnego czasu. Choć z jednej strony bezsprzecznie lekkie pióro i fabularny magnes, z drugiej niestety wychodzi nieodparte uczucie, że "fabularnie" znamy zawartość najbliższych kilku stronic.
Pomijając aspekty bezpośrednio dotyczące otoczki fabularnej - Zusak skrzętnie notuje choroby toczące współczesne społeczeństwo. Prezentuje wzorcowe przejawy człowieczeństwa, które niezależnie od sytuacji trwają nadal. Refleksje odnajdujemy głównie w wewnętrznych monologach Eda, co też subiektywnie stwierdzę - wywołuje podobne stany u czytelnika.
Dodać należy do tego katharsis, kiedy to wertując kolejne kartki chciałoby się sprawdzić swoje siły w roli anonimowego posłańca. Przy tym całym pozytywnym przekazie o ludzkim szczęściu, o bezinteresowności i istocie życia - postępowanie i następstwa czynów taksówkarza wydają się nieco naiwne. Wbrew początkowej prezentacji Eda jako bezcelowego nieudacznika - dalsze strony powieści kształtują go jako dobroczynnego herosa z czterolistną koniczynką. Rzadko kiedy myliłem się odnośnie rozstrzygnięć, którym w większości przypisywałem pozytywny rezultat.
Ogólny wydźwięk jest nader pozytywny, bowiem Posłaniec prócz spełnienia swej podstawowej - rozrywkowej funkcji, pozostawia z przemyśleniami długo po doczytaniu ostatnich wersów. Autor wskazuje istotną wartość człowieczeństwa, podając to w nieco przesłodzonej formie, która mimo to jest wyjątkowo łatwostrawna. Słowa zachęty wydają się rzeczą oczywistą.