Znajdziemy miejscowości, które są istną plątaniną uliczek. Jednak ja zaproszę was do, pod tym względem wyjątkowego, miejsca, w którym bardzo łatwo się zgubić. Kochani, kto ma odwagę odwiedzić „Miasto labiryntów”?
Publikacja, którą przygotował Jarosław Adam Kalinowski to miód na moje serce. Uwielbiam książki z zadaniami, które łączy jakiś motyw. W tym przepadku mamy skarbnicę labiryntów, ale to nie wszystko. Książka jest fabularyzowana. Na pierwszej stronie wita nas burmistrz miasta, z którym przekraczamy jego bramy. Potem poznajemy kolejnych mieszkańców i miejsca, a w każdym z nich trzeba rozwiązać jakiś problem pokonując poplątane korytarze labiryntów. Zadania są ze sobą powiązane i płynnie przechodzą z jednego w drugie. Taka forma wciąga w wir przygody.
Różnorodność labiryntów jest zachwycająca. Będziemy poruszać się po ekranie radaru, po ciele robota, po kopertach, balonach, liliach wodnych, we wnętrzu jabłka. Mogłabym długo wymieniać. Autor naprawdę puścił wodze wyobraźni projektując tę publikację. Fakt, że momentami odbiorca musi się zastanowić, jak poruszać się po danym terenie, ale coś za coś. Po to sięgamy po takie książki, żeby ruszyć głową.
Dla kogo jest przeznaczona ta publikacja? Na moje oko, jest to świetna zabawa, dla małych i dużych. Zabawne, kolorowe ilustracje zaproszą tych pierwszych do zabawy, a skomplikowane zawijasy niektórych labiryntów zachęcą tych drugich do dołączenia. Powiem wam, że niektóre zadania są naprawdę trudne i można dostać oczopląsu, kiedy patrzy się na zamotany zbiór, w którym mamy znaleźć drogę. Nie szalałabym z zakupem książki, dla młodszych dzieci, bo mogą się zniechęcić. Co prawda moja pięcioletnia córka rozwiązała kilka zadań, ale z naszą pomocą i szybko się zmęczyła. W tej zabawie potrzeba jednak nieco cierpliwości. Wracając jeszcze do poziomu trudności. Właściwie trochę brakuje jego oznaczenia. Przyznam, że nie za bardzo mam pomysł, jak go ocenić, ale w wydawnictwie powinni znaleźć się ludzie biorący forsę za takie rzeczy. Zadanie dla nich.
Publikacja „Miasto labiryntów” okazała się zajmującą zabawą. W dzieciństwie przebyłam mnóstwo labiryntów w różnych kreatywnych książkach, ale podobnej do tej nie kojarzę. Zawiera tylko jeden typ zdań, a przy tym tak różnorodnie opracowanych graficznie, że każde kolejne jest dla nas wyzwaniem. Do tego fabuła, która je spaja jest genialnym dodatkiem. Jarosław Adam Kalinowski nie tylko narysował gors labiryntów, ale wcielił się w „mistrza gry” przygotowując zabawną oprawę.