Poćwiczymy?
„Domowy fitness. Zapomnij o siłowni” Scott Tudge
wyd. Muza
rok: 2011
str. 176
Ocena: 5/6
Ćwiczyć każdy może. Czasem lepiej, czasem gorzej. Taka zasada przyświeca każdemu człowiekowi, który pragnie utrzymać jako taką formę. Chyba nikomu nie są obce ćwiczenia. No może dla niektórych są nieco bardziej dalekie, niż dla innych. Dla mnie… ćwiczenia były zawsze jakimś tłem. Niekoniecznie codziennym, ale zawsze. Podstawówka, szkoła średnia, studia. Na każdym etapie wf. To przeżył chyba niemal każdy. W trakcie studiów rozpoczęłam zajęcia fitness, chodziłam na basen. Po studiach uznałam, że logiczniej wydawać środki na własny sprzęt, niż na zajęcia z trenerem. Zakupiłam sprzęt, zaczęłam ćwiczenia i… dość szybko sprzęt zaczął zarastać kurzem, a ja przysłowiowym „tłuszczykiem”. A potem już poleciało: dieta, ćwiczenia, zwątpienie i zarzucenie wysiłków. I tak w koło. Teraz jestem na etapie kolejnej diety, więc książkę Domowy fitness… przywitałam z wielką radością w moim domu.
Zgodnie z tytułem oraz informacjami zamieszczonymi na okładce, książka ma wspomóc czytelnika w stworzeniu własnej, domowej „siłowni”. Poradnik zawiera 48 ćwiczeń, które przedstawione zostały krok po kroku, oraz 120 programów treningowych. Co kryje się pod tymi zwrotami? Przekonajmy się.
Pierwsze co mi się rzuca w oczy to fakt, że książka posiada twardą oprawę a wewnątrz sztywne kartki. Dla mnie oznacza to przede wszystkim, że książka zostanie ze mną na lata i nie ulegnie szybkiej degradacji. To mnie cieszy. Poradnik składa się z trzech zasadniczych części. Pierwsza z nich zawiera informacje dotyczące podstawowej sprawności fizycznej. Dowiemy się z niej, czym jest i jak wyliczyć takie wskaźniki jak BMI czy BMR, co daje nam mierzenie ciśnienia krwi czy badanie poziomu cholesterolu. Autor prezentuje nam tu również sprzęt, jaki będzie konieczny do wykonania zaprezentowanych w książce ćwiczeń. I tu pojawia się pierwszy problem. Większości z tego sprzętu przeciętny człowiek nie posiada, a nawet jeśli posiada jego część, to zwykle nieznaczną. Ja posiadam… piłkę do fitnessu, matę i swego rodzaju odważniki. Co do pozostałego sprzętu, to cóż… w grę wchodzi jednie kreatywne wykorzystanie mebli . Dość istotnym elementem części pierwszej poradnika jest Wybór celu treningowego. Dzięki niemu czytelnik dowiaduje się, jak podejść do problemu i co jest albo, co może być, w jego wykonaniu realne. Obieramy taki cel, który będzie dla nas najlepszy i do którego wykonania posiadamy wymagane oprzyrządowanie.
Druga część zawiera Ćwiczenia i programy. Trochę trudno jest się połapać w tym, jak skorzystać z tej części, jednak gdy się już zrozumie, jak została ona zbudowana, to dużo łatwiej z niej korzystać. Zaprezentowano tu osobno ćwiczenia i opisy poszczególnych programów. Ćwiczenia zostały odwzorowane na fotografiach oraz szczegółowo je opisano.
Część trzecia dotyczy zachowania zdrowia i kondycji. Autor pokrótce mówi tu o odpowiedniej diecie, uwodnieniu organizmu oraz kaloryczności poszczególnych produktów. Z części tej dowiemy się również jak będzie wyglądała proporcja tłuszczu w naszym organizmie podczas programu treningowego oraz jak unikać urazów.
Ogólnie powiedzieć muszę, iż książka została bardzo dobrze skonstruowana, a autor wykazał się dużą pomysłowością podczas jej tworzenia. Napisana jest w taki sposób, iż czytelnik już teraz, zaraz, ma ochotę położyć się na podłodze i rozpocząć ćwiczenia. Autor zwraca w poradniku uwagę na wiele istotnych aspektów, na które przeciętny zjadacz chleba zwykle nie patrzy i którymi się nie przejmuje, jak się okazuje, niesłusznie. Ja jestem dopiero na początku jednego z programów, trudno jest mi więc stwierdzić, jakie będą efekty. Jednak dzięki wskazówkom zawartym w książce, dużo łatwiej jest mi się zmotywować do codziennych ćwiczeń. Wierzę więc, że efekty będą takie, jakie być powinny. Książkę polecam każdemu, bez wyjątku.
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Muza