Pięćset milionów hinduskiej księżniczki recenzja

Pięćset milionów kością niezgody

Autor: @Darcy ·4 minuty
2011-11-05
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Juliusza Verne nie muszę chyba nikomu przedstawiać. Z pewnością wielu z was zetknęło się już z jego powieściami czy to mimochodem o nich słysząc, czy czytając z premedytacją. Pomimo że powieściopiszarz odszedł na łono Abrahama ponad sto lat temu, to historie przezeń przedstawiane są czytywane do dziś i mogą służyć za wzór dla wielu osób, pragnących nauczyć się tworzyć dzieła tak bardzo wciągające, jak czynił to on. Lista książek autorstwa Verne'a prezentuje się dumnie w porównaniu z innymi znakomitymi autorami z czasów, w których żył, bowiem niewielu mogło poszczycić się tak bogatym biogramem. Być może to ślepy traf sprawił, że zyskując sposobność do przeczytania jednej z powieści tego pisarza, trafiłam na Pięćset milionów hinduskiej księżniczki, lub cokolwiek innego. Jednego jestem pewna; bardzo cieszę się, że postanowiłam sięgnąć po to dzieło, chociaż muszę przyznać, że wcześniej nie byłam wierną wielbicielką akcji osnutej wokół wątków przygodowych, lecz ta książka przełamała żywione przeze mnie stereotypy i sprawiła, że z następnym razem już z chęcią będę zagłębiała się w lekturze tego typu powieści.

Pomimo że chciałabym przejść od razu do meritum, postanowiłam omówić stronę graficzną książki, bo ta z całą pewnością na to zasługuje. Już nie bacząc na twardą oprawę, dzięki której mogłam nosić ze sobą tom w rozmaite miejsca, nie przejmując się, że coś mu się stanie, oraz nie wchodząc w szczegóły odnośnie dobrej jakości czcionki, muszę zagaić odnośnie licznych rysunków zamieszczonych we wnętrzu wydania. Wcześniejsza powieść tego pisarza, którą miałam okazję przeczytać, nie posiadała podobnych ilustracji i choć nie stanowią one o wartości dzieła literackiego, to o wiele milej się czyta, mogąc raz po raz zaglądać na przeciwną stronę i porównywać wytwory swojej wyobraźni z tymi, które zaprezentował grafik, chociaż te niekiedy były diametralnie odmienne. Obok możecie zobaczyć jeden ze szkiców w wykonaniu Léon'a Benett'a.


Skoro nadmieniłam już o tym, to mogę z czystym sumieniem przejść do wydarzeń przedstawionych w Pięciuset milionach hinduskiej księżniczki. Pewnego człowieka nauki, doktora Sarrasin'a, zupełnie niespodziewanie odwiedza człowiek insynuujący, że jest on spadkobiercą niebagatelnej sumy pieniędzy. Jak często bywa w takich przypadkach, za chwilę zlatują się sępy pragnące uszczuplić majątek doktora choć o grosz. Bywają również tacy, którzy, widząc w znajomości z kimś wartym tak wiele, postanawiając odnosić się do doktora z niekrytym szacunkiem, chociaż wcześniej zachowywali się w stosunku do niego co najmniej powściągliwie. Jeżeli mówimy już o tej pierwszej kategorii, to nie sposób nie przedstawić w tym momencie Herr Schlutzego, który również był pretendentem do majętności. Nic więc dziwnego, że postanowił rościć sobie prawa do spadku, skoro od lat darzył rasę łacińską nieskrywaną niechęcią, co rusz manifestując wyższość nad nią rasy germańskiej. Nie inaczej było w tym przypadku, ponieważ nie dość, że otrzymał pięćset milionów, to postanowił uzurpować sobie również zamysł Sarrasina, z tym że zamiast krainy szczęścia, jaką zamierzał wybudować doktor, utworzył wielką fabrykę, w której budowano przeróżną broń. Mając na względzie wcześniejsze uprzedzenia tego wzniosłego mężczyzny względem Francuzów nie sposób nie wywęszyć w tym podstępu, który postanowił pojąć młodzieniec wierny podziwianemu człowiekowi. Wyruszył zatem prosto w sidła wroga, aby poznać istotne informacje i przekazać je mentorowi. Tak w kilku słowach można streścić zawiązanie akcji. Nie chciałabym skracać wszystkich perypetii z tym związanych, gdyż niechybnie odebrałoby to wam chęć przystąpienia do lektury.


Ostatnimi czasy sięgałam po powieści z kanonu, wielokrotnie rażące pełnym patosu językiem oraz sprawiające, że trzeba kilka razy pomyśleć nad pewnym zdaniem, aby całkowicie zagłębić jego istotę. Zatem gdy mimochodem spojrzałam na pierwszą stronę dzieła Verne'a poczułam rosnącą ulgę, a jednocześnie entuzjazm. Przystępując do lektury tylko jednego rozdziału (tak sobie wmawiałam na początku), nawet nie dostrzegłam, kiedy z dwunastej strony przeszłam na stronę siedemdziesiątą ósmą. Od dawna nie czytałam czegoś, w czym narracja byłaby tak swobodnie prowadzona niczym monolog do czytelnika, który ten ma chęć raz po raz powtarzać w myślach. Ponadto fascynująca fabuła, dobrze wykreowane postaci i talent, jaki bezdyskusyjnie posiada Juliusz Verne sprawiły, że nie potrafiłam oderwać się od powieści i nawet wówczas, kiedy musiałam zrobić coś innego, odkładałam to na chwilę późniejszą, by tylko przeczytać te kilka stron pozostałych do zakończenia rozdziału.


Reasumując, doszłam do wniosku, że twórczość Juliusza Verne'a, a w szczególności Pięćset milionów hinduskiej księżniczki, są warte poznania. Autor potrafi operować językiem, nie rażąc potocznymi frazami, a jednocześnie opisując wszystkie wydarzenia przystępnie, a zarazem kunsztownie. Teraz wiem, że nie bez powodu od tak wielu lat książki napisane przez ów pisarza są tłumaczone na wiele języków, ale także znajdują odbiorców. Ich fenomen nie jest mi jeszcze do końca znany, ponieważ nie przeczytałam wystarczająco wielu dzieł twórcy, co postaram się zmienić w przeciągu najbliższych kilku lat. Mogę więc z niezmąconą pewnością oszacować, że absolutnie każdy powinien sięgnąć po coś autorstwa Verne'a. Nie wspominając o młodszych czytelnikach, który wielokrotnie lubują się w wartkiej akcji, starszych miłośników książek również powinna zaciekawić ta pozycja. Pozostaje mi tylko powiedzieć, że na pewno nie raz i nie dwa na moich półkach zagości nazwisko autora.


Recenzję opublikowałam również na: recenzje-powiesci.blogspot.com

Moja ocena:

Data przeczytania: 2011-11-05
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Pięćset milionów hinduskiej księżniczki
5 wydań
Pięćset milionów hinduskiej księżniczki
Juliusz Verne
7/10
Seria: Podróże z Verne'em

Nowa seria wydawnicza Wydawnictwa Zielona Sowa „Podróże z Verne’em” zawiera 14 powieści Juliusza Verne’a. Obok utworów należących do kanonu twórczości francuskiego klasyka, prekursora science fiction,...

Komentarze
Pięćset milionów hinduskiej księżniczki
5 wydań
Pięćset milionów hinduskiej księżniczki
Juliusz Verne
7/10
Seria: Podróże z Verne'em
Nowa seria wydawnicza Wydawnictwa Zielona Sowa „Podróże z Verne’em” zawiera 14 powieści Juliusza Verne’a. Obok utworów należących do kanonu twórczości francuskiego klasyka, prekursora science fiction,...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @Darcy

Skarb Atlantów
Kronika prawdy...

Do zdecydowania się na przeczytanie powieści Agnieszki Stelemarczyk z cyklu Kroniki Archeo, pt. Klątwa złotego smoka, przywiodło mnie w pewnym stopniu piękne wydanie ksi...

Recenzja książki Skarb Atlantów
Juniper Berry i tajemnicze drzewo
Sens marzeń...

Czym jest szczęście? Czy szczęście zależne jest od punktu patrzenia? A może przybiera dokładnie te same barwy, lecz w różnych odcieniach? Juniper Berry jest córką sławne...

Recenzja książki Juniper Berry i tajemnicze drzewo

Nowe recenzje

SPQR. Historia starożytnego Rzymu
Stary Rzym w nowej odsłonie
@konrad.mora...:

Sądzę, że gdy Mary Beard kreśliła ostatnie litery swego dzieła pt. "SPQR. Historia Starożytnego Rzymu" to musiała przem...

Recenzja książki SPQR. Historia starożytnego Rzymu
Każdego dnia
O rodzinie słów kilka
@Szarym.okiem:

Nie oceniaj książki po okładce. Ale czy to nie ona właśnie jest tym pierwszym impulsem, który sprawia, że sięgamy po da...

Recenzja książki Każdego dnia
Rozgrzej moje serce
Rozgrzej moje serce
@Zaczytany.p...:

"Rozgrzej moje serce " ~ A. Sour (współpraca reklamowa z wydawnictwem) [...] – Czuję, jak odpływasz w moich ramionach...

Recenzja książki Rozgrzej moje serce
© 2007 - 2024 nakanapie.pl