"Mój siedemnasty dzień powstania zakończył się, gdy zgasła na niebie ostatnia gwiazda. Kiedy nad ranem kładłam się do łóżka, całkowicie zapomniałam o przepowiedni. Słowa Wena upewniły mnie w tym, że nie mam się czym martwić."
"Cesarstwo Cienia" jest debiutem literackim Malwiny Kubiczek. Z tego co widziałam, autorka publikowała swoją historię na Wattpadzie, gdzie zdobyła rzeszę fanów. Ja ją poznałam po raz pierwszy w wersji papierowej i dziś opowiem Wam o niej kilka słów.
Odbieranie dzieci rodzicom. Zabieranie ich do Zakonów. Życie na kontroli. Witamy w Zakonie Cienia!
Mamy tu przedstawiony świat fantastyczny w zasadzie od podstaw, a cienie są jego ważną częścią. Sha'ri to postacie, dla których codziennością stały się płatne zlecenia; porwania, zabójst₩a, bezwzględne i krwawe czyny. Posiadają niezwykłą zdolność przybierania wyglądu każdego stworzenia. Główna bohaterka Li jest Cieniotkaczką (kocham tą nazwę). W dniu swoich siedemnastych urodzin otrzymuje wizję, która wszystko zmienia. Niestety po równie felernym zadaniu, traci zaufanie swojego mistrza. Dodajmy do tego porwanie księcia... cóż, brzmi jak plan doskonały. Jednak nie jest zdolna do najgorszego.
Świat Kubiczek jest przedstawiony z każdej strony. Autorka ma bardzo ciekawy styl; z jednej strony prosty, przyjemny w odbiorze, a z drugiej ubarwiony w słowa i kwieciste opisy. Jest to zupełnie nowy system, budowany od początku, co widać w wielu momentach powieści. Trochę zajęło mi odkrycie zasad i reguł panujących w Ven Lar (na wyklejce jest mapka!!!), ale to co tam zastałam w wielu momentach było zaskakujące. Wszystko tu dotyczy cienia. Magiczne zdolności, kontrolowanie mroku. Nie wiem czy spotkałam się kiedyś z podobną historią. Było to bardzo oryginalne i "świeże" spojrzenie. Główna bohaterka jest niezwykle pomysłowa, co przejawia się w wielu jej zachowaniach (przejmowanie cienia, hmm?). Polubiłam ją od pierwszych stron. Nie boi się sięgać po nawet najtrudniejsze zadania i zawsze ceni swoich przyjaciół. Co prawda czasami zawodzi, kłamie a nawet ucieka się do podstępnych metod, ale to sprawia, że wydaje się bardziej ludzka. Bardzo podobała mi się jej relacja z Wenem, ponieważ dostarczała mi mnóstwa rozrywki. Jeśli chodzi o innych, bo musicie wiedzieć, że bohaterów jest tutaj wielu, to sceny z "książątkiem" rozpalały mi serducho. Książkę czytało mi się dobrze, choć miałam przestoje. Po pierwsze, mnogość postaci, która była czasami zwodnicza. Trochę zajęło mi ich dopasowanie i pełne poznanie, ponieważ często gubiłam się podczas lektury. Podobnie wyglądała moja relacja z długością rozdziałów, które miały ponad dwadzieścia stron. Nie jest to moja ulubiona część książki, ale jeśli Wam to nie przeszkadza, to nie będziecie mieli z tym problemu.
"Cesarstwo Cienia" zaskakuje zakończeniem. WIECIE CO TAM SIĘ WYDARZYŁO?! Intryga. Chaos. Tego się nie spodziewałam. Jest to zdecydowanie najmocniejsza strona powieści i już z niecierpliwością czekam na kolejny tom!
[ Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Prószyński Young ]