"O pięknie" to trzecia książka Zadie Smith, która odniosła niesamowity sukces oraz zdobyła uznanie wielu czytelników. Pierwszym tomem tej autorki był "Łowca autografów", który miałam okazję już recenzować, drugim "Białe zęby". Muszę szczerze i otwarcie powiedzieć, że książka zrobiła na mnie o wiele, wiele lepsze wrażenie, niż "Łowca autografów", jednak nie wystarczalne, abym uznawała ten tytuł za arcydzieło. Po prostu w stylu autorki jest coś, co nieco mnie odrzuca od jej książek. "O pięknie" było mi wyjątkowo bardzo ciężko czytać, gdyż sami bohaterowie powieści, nie przypadli mi do gustu. Głównymi postaciami z którymi będziemy mieli do czynienia przez cały tom jest wielodzietna rodzina o nazwisku Belsey. Dwójka rodziców i trójka dzieci jest grupką zupełnie różniących się od siebie ludzi. W zasadzie tą piątkę łączy tylko jako więź rodzinna oraz wspólny dach, nic poza tym. Inne zainteresowania, kolory skóry, wyznania, zasady powodują z tych ludzi kompletnych arogantów dla stylu życia, jakie każdy z nich prowadzi. W zasadzie w życiu Belsey'ów możliwe, że nie doszłoby do żadnych zmian, gdyby nie fakt, że ich najstarszy syn z którym wiązali wielkie nadzieje, postanowił ożenić się z najmniej odpowiednią osobą, córką wroga swojego ojca. Książka rozpoczyna się od e-maili wysłanych przez syna do ojca. Jest to w pewnym sensie prolog książki i kończy się na momencie, kiedy to Jerome oświadcza odbiorcy, ze chce się ożenić. W rodzinie rozpętuje się istne piekło, bo mężczyzna nie chce się godzić na ślub, jego rodzina nie ma nic przeciwko, aż do momentu, gdy sama nie ulega nienawiści Howarda. Wszystko byłoby pięknie i naprawdę cudownie, bo w swojej książce autorka porusza wiele problemów, a przy tym cały czas stara się nie schodzić z pewnego poziomu humoru, aby czytelnik nie zaczął się nudzić, ale jak dla mnie od pewnego momentu w książce zaczęło się coś psuć i była ona dla mnie jak cegła dla tonącego na środku jeziora. Nie spodobał mi się nieco idealizm rodziny Kippsów i ich zagorzała wiara w boga, a znowu rodzina Belsey'ów po prostu wydała mi się dziwna. Autorka w swojej książce promuje coś podobnego do amerykańskiego humoru, czyli rzeczy przeciętnie głupie, które nikogo nie bawią, a jednak publiczność w tle się śmieje. Owszem, przyznaje, że książka porusza problemy i tym podobne. Na początku i dalej książka wydaje się ciekawa, ale potem już ciąży i często ma się chęć oddania jej z powrotem na miejsce na półce - oczywiście jest to tylko moje zdanie i nie należy się nim ślepo kierować. W "O pięknie" znajdziemy wiele powrotów do przeszłości bohaterów oraz historii z ich życia. Niektórym będzie to przeszkadzać mniej, niektórym bardziej. Najmilej z całej lektury mimo wszystko, wspominam chyba koniec, kiedy to tytuł ukazuje się w całości prawdą tyczącą się całego tomu. "O pięknie" różni się od "Łowy autografów". Może nie da się tego dostrzec z zewnątrz, bo okładki są w tym samym stylu, ale w środku książki są zupełnie inne. "Łowca autografów" posiadał w sobie wiele ilustracji, tu tego nie ma. "O pięknie" to prosta, lita cegła, która składa się jedynie z tekstu. Jest to nowsze wydanie poprzedniego, więc trudno nie wspomnieć o nowym wyglądzie. Cóż, tak samo jak miało to miejsce w "Łowcy autografów", czy "Białych zębach" okładka niewiele mówi o treści. W zasadzie to okładki wszystkich trzech tomów nie są wcale spokrewnione z zawartością, ładnie wspólnie wyglądają i tyle. Mnie książka nie zachwyciła, ale założę się, że osoby, które lubią powieści z życia wzięte z odrobiną humoru i nauki, będą zachwycone.