„He’s dangerous” to debiutancka powieść Sylwii Kubali. Ukazała się na Wattpadzie, gdzie zdobyła ponad milion odsłon i stała się hitem.
Lori Abbott ma siedemnaście lat i oddanych przyjaciół. Razem z Joshem, Alexem, Nathanem i Lukiem tworzą zgraną paczkę od wielu lat. W dniu jej siedemnastych urodzin przyjaciele przygotowują dla nastolatki przyjęcie niespodziankę. Ten dzień jest dla dziewczyny idealny, tym bardziej, że kończy się wymarzonym pocałunkiem. Następnego dnia, kiedy Lori próbuje się skontaktować z przyjaciółmi, okazuje się, że zniknęli. Wszyscy, cała czwórka. Mało tego, razem z nimi zniknęły ich rodziny. Chłopcy nie odbierają telefonów, a ich domy stoją opuszczone. Co mogło się stać? Jakim cudem nagle wszyscy zniknęli? Czy wrócą? I co na nich czeka, jeśli wrócą?
„He’s dangerous” to mafijny romans dla nastolatków, który kupił mnie opisem i oczarował piękną okładką. Najbardziej zainteresował mnie tajemniczy wątek nagłego zniknięcia czwórki przyjaciół Lori wraz z rodzinami. Takie rzeczy nie dzieją się raczej zbyt często. Ba, nawet w książkach ciężko znaleźć taki wątek. Opis zapowiadał fascynującą, zdecydowanie niebanalną lekturę. Pomysł miała autorka świetny, to trzeba przyznać, jednak wykonanie nieco kuleje. Rozwiązanie wątku, który najbardziej mnie interesował, przyszło zbyt szybko, a po nim pojawiły się kolejne wątki i kolejne. Jest tych wątków całkiem sporo, a ich nagromadzenie dezorientuje i przytłacza. Niby dzieje się dużo, ale dzieje się niemal wszystko i nawet ciężko jest tak naprawdę określić, o czym właściwie jest książka. Każdy nowy element tej historii, który zostaje do niej wprowadzony, jest rozwiązywany równie szybko, co nie pozwala na głębszą interakcję z treścią. Zanim dobrze się zainteresowałam i wciągnęłam w dany wątek, on już się kończył. To zabrało mi niestety sporo przyjemności z lektury, bo nie było w niej napięcia, oczekiwania czy jakiejś głębszej tajemnicy.
Zwroty akcji w powieści są, owszem, i to one pchają fabułę do przodu, dzięki czemu akcja jest w miarę szybka. Ja lubię, kiedy coś się dzieje i dobrze, że w powieści dzieje się dużo. Nie do końca jednak to „dużo” zostało przemyślane, bo książka jest zwyczajnie przeładowana wątkami i wkrada się w nią chaos. Myślę jednak, że nie każdemu takie prowadzenie akcji będzie przeszkadzać. Ja miałam z tym mały problem. Nie potrafiłam się z tego powodu zaangażować w stu procentach w toczące się wydarzenia, moje myśli uciekały co jakiś czas gdzieś indziej. Nie poczułam też za bardzo chemii z bohaterami. Mogę nawet stwierdzić, że były momenty, w których zlewali mi się w jedno. Sprawy nie ułatwiało określanie postaci kolorem ich włosów, jak „brunet” czy „szatynka”, co powtarzało się w powieści wiele razy i doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Styl autorki jest prosty, przystępny i przyjemny. Byłby bardziej, gdyby nie ciągłe powtórzenia. Ale na to można machnąć ręką, bo to przecież debiut. Widać, że autorka ma potencjał i ogromną wyobraźnię i jeszcze na pewno pokaże, na co ją stać. Rozdziały są w powieści krótkie, co nadaje jej dynamiki, a niektóre pomysły i rozwiązania fabularne są naprawdę ciekawe.
„He’s dangerous” to lekka, niewymagająca rozrywka na jeden lub dwa wieczory, przede wszystkim dla nastoletnich odbiorców. Mimo że ta pozycja nie do końca przypadła mi do gustu, uważam, że jak na debiut nie jest źle. Przede wszystkim jednak widzę u autorki potencjał na dużo więcej i czekam, aż rozwinie skrzydła. Być może miałam wobec tej powieści zbyt duże oczekiwania po rewelacyjnym opisie i dlatego nie spodobała mi się tak bardzo, jak chciałam. Uważam, że najlepiej sprawdzić ją samodzielnie. Bo może się podobać, szczególnie, jeśli należycie do jej głównego targetu.