Isaac Marion urodził się w 1981 roku. Już jako dorosły mężczyzna imał się różnych zajęć zarobkowych, między innymi zawoził łóżka dla pacjentów hospicjów, czy tez pracował z dziećmi z rodzin zastępczych. „Ciepłe ciała” są jego debiutancka powieścią.
Głównym bohaterem jest R, nieprzeciętne zombie, który nie pamięta niczego ze swojego ludzkiego życia i usilnie stara się zmienić ten stan rzeczy. Nasz bohater razem z grupą pobratymców zamieszkuje na terenie opuszczonego lotniska, a głównym celem ich życia jest polowanie i pożeranie ostatnich Żywych, ukrywających się na terenie opuszczonego miasta. Nikt nie pamięta, w jaki sposób i z jakiego powodu, świat zalała fala zombie.
Ulubionym przysmakiem Martwych jest mózg, ponieważ w czasie jego spożywania, nie tylko przedłużają swoją egzystencję, ale także poznają wspomnienia zmarłego. To właśnie w taki sposób w R poznaje Julie i postanawia ją ocalić. Podstępem przemyca ją do swojego „mieszkania” na lotnisku. Początkowo dziewczyna obawia się swojego wybawcy, ale bardzo szybko zaczyna go poznawać i pomiędzy nimi zaczyna się rodzic pewna więź, która zmienia nie tylko głównego bohatera, ale także resztę świata, która na tą zmianę się godzi. Jaki finał będzie miała ta nietypowa historia? Przekonajcie się sami sięgając po tę powieść.
Autor przenosi nas do świata w dużej mierze rządzonego przez zombie, które tym razem nie są już bezmózgimi maszynami do zabijania, które do tej pory poznawaliśmy pop przez filmy lub literaturę. W „Ciepłych ciała” Pan Marion dał nam możliwość lepszego ich poznania oraz ujrzenia, że nawet takie istoty mogą ewoluować w „lepszą stronę”, a prekursorem tych zmian, jest właśnie nasz główny bohater. Udowadnia on, że nawet Martwi mogą mieć marzenia i uczucia. Dlatego muszę się zgodzić z ostatnią częścią wypowiedzi (tą z okładki) Stephanie Meyer, iż nie przypuszczałam, że zombie może być tak ujmujący i obudzić we mnie pragnienie chronienia i pocieszania go w trudnych chwilach.
Jeżeli chodzi o akcję to nie jest ona porywająca, ani szybka. Raczej skłaniałabym się do określenia jej jednostajną, ponieważ monotonna też nie jest. Tempa nabiera dopiero pod sam koniec powieści. Co do fabuły to jest ona prowadzona w bardzo płynny i nieskomplikowany sposób, chociaż wszystkie wydarzenia poznajemy po przez narracje pierwszoosobową prowadzoną przez R. Większa jej część dotyczy jego rozterek emocjonalnych, marzeń oraz problemów natury egzystencjalnej. Jednak pokazane jest to w sposób barwny i ciekawy, więc czytelnik nie ma okazji do nudy. Mogę, więc powiedzieć, że jest to kolejna książka, w której nie przeszkadza mi nawet w najmniejszym stopniu, że fabuła „rysowana” jest przez głównego bohatera.
Jak dla mnie „Ciepłych ciał” raczej nie można określić ani horrorem, a już na pewno nie romansem paranormalnym. Wydaje mi się, że jest to coś pomiędzy oboma tymi gatunkami, ponieważ występują tu najważniejsze elementy każdego z nich. Mamy uczucie pomiędzy istotą ludzką i taką, która raczej nie powinna chodzić po ziemi, no i mamy pożerających ludzi „zombiaków”. Natomiast najwięcej miejsca w książce autor poświęca antyutopijnemu opisowi świata, jaki ludzie stworzyli sobie sami po przez swoją zachłanność i chciwość. Tak, więc można powiedzieć, że jest to zbitek kilku, potencjalnie niepasujących do siebie, gatunków literackich, które autor „wypaczył” i połączył w spójną całość swojej historii.
Zawiodłam się tylko na tym, że autor nie rozwinął szerzej wątku zmian, jakie zaszły w parze bohaterów po tym jak zrozumieli, że to co ich łączy to coś więcej niż przyjaźń, a także ogólnikowy opis, jakie zmiany zaszły z tego powodu w innych zombie na całym świecie. Denerwujące może także być całkowite pominięcie wątku dotyczącego całego przeobrażenia społeczeństwa w chodzące żywe trupy. Może jest to celowe, ponieważ autor chce mieć możliwość napisania w przyszłości sequelu tejże historii?
Co do języka, jakiego używał autor w czasie pisania, to jest on prosty i zrozumiały dla wszystkich, dzięki czemu książkę czyta się naprawdę bardzo szybko. Uważam także, że z książką naprawdę warto się zapoznać.