Nie jestem osobą, która bierze sobie do serca opinie innych, dlatego kiedy przeczytałam niezbyt pochlebną recenzję tej książki w ogóle się tym nie zraziłam. Chciałam sama wyrobić sobie o niej zdanie.
Shirleen od początku serii dała się poznać jako wystrzałowa kobieta w średnim wieku która niczego się nie boi. Niezwykła i cudowna, która pomimo ciężkiego życia nie załamała się a wręcz walczyła o szczęście.
„Nie chciałam wiedzieć, czy może jest jeszcze bardziej fantastyczny niż się spodziewałam. Nie interesowało mnie również, czy potrafiłby być mniej bajeczny, choć akurat to stanowiłoby najlepsze dowód, że jednak jest człowiekiem. Słowem, nie chciałam prowokować niczego, co mogłoby pogłębić mój ból, kiedy ta sprawa dobiegnie końca”.
Chyba nikt nie zasługiwał na szczęście tak bardzo jak ona. Wręcz chciałam tego, żeby była szczęśliwa, ale na szczęście Moses okazał się nie przejednany. Nie chciał odpuścić i to sprawiło, że momentalnie go pokochałam a także za to jak odnosił się do niej. Z szacunkiem, przyjaźnią i co najważniejsze miłością.
Moses to mężczyzna marzeń. Szarmancki, wesoły, dążący do swoich celów i co najważniejsze nie poddający się. Takiego właśnie faceta wyobrażałam sobie myśląc o niej. Pomimo trudnych przejść z byłą żoną potrafił wyjść na prostą. Było mi go szkoda, bo czuł się współwinny rozpadu małżeństwa – co według mojego zdania nie było jego winą. Ale brawa dla niego, że tak czuje. Rozwód zniszczył go finansowo i psychicznie. Jego walka o dzieci sprawiała, że liczyłam na to, iż jego żona dostanie za swoje.
To moja pierwsza książka, w której bohaterami są ludzie w średnim wieku. Miło było przeczytać taką książkę, zwłaszcza że nie był w niej wyidealizowanego obrazu mężczyzny – młodego przystojniaka z sześciopakiem a zwykłego mężczyzny, po pięćdziesiątce który w dalszym ciągu potrafi się bawić. To, że pracował z trudną młodzieży tylko dodawało mu uroku.
Ta książka jak również pozostałe utrzymane zostały na takim samym poziomie co jest niezwykle trudne przy tak wielkich seriach, bo zazwyczaj kolejne części stają się nudne. Zabawne, ciekawe, szczere – to jest to co najbardziej sobie cenię w tekstach.
Nie zgadzam się z tym, że książka była nudna jak to pisało kilka osób. Fakt nie było tyle akcji co w poprzednich książkach, ale zakończenie serii historią Shirleen w sposób spokojny bardzo mi się spodobało.