Nicholas Sparks, to amerykański pisarz, którego książki tłumaczone są na różne języki i wydawane w milionowych nakładach. Znany jest między innymi z powieści takich jak „Pamiętnik”, „Jesienna miłość”, „I wciąż ją kocham” czy „Ostatnia piosenka”. Jego powieści bardzo szybko stają się bestsellerami, a reżyserzy chętnie ekranizują jego dzieła.
Czytając „List w butelce” nie mogłam uwierzyć, że książka tak bardzo mnie pochłonęła. Wiedziałam, że Nicholas Sparks jest cenionym pisarzem, ale nie sądziłam, że moje pierwsze zetknięcie z jego twórczością wstrząśnie mną do głębi, oczywiście w pozytywnym znaczeniu tych słów. Miałam również to szczęście, że nie oglądałam ekranizacji powieści, w zasadzie dowiedziałam się o filmie szukając informacji na temat autora. Zarówno książka jak i film podbiły serca wielu osób, w tym oczywiście i moje.
Po przeczytaniu tej jakże emocjonującej powieści, cały czas czuję w głowie wir przeróżnych myśli, mimowolnie analizuję i przeżywam wciąż od nowa całą historię. Mimo, że w książce dominuje wątek miłosny, nie jest to łatwa miłość, w której nie liczy się nic innego tylko dwoje ludzi. Dzięki opowieści, poznajemy Theresę i Garetta. Ona – dziennikarka po trzydziestce, matka nastolatka, rozwódka szukająca mężczyzny, który patrzyłby na nią nie przez pryzmat urody, ale z czułością i troską, bez względu na wszystko. On – w podobnym wieku, pasjonat żeglugi, wdowiec, który nie umie pozbierać się po śmierci żony.
„Bez Ciebie jestem zgubiony. Pozbawiony duszy, dryfuję bez domu; samotny ptak, który nie ma dokąd odlecieć. Jestem wszystkim i jestem niczym” [1]
Jestem pewna, że każda kobieta, która zacznie czytać „List w butelce” od razu pokocha Garetta. Mimo, że po śmierci Catherine – żony Garetta, minęły już trzy lata, on ciągle wraca do wspomnień o ukochanej. Ich miłość była niezwykła, niepowtarzalna, uczciwa, przepełniona troską o siebie, była po prostu idealna. Oboje znali się od dziecka i mimo, że ich losy, w którymś monecie się rozeszły, życie znów dało im szansę i postawiło naprzeciwko. Postanowili już nigdy się nie rozstawać, wzięli ślub i przez sześć lat byli nieskazitelnym małżeństwem, do czasu gdy Catherine zginęła pod kołami samochodu. By ukoić ból, który mimo upływu czasu nadal tkwił w sercu niczym cierń, Garett zaczął pisać listy do żony, z których wyraźnie biła tęsknota, smutek, żal i niekończąca się miłość. Po napisaniu, aby oddać hołd żonie, zamykał listy w butelce i wrzucał do oceanu, wierząc, że któraś z nich dotrze w wyśnione przez Catherine zakątki Europy, o których marzyła, a w których nigdy nie była.
Theresa, biegając po plaży w zatoce Cape Cod trafiła na jedną z butelek, wyrzuconą przez fale na brzeg. Ze zdziwieniem i podnieceniem odkryła, że w środku coś jest, coś co przypomina list. Pospiesznie otworzyła i zaczęła czytać, serce ogarnęło wzruszenie, a oczy wypełniały się łzami.
„Tęsknię za Tobą, ukochana, tak jak zawsze, ale dzisiaj było mi bardzo ciężko, bo ocean śpiewał o naszym wspólnym życiu. Niemal czuję Twoja obecność obok siebie i zapach dzikich kwiatów, które zawsze przypominały mi Ciebie. W tej chwili nic nie sprawia mi przyjemności” [2]
Wzruszona kobieta pokazał list swojej redakcyjnej koleżance, która doszła do wniosku, że tak poruszający tekst należy opublikować, by inne kobiety wiedziały, że gdzieś w świecie są mężczyźni, których emocje udzielają się tak, że aż boli. Dzięki temu, Theresa dowiedziała się o dwóch kolejnych listach, w których było już więcej informacji.
Czytelnik wraz z dziennikarką zaczyna się zastanawiać jak odszukać Garetta, by zobaczyć jaki jest, jak wygląda jego życie i czy mógłby jeszcze raz pokochać? Kobiety rozpoczynają krótkie śledztwo w celu odszukania mężczyzny. Jakimś cudem zdobywają jego adres. Mimo wahania, Theresa podejmuje ryzyko i leci do Wilmington, miejsca, w którym żył Garett. Nie wierzyła w to, co robi, ale ostatecznie nic nie miała do stracenia, chciała tylko poznać autora listów. Spotkała go, rozmawiała i choć dziwne napięcie towarzyszyło obojgu, czuli się bardzo swobodnie w swoim towarzystwie. Wręcz odczuwali magnetyzm między sobą, który doprowadził do kolejnego spotkania, choć w myślach sami zastanawiali się nad tym, co robią, po co? Mimo wszystko spędzali ze sobą czas. Garett tłumaczył sobie, że ona i tak wyjedzie, ale skoro się rozumieją, dlaczego nie może pobyć w miłym towarzystwie ot tak. Ona z kolei chciała go bliżej poznać, dowiedzieć się czegoś więcej. Zauważyła, że wielokrotnie uciekł gdzieś myślami, wiedziała dlaczego lecz wolała poczekać aż sam zacznie mówić...
„Sposób, w jaki mówił o Catherine, sprawił, że Theresę ogarnęło głębokie współczucie. Nie chodziło tylko o jego głos, ale wyraz twarzy, jakby był rozdarty miedzy pięknem wspomnień a bólem pamiętania” [3]
Czytając „List w butelce” czułam jak serce uderza mocniej, wielokrotnie zagryzałam wargi ze wzruszenia i pozwalałam upłynąć łzom. Autor tak niezwykle pisał o tej historii, że zapierało dech w piersi. Im bardziej zatracałam się w lekturze, tym częściej zastanawiałam się czy Theresa i Garett mają jakąś szansę na stworzenie związku? Gdy byłam już tego pewna, pan Sparks umiejętnie wyprowadzał mnie z błędu. Czytałam i nie wierzyłam. Nie potrafiłam przewidzieć, co będzie dalej. Autor, co chwilę mnie zaskakiwał, a zakończenie wywołało we mnie już wszystkie możliwe uczucia.
„W świecie, który rzadko rozumiem, wieją wiatry przeznaczenia. Zrywają się, kiedy tego najmniej oczekujemy. Czasem szarpią nas z wściekłością huraganu, czasem jedynie owiewają nasze policzki” [4]
Książka napisana jest bardzo przystępnym językiem, czyta się szybko i łatwo. Na pewno przypadnie do gustu kobietom, ale przez jej wyjątkowość polecam tę powieść wszystkim. Historia ta, wywołała we mnie ogromną ilość emocji, fabuła zaskakiwała w każdym rozdziale. Podczas czytania nasuwały się coraz to nowsze pytania. Czy po śmierci najbliższej osoby można pokochać raz jeszcze? Czy istnieje przeznaczenie? Jak wiele można poświęcić? Lektura ta, w moim mniemaniu zasługuje na najwyższą ocenę, dlatego polecam, bo to niezwykła opowieść, nieprzesiąknięta tanim romansem.
Ocena: 6/6
[1] Nicholas Sparks – „List w butelce”, Wydawnictwo Albatros, str. 61.
[2] j/w., str. 28.
[3] j/w., str. 151.
[4] j/w., str. 321.