Mamy już czwartek i połowa miesiąca za nami, jak ten czas szybko leci🙆 Zaraz przyjdą święta, co będzie oznaczało, że tylko bliżej do wiosny.
Czekałam z wielką niecierpliwością na kolejną część "Lekcji hiszpańskiego", autorka zakończyła ją w takim kulminacyjnym momencie, że nie sposób było się doczekać. Zacznę od tego, co rzuca się na bardziej oczy, a mianowicie okładki. Pierwsza część, jak i druga są piękne, cieszą oko, ich kolory i grafika, świetnie ze sobą współgrają, dosłownie miód na moje oczy, jako książkowej sroki😍 Ciekawa jestem kolejnego tomu i w jakich będzie barwach🤔
W tej części Adrianna walczy z byłym mężem o prawo do opieki nad córką. Walka ta będzie niewyobrażalne ciężka, wręcz bez jakichkolwiek szans na wygraną, ale czy aby na pewno? Oprócz tego będziemy świadkami, co raz bardziej zacieśniającej się relacji Adrianny i Maksa, czy w końcu coś zaiskrzy między nimi i dadzą się ponieść uczuciu?
A teraz od początku, tak jak pierwszą część pochłonęłam, z kolei ta mi się dłużyła i troszeczkę wymęczyła poprzez główną bohaterkę. W pewnym momencie zaczęła mnie irytować jej postawa, która od początku postawiła się na przegranej pozycji i nawet nie próbowała walczyć o córkę. Dopiero po namowach bliskich, spięła pośladki i się ogarnęła. Wychodzę z założenia, że ten wyjazd do pracy za granicę, był jej wręcz na rękę. Tam mogła odciąć się od problemów, wyłączyć, myślę, że nie przesadzę, stwierdzając, że tam wręcz dobrze się bawiła i miło spędzała sobie czas, zostawiając problemy w domu.
Nie wiem, jak inni reagują na stres, ale wiedząc, że mogę stracić dziecko, nie miałabym głowy na seks i chodzenie do baru, moje myśli zaprzątałyby jedynie dziecko. Byłam nastawiona, że ta część będzie tylko i wyłącznie poświęcona walce o odzyskanie córki, a w prawdzie, było takich momentów nie wiele, więcej z pracy Adrianny przeplatające go się z jej migdaleniem się w łóżku z Maksem, chodzenia i śpiewania po barach. I to tyle z moich minusów😁
Oprócz tego, że nie podobało mi się kilka rzeczy, to i tak darzę tę serię wielkim sentymentem. To są wyjątkowe książki z przesłaniem, w których to główna bohaterka jest przykładem dla innych, aby odnaleźć w sobie odwagę, przeciwstawić się i powiedzieć sobie w końcu dość. Historia Adrianny powstała po to, aby otworzyła oczy i uświadomiła, że kobiety zasługują na szacunek i żadna nie powinna być poniżana przez drugiego człowieka, a tym bardziej przez bliską dla nas osobę.
Ogromnie się cieszę, że nie było tutaj takiego przesytu czochrania się czułkami przez bohaterów, jak to bywa zazwyczaj w erotykach. Tutaj, jeśli już się pojawiały sceny erotyczne, to wręcz przyjemnie się je czytało, autorka napisała je w wyrafinowanym i subtelnym stylu.
Kolejna część zapowiada się na mocną, po takim zakończeniu, które wmurowało mnie w fotel, wręcz nie przeszło mi nawet przez głowę, że sprawy tak się będą mogły potoczyć. Czuję, że trzeci tom będzie odbezpieczonym granatem, który wybuchnie w najmniej oczekiwanym momencie💥