Książka „Pod Mikroskopem. Największe absurdy pseudomedyczne”, napisana przez diagnostę laboratoryjnego, absolwenta Akademii Medycznej we Wrocławiu na kierunku analityka medyczna, jest niezwykła pod kilkoma względami. Po pierwsze, Autor potrafi, w zrozumiały dla każdego i charakterystyczny tylko dla siebie sposób, wytknąć błędy każdemu z omawianych 50 stereotypów (mitów, absurdów), podając przy tym mocne i niepodważalne dowody naukowe oparte na evidence-based medicine (EBM). A wszystko układa w logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy. Wykazuje się przy tym niebagatelną wiedzą w dziedzinie medycyny, dietetyki, fizjologii, biochemii i biologii człowieka. Dlatego tak trudno z nim polemizować przy użyciu kontrargumentów. To na pewno atut książki, który pozwoli w pewnym stopniu „wyperswadować” błędne przekonania głoszone przez „spiskowców”, którzy wszędzie poszukują jakiegoś spisku lub podstępu – ze strony państwa, „Big Pharmy”, lekarzy, naukowców itp., którzy rzekomo tylko czyhają na pieniądze naiwnych ludzi.
Po drugie, w tej książce nie ma „tak, bo tak”, albo „nie, bo nie”. Tu nie trzeba wierzyć „na słowo”. Na każdą tezę są przedstawione dowody – Autor rozpisuje równania reakcji chemicznych nawet w tematach związanych z dietą i żywieniem człowieka, mówiąc o aluminium w herbacie czy szkodliwości czerwonego mięsa albo produktów smażonych na olejach. Nie spotkałem nigdy w żadnej książce dietetycznej wykazania takich powiązań z chemią. To bardzo uwiarygodnia przekaz. Mówiąc o miodzie i soli himalajskiej, Autor powołuje się na akty prawne dotyczące np. zawartości minimalnej (znaczącej) ilości witamin i składników mineralnych. Wnikliwie analizuje, czy dana substancja może mieć wpływ na zdrowie człowieka i w jakim stopniu. Uwzględnia przede wszystkim wiarygodne badania – metaanalizy, kohorty, przeglądy piśmiennictwa, w tym Bibliotekę Cochrane (mówiąc o wątpliwym działaniu magnezu na skurcze mięśni o sportowców czy witaminy C w zapobieganiu i leczeniu przeziębienia i grypy). Konsekwentnie stosuje powyższe zasady w odniesieniu do każdego z 3. rozdziałów. W pierwszym omawia absurdalne poglądy związane z medycyną, leczeniem i diagnostyką, np. dotyczące homeopatii, stosowania megadawek witaminy C w leczeniu raka, badania poziomu „cukru” we krwi przez osoby niechorujące na cukrzycę, cholesterolu, nieszczelnych (przesiąkliwych) jelit, Wi-Fi, 5G czy czerwonego moczu po zjedzeniu buraków. W drugim przedstawia popularne i mniej znane absurdy dietetyczne, np. na temat tłuszczów do smażenia, rosołu, mięsa, warzyw i owoców, kawy, potraw z mikrofalówki, GMO, glutenu itp. Trzeci rozdział to mity na temat koronawirusa, wiarygodności testów PCR w rozpoznawaniu zakażenia SARS-CoV-2 czy wpisywaniu rozpoznania COVID-19 do karty zgonu przez personel medyczny celem uzyskania większego wynagrodzenia. W sumie książka opisuje 50 największych mitów – są to tytułowe „największe absurdy pseudomedyczne”.
Po trzecie, do każdego rozdziału podany jest wykaz fachowego piśmiennictwa i mimo że rozdziały liczą niekiedy tylko kilka stron, to Autor potrafi udowodnić swój przekaz w oparciu o kilkanaście lub więcej różnych pozycji bibliograficznych, co wskazuje na to, że każdy rozdział został przygotowany po bardzo wnikliwym przeglądzie dostępnego piśmiennictwa. Jednocześnie Autor powołuje się na aktualną wiedzę medyczną, tzn. evidence-based medicine (EBM), czyli opartą na faktach naukowych. Polecam tę książkę każdemu zainteresowanemu tematem zdrowia i diety. Nikt, kto przeczyta tę pozycję, nie powinien czuć się rozczarowany. Miłej lektury!