To tylko ROCK N ROLL zawsze the Rolling Stones To zdecydowanie książka dla miłośników twórczości zespołu, nie tylko muzyki, ale też osobowości, ich buntowniczego charakteru i nieco hedonistycznego podejścia do życia. Chyba nie ma w Polsce osoby, która nie zna chociażby jednej piosenki the Rolling Stones. Dla jednych to było dzieciństwo, dla innych przeżycia z młodości, dla innych wesoły taniec z rodzicami albo śpiewanie w samochodzie. Była też grupa ludzi, których rock n roll odmienił, nadał sens życiu. A czym jest dla Was?
„Jednak oczywistym faktem jest, że przez pewien czas Stonesi byli awangardą – i właśnie to jest jednym z powodów, dla których Jagger trzyma język za zębami. Gdy żyje się bezczelnie, lepiej się tym nie chwalić. Z czasem stało się dla mnie jasne, że to, co zaczęło się jako artykuł dla magazynu, przerodziło się w coś więcej – panoramiczną opowieść i obsesję. Sagę, w której grupa muzyków reprezentuje tęsknoty całego społeczeństwa”.
To tylko ROCK N ROLL to jak wehikuł czasu.
Nagle przenosimy się do tych lat, w których Mick poznał Keitha na peronie. Stajemy się obserwatorami początków zespołu, właśnie wtedy zaczynamy poznawać jego legendę. Rick Cohen to niezwykły dziennikarz, który od zwykłej reporterskiej działalności stał się ich przyjacielem. Bywał na próbach, koncertach, wypił z nim niejeden kieliszek czegoś mocniejszego. Dzięki temu ta opowieść obfituje w ciekawości, staje się momentami intymna. W końcu, co się wydarzyło na imprezie rockandrollowców, zostaje za drzwiami. Krok po kroku poznajemy członków zespołu, kulisy ich sławy, ale nie skupiamy się aż nadto na czasach, gdy każdy już wiedział, kim jest the Rolling Stones. Keith Richards podczas wywiadu zapytał: „Ty mi powiedz. Ja nie mam pojęcia. Jak to jest żyć w świecie, w którym Stonesi istnieją od zawsze? Dla Ciebie od początku było słońce, księżyc i Rolling Stones”. Poznajemy kulisy pierwszych koncertów, zmiany nazwy czy rywalizacji z The Beatles, tymi w marynarkach, poprawnymi, grzecznymi chłopcami.
„Kiedy się wymykaliśmy, spostrzegłem, że otacza mnie rockandrollowa arystokracja: Steve Winwood z Traffic i Jim Capaldi, ich perkusista, a do tego Ron Wood i Keith Richards. I chociaż każdy miał własną tożsamość, wydawano się, że twarz jest wspólna – zmarszczona, pobita, styrana jak skórzana kurtka, tak skatowana, że w pewien sposób piękna. Kiedyś jeden starzec przypatrzył się Jaggerowi i powiedział: Masz więcej zmarszczek niż ja. To od śmiechu – odparł Mick. Facet się zaśmiał. Nic nie jest aż tak śmieszne.”
Autor nie tylko pokazuje blaski ich sławy, ale przede wszystkim cienie.
Nie wybiela uzależnienia od narkotyków, koncertów, które kończyły się awanturami i ściąganiem siłą ze sceny przez policję. Nagle tak wielka ikona, gwiazda, staje się nieidealna. Wiele razy tłumaczyliśmy ich zachowanie przez naturę Rock N Rolla, ale czyżby ta muzyka miała uzdrawiać? A może sprowadzać na dno? Poznajemy też sekrety grupy. Kto najbardziej wykorzystywał swoją popularność? Czym dla nich była muzyka? Co kolekcjonowali? Jak traktowani ich fani? Czy właśnie tak wyobrażali sobie sławę? Ta książka to swojego rodzaju spowiedź, bez lukrowania, bez owijania w bawełnę. Momentami ostra i wyrazista w języku, w innych chwilach wzruszająca, zwłaszcza gdy muzyka zaczyna sama grać w głowie, a utwory pozwalają nam uciekać do wspomnień. Czy można napisać o legendzie w sposób interesujący, momentami brutalny, bezkompromisowy, a jednocześnie przekazać swój podziw, szacunek? Można, Rich Cohen jest tego najlepszym przykładem. W książce nie brakuje licznych fotografii, upamiętniających niezwykłe momenty z życia muzyków. Jest przepięknie wydana! Nie pozostaje nic innego, jak włączyć któryś z utworów zespołu. Czytajcie, zachwycajcie się, poznajcie nieznaną stronę the Rolling Stones.