W maju 2005 roku w naszym domu pojawił się nowy członek rodziny. Trzymiesięczna i trzykolorowa Cori, nasza kocia podopieczna. Podobnie jak Helen Brown nie planowaliśmy adopcji - ba, nie byliśmy nawet kociarzami! Decyzja przyszła spontanicznie. Koleżanka miała kotkę, a ona młode, i tak jakoś się złożyło, że któregoś dnia przyniosłam małą do domu. Tak się bała, że nie byłam w stanie jej utrzymać, więc włożyłam ją sobie do kaptura od kurtki. W ten sposób Cori trafiła do nas i zmieniła nasze życie diametralnie. Dla autorki pojawienie się Kleo było równie nieoczekiwane, ale kotka została wybrana przez jej syna Sama, który zginął w wypadku, nim zdążył powitać ją we własnym domu. Helen nie mogła więc się ot tak rozmyślić i kota oddać. Szybko okazało się, że Kleo była dla niej czymś w rodzaju leczniczej terapii - pomogła zagłuszyć ból związany ze stratą dziecka. Podobnie było z Cori, która ukoiła nasz smutek po utracie nieuleczalnie chorego psa.
"Kleo i ja" to piękna i wzruszająca historia kobiety, która borykała się ze stratą ukochanego syna, kolejną ciążą, która miała uleczyć jej małżeństwo i wreszcie rozwodem, który spadł na nią jak grom z jasnego nieba. To również zwariowana historia hiperaktywnej Kleo, czarnej jak smoła kotki abisyńskiej, która z zapałem oddawała się grze w skarpetkówkę, z domu Helen stworzyła własne królestwo i łaskawie przeżyła wraz z jej rodziną dwadzieścia trzy ludzkie lata. To niebywałe, a przez to jeszcze piękniejsze!
Książka ma formę pamiętnika i stanowi zbiór wspomnień autorki z najcięższego okresu w jej życiu. Dzięki Kleo czas ten przeżyła nieco lepiej niż się spodziewała. Kotka była nie tylko powodem do radości dla pogrążonej w żałobie rodziny, ale wymagała też bacznej opieki, nieraz całkowicie zaprzątając uwagę swojej właścicielki. Helen, mimo wzlotów i upadków, dobrze radziła sobie w życiu. Nie poddała się po śmierci Sama, nie straciła też głowy, gdy zostawił ją mąż. Jak to w takich historiach bywa, po wielu perypetiach bohaterka odnalazła szczęście. Ta piękna książka familijna pozwoliła nam zobaczyć ową drogę do spokoju i spełnienia, czyniąc z niej jeszcze bardziej wartościową lekturę. Czytając ją, czuło się wszechobecną miłość - matki do dzieci, kobiety do mężczyzny, wreszcie człowieka do zwierzęcia. Czytanie "Kleo i ja" było po prostu fantastycznym przeżyciem i z pewnością jeszcze wielokrotnie będę do tej książki wracać.
Ale nie oszukujmy się: książki nie wybrałam głównie ze względu na tematykę familijną. Wybrałam ją, ponieważ jestem kociarą do szpiku kości i kocham wszystko, co z kotami związane. Kiedy tylko zobaczyłam okładkę tej ślicznie wydanej książki (a było to w czerwcu w Empiku), wiedziałam, że kiedyś będę musiała ją mieć na własność. W końcu przecież natychmiast utonęłam w szmaragdowych oczkach tej czarnej słodkości, którą na niej widać. Nie mogłam sobie tej książki odmówić. Na początku jednak trochę się obawiałam, że kot na okładce to podpucha i tak naprawdę niewiele o kotach w książce będę mogła poczytać, ale cudownie się pomyliłam, bo było tego dużo! Z tego względu nie mogłam się oderwać od lektury, a Kleo pokochałam niemal jak własnego kota (zresztą mam tak ze wszystkimi kotami). Jej historia była dla mnie świetną odskocznią od fantastyki i paranormalności, ale i od rzeczywistości, bo jak zaczęłam czytać, to nie mogłam skończyć.
Helen Brown napisała swoją książkę prostym językiem, zrozumiałym dla każdego odbiorcy i pozbawionym wpadek. Atutem fabuły jest to, że powstała na podstawie prawdziwych wydarzeń, dzięki czemu autorka nie musiała jej wymyślać i zgrabnie połączyła ze sobą wątki. Całość wyszła naprawdę dobrze i nie mam serca przyczepiać się do czegokolwiek.
Sięgnijcie po "Kleo i ja", jeśli chcecie się pośmiać z kociego tornada, które porywa skarpetki i nie chce słuchać poleceń, a także, jeśli chcecie popłakać nad losem rodziny Helen i samej Kleo. Ja przyznam się bez bicia, że im bliżej końca, tym więcej łez pojawiało się w moich oczach - a pod koniec płakałam już tak mocno, że tekst rozmywał mi się niemal całkowicie. "Kleo i ja" to pełna uczuć i emocji książka, której przeczytania żaden kociarz nie będzie żałował. Polecam z całego serca.
Ocena: 5,5/6