Brent Weeks już dawno skradł moje serce, ale muszę przyznać, że z każdym kolejnym utworem moje uwielbienie dla Jego twórczości rośnie. Powieści fantasy spod jego pióra są prawdziwą ucztą dla wyobraźni. To jeden z tych autorów, których książki można kupować „w ciemno”, ponieważ nie raz udowodnił, że potrafi tworzyć magię na najwyższym poziomie.
„Oślepiający nóż” to kontynuacja powieści 'Czarny Pryzmat”, a jej akcja rozpoczyna się bezpośrednio po przegranej bitwie o Garriston. Gavin musi znaleźć bezpieczne miejsce dla pięćdziesięciu tysięcy uchodźców, strzec sekretów z przeszłości, zapewnić Kipowi odpowiednią edukację, ale jak tego dokonać kiedy wszystko wymyka się spod kontroli? Pryzmat traci kolory, wojna wydaje się nieunikniona, a pięć lat których był pewien może okazać się mrzonką. Gavin ma plan, ale czy na pewno uda się go zrealizować, kiedy w grę wchodzi walka z najpotężniejszym z przeciwników i jaką rolę w tym wszystkim odegra brat, któremu ukradł szesnaście lat życia ?
Autor zabiera czytelnika w magiczną i niebezpieczną podróż, pełną zwrotów akcji i nieprzewidzianych wydarzeń, gdzie kłamstwa, intrygi i układy to chleb powszedni, a przyjaciele i zaufane osoby można policzyć na palcach jednej ręki. Tak, w tym świecie trzeba ważyć słowa, mieć oczy szeroko otwarte i być zawsze o krok przed przeciwnikiem
Wykreowani bohaterowie są postaciami barwnymi i maja charakter. Każdy z nich ma wady i zalety, a to sprawia że są bardziej ludzcy. Rozumiemy ich decyzje i wybory, a autor tak sprytnie manipuluje czytelnikiem, że nawet nie zauważa kiedy, jest pełen ciepłych uczuć dla tych, którzy na pierwszy rzut oka są najgorszymi z łotrów. Ja osobiście zakochałam się w Gavinie i uwielbiam jego charyzmę, spryt, inteligencję oraz zdolności zapędzania przeciwnika w kozi róg, nawet kiedy to tylko potyczka słowna. Kip, niepozorny grubasek, ale nie dajcie się zwieść, ten chłopak potrafi być bezczelny, szczery do bólu i nie ma w sobie tyle odwagi, by nie bać się walczyć o to, w co wierzy i co jest dla niego ważne. Na uwagę zasługuje też ojciec Gavina- Anross Guile, postrach siedmiu Strapi ,a jego charakter najlepiej oddaje stwierdzenie Gavina, że za zwycięzcę uzna każdego, kto przy pierwszym spotkaniu z Anrossem zdoła się nie zmoczyć. Oczywiście nie można zapominać o Karris, ale o tej kobiecie napiszę tylko, że ma więcej jaj niż niejeden facet.
Tak samo jak podczas lektury pierwszego tomu byłam zafascynowana stworzoną rzeczywistością, niepowtarzalną magią. Myślałam, że na tym polu nie będzie zaskoczenia , ale autor szybko wyprowadził mnie z błędu odkrywając zakamarki tej skomplikowanej struktury i wprowadzając dodatkowe elementy takie jaki magiczne przedmioty do których należy tytułowy oślepiający nóż
Książka wciąga czytelnika od pierwszych stron serwując mu dużą dawkę emocji i niepowtarzalnych wrażeń. Pozwala mu uczestniczyć w bitwach na słowa, miecze i kolory. Daje możliwość poczucia radości zwycięstwa i goryczy porażki. Lektura ma prawie 900 stron, ale na żadną z nich nie wkrada się nuda, a rozwiązanie jednego problemu, powoduje, że jak grzyby po deszczu wyrastają następne.
Zdolności „plastyczne” autora sprawiają, że czytelnik nie musi nadwyrężać swoje wyobraźni, ponieważ wszystko, co niezbędne dostaje na przysłowiowej tacy, ze wszystkimi detalami i najdrobniejszymi szczegółami, Dodatkową zaletą jest dozowanie napięcia sprawiające, że podczas lektury trudno zaznać spokój, a to czasem prowokuje do przerzucenia kilku stron do przodu żeby zaspokoić ciekawość
Dużą zaletą książki jest spis postaci i słowniczek, które niewątpliwie ułatwiają poruszanie się po wykreowanym świecie, wyjaśniają zachodzące w nim zjawiska oraz opisują najważniejsze przedmioty, miejsca i sekrety magii. Jest bardzo pomocny dla tych, którzy poprzedni tom czytali dość dawno i mniej ważne informacje uleciały im z pamięci
Na mnie proza Weeksa działa jak narkotyk i sprawia, że z każdą stroną pragnę więcej i mocniej, a gruba nieporęczna cegiełka w moich oczach jawi się niczym króciutka nowela. Tej książki się nie pochłania, ją pożera się w całości do ostatniego okruszka, a i tak na koniec pozostaje się z żalem, że tą przyjemność ma się już za sobą. Polecam każdemu, kto ma ochotę zabrać swoją wyobraźnię na jedną z fantastyczniejszych wycieczek