Czytałam tę książkę ze świadomością, iż oparta jest ona na rzeczywistych wydarzeniach, ale cały czas nie byłam w stanie uwierzyć, że wszystko to, o czym pisze Carlin jest prawdą. O ile jestem w stanie wyobrazić sobie wzajemną ludzką nienawiść, która nie jest mi obca, o tyle wielkie pojednanie wykracza już poza moją wyobraźnię. Jak widać - jestem człowiekiem małej wiary.
'Invictus' powstał na podstawie licznych wywiadów, przeprowadzonych z ludźmi z bliskiego i dalszego otoczenia Nelsona Mandeli - byłego prezydenta RPA - oraz z samym Mandelą, oczywiście. Dziennikarz - John Carlin - poświęcił temu wyzwaniu wiele lat, co pozwoliło mu stworzyć niezwykle absorbujące i doskonale napisane dzieło. Muszę przyznać, że nie lubię książek traktujących o polityce, dlatego gdyby nie wątek sportowy, który przykuł mą uwagę, pewnie nie sięgnęłabym po tę książkę. Byłby to wielki błąd, ponieważ sposób w jaki John Carlin przedstawia wielkiego przywódcę - Nelsona Mandelę i wydarzenia, jakie były jego udziałem przyciąga czytelnika i nie można się dziwić, że 'Invictus' pokochały miliony ludzi na całym świecie. To naprawdę wyśmienita lektura.
Dzięki historiom, jakie opowiedziano Carlinowi możemy poznać biografie wielu interesujących postaci, które wywarły ogromny wpływ na kształtowanie się życia politycznego w południowej Afryce. Bardzo dobrze poznajemy także Nelsona Mandelę - od jego codziennych przyzwyczajeń (mających na celu pokazanie jego "normalnej" strony), po kształtowanie się jego politycznych celów i myśli. Możemy poznać działania, jakie podejmowano, aby zjednoczyć "czarnych" z "białymi". Możemy także odkryć jak wielką potęgę ma sport. Sport, który potrafi dzielić i jednoczyć, mobilizować i niszczyć. Sport, który kochają niezliczone rzesze ludzi na całym świecie...
Koło jednego faktu nie można przejść jednak obojętnie, gdyż rzuca on spory cień na całą tę publikację. Chodzi tu o sposób, w jaki autor przedstawia postać Mandeli. Nie ujawnia on niemal żadnej wady, żadnej skazy, żadnego uchybienia wielkiego przywódcy. Naiwnością ze strony kogokolwiek byłoby zawierzenie temu obrazowi. Dlatego tak bardzo irytowały mnie pewne fragmenty reportażu. Nie mam zamiaru niczego Mandeli ujmować, po prostu doskonale zdaję sobie sprawę, że nie ma świętych ludzi, a po świecie nie stąpają ideały. Nie rozumiem więc skąd to przekłamanie i przedstawienie tej niezwykle barwnej postaci tak jednobiegunowo. Skoro świat miał poznać prawdę o wydarzeniach w Republice Południowej Afryki, powinno się ten obraz przekazać jak najpełniej. Ale wtedy to już nie byłoby tak dobrze przyjęte przez niektórych, czyż nie?
Pomimo tej jednej zasadniczej wady, uważam że po reportaż Carlina sięgnąć wręcz należy. To porządny kawał historii RPA, historii apartheidu, historii niezwykłego człowieka, któremu udało się porwać za sobą cały naród, łącznie z dotychczasowymi wrogami i przeciwnikami. Warto poznać tę historię. Warto wiedzieć więcej...