Hobbit recenzja

Tolkien to już klasyka, kto bowiem nie słyszał o "Władcy Pierścieni", "Hobbicie" i przygodach mieszkańców Śródziemia. Chociaż filmy znam po części (oglądałam jedynie "Władcę", "Hobbita" jeszcze nie), nie zdążyłam jeszcze przeczytać książek, bowiem ciągle odkładałam to na póżniej. Wreszcie nadażyła się okazja i to nie byle jaka - w moje ręce wpadł "Hobbit" w ilustrowanej wersji, z przepięknymi obrazkami autorstwa Alana Lee. Prawdziwa perełka wśród wydań, twarda oprawa z obwolutą, świetny papier - nie lada gratka dla prawdziwego książkoholika i okładkowej sroki. Ale z zachwytów nad pięknym wydaniem przejdźmy do treści.
"Hobbita" czytało mi się świetnie! Nie szukałam odniesień do filmów, które zresztą oglądałam już dawno, po prostu dałam się ponieść lekturze i zatopiłam w magiczny świat najpierw hobbitów, a potem innych niezwykłych stworzeń. Bilbo Baggins jest bowiem zwyczajnym hobbitem, mieszkającym w swojej miłej norce-domku, pełnym wygód, przyjemności i przede wszystkim świętego spokoju. Wszystko to odmienia się, gdy pewnego dnia obok jego chatki pojawia się czarodziej Gandalf i postanawia zabrać go na wyprawę. Bilbo nie chce nawet o tym słyszeć, ale wydarzenia kolejnych dni porywają go, chcąc nie chcąc, w prawdziwy wir wydarzeń. I choć mały hobbit trochę żałuje i tęskni za ciepłym, miłym domkiem, szybko zapomina i daje ponieść się przygodzie. A wraz z nim, zaczytany po uszy czytelnik, któremu ciężko oderwać się od książki!
"Hobbit, albo tam i z powrotem" to książka, którą naprawdę warto przeczytać. Nawet jeśli nie do końca jesteście fanami fantastyki, przygody Bibla Bagginsa i jego przyjaciół są warte przeczytania. Dla mnie była to pozycja wręcz obowiązkowa i cieszę się, że w końcu udało się ją przeczytać. Na pewno niejednokrotnie będę do niej wracać i namówię również syna, aby ją przeczytał gdy trochę podrośnie. Oczywiście kolejna pozycja w kolejce do trzy tomy "Władcy Pierścieni", których przeczytania nie mogę się już doczekać.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta portalu nakanapie.pl