Niełatwo jest znaleźć w internecie jakiekolwiek informacje na temat tego utworu. Zdaje się, że w naszym blogowym świecie istnieje tylko jedna jego recenzja. Choć mogę się mylić, to jednak nie zmienia to faktu, że "Poletko Pana Boga" nie należy do tego rodzaju książek, które chętnie czytamy. A szkoda, bo to ciekawa i bardzo wciągająca lektura.
Tay Tay Walden od piętnastu lat cierpi na pewną nietypową przypadłość. Jego organizm trawi bardzo silna gorączka, która to każe mu codziennie kopać na terenie swojej posiadłości doły. Jest ich coraz więcej i więcej, zaczynają być nawet coraz głębsze. Ziemia przeznaczona pod uprawę bawełny z roku na rok się kurczy, dlatego też rodzinie Waldenów zaczyna brakować środków do życia. Lecz gorączka nie ustępuje, ponieważ Tay Taya Waldena opanowała gorączka złota. I choć nigdy nie znalazł nawet okruszka tego drogocennego kruszcu, wciąż nie traci nadziei. Nic nie jest w stanie złamać jego uporu, nawet to, że jego rodzina zaczyna wątpić w powodzenie tych poszukiwań i się od niego odwraca.
"Willu, jak człowieka złapie gorączka złota, to choćby pękł, nie może myśleć o niczym innym (...). Nie mogę teraz przerwać i brać się do czego innego. Ta gorączka przeżarła mnie całego na wylot".
Oprócz wielu dołów i fragmentu ziemi przeznaczonej pod uprawę bawełny, farma Waldenów ma coś jeszcze - poletko należące do Pana Boga. Każdego roku zbiory z tego kawałka ziemi Tay Tay obiecywał przeznaczyć na kościół. Nieważne, że to, co najczęściej rośnie na poletku, to tylko mlecze i łopuchy. Można to przecież wytłumaczyć brakiem czasu, by zasiać bawełnę, ale Tay Tay jest niezmiernie dumny, bo choć niewiele ma, to dzieli się tym z Panem Bogiem. "Panaboskie poletko" ma jeszcze jedną ciekawą, niemal magiczną właściwość - otóż nawet kilka razy dziennie zmienia swoje miejsce. Raz jest pod domem, za chwilę może być pod lasem, a nawet może być pod stopami przemieszczającej się osoby. Ale nigdy przenigdy nie może być tam, gdzie szuka się złota. Na czas wykopów poletko musi być przeniesione na inne terytorium, bo jeszcze nie daj Boże znalazłoby się tam złoto i wszystko trzeba by było oddać pastorowi, a on przecież "i tak ma, co mu potrzeba". Gdzie znajduje się owe poletko, często sam tylko gospodarz wie, bo tylko on o tym decyduje. Splot pewnych wydarzeń sprawia jednak, że to właśnie na tym niewielkim skrawku ziemi wydarzy się tragedia...
"Poletko Pana Boga" jest powieścią o ludzkiej niezdrowej obsesji i niemal zwierzęcych namiętnościach. Bohaterowie nie boją się mówić o swoich pragnieniach. Kiedy mężczyzna pożąda kobietę, musi ją mieć, nie bacząc na wszelkiego rodzaju konsekwencje. Nie obchodzi go to, że rani swoją żonę, mówiąc jej wprost, że pragnie posiąść jej piękną szwagierkę. Tay Tay z kolei chwali się wszystkim dookoła, jaką to ma śliczną synową. Mówi o jej apetycznych krągłościach i nie kryje się z tym, że lubi ją podglądać, gdy się przebiera. Problem w tym, czy można to nazwać odwagą czy głupotą.
Erskine Caldwell stworzył niebanalną powieść o głębszej niżby się wydawało treści, jednak jej interpretacja nie powinna sprawić czytelnikowi problemu. Polecam każdemu, kto ma ochotę poczytać o tym, dokąd gorączkowa obsesja i buzujące emocje mogą doprowadzić człowieka.