Nie zachwyciłam się tym utworem tak bardzo jak 'Gimplem Głupkiem', ale przeczytałam. Mniej więcej w połowie podjęłam grę literacką autora i potem już czytało się lekko, choć to opowieść pełna gwałtów, okrucieństwa i przemocy. Autor znów czerpie z tego, gdzie się wychował, bo moim zdaniem utwór jest odwrotnością sielankowej 'Starej baśni' Kraszewskiego.
Nie jest to jednak w żadnym wypadku powieść historyczna. Czytelnik przez cały czas zdaje sobie sprawę, że autor popuścił wodzę fantazji. Zmyśłam sobie w celach artystycznych. Ten świat Leśników i Polaków, ten Wieczny Tułacz i Tatarka, to są części tej fikcji, przypowieści. Moim zdaniem, podobnie jak w 'Gimplu' autorowi udało się zbudować opowieść uniwersalną. Czytelnik czuje, że to fikcja, tylko że tym razem jest to bardzo gorzka fikcja. Jest to przeszłość nieprzyjemna, jakaś opowieść w typie biblijnym albo ludowym o początkach wszystkiego, o powstawaniu miast i wsi. Przecież jednocześnie był już pieniądz, i go nie było, były miasta, a nie znano jeszcze sztuki uprawy roślin. Autor stworzył przypowieść o początkach porządku społecznego. Smutny to prządek, gdyż opiera się na przemocy, gwałtach i gorzkim rozczarowaniu przywódców, którzy chcieli dobrze, jak ten Cybula. Czyś nie jest tak zawsze i w każdym miejscu? Jest to utwór gorszy artystycznie niż 'Gimpel Głupek' i 'Sztukmistrz z Lublina', ale też bardzo dobry, w którym autor pokazał inne oblicze swojego talentu. Bo talent to był najwyższej miary! A jaki oryginalny. On nie czerpał z nikogo, ale tworzył własne światy. Zamierzam sięgać po kolejne utwory Singera, bo ja nie patrzę w tych utworach na izmy, ale dla mnie jest to literatura sięgająca korzeni ludowych. Te wszystkie mądrości, których dowiedziałam się na folklorystyce dawno temu, to wszystko tutaj jest. Singer tworzy z tego nowy patchwork literacki, jest znakomitym pisarzem i unikatem na miarę światową. Nie wiem, może jedynie porównałabym go z realizmem magicznym z Ameryki Południowej? Takie twórcze i mityczne przetwarzanie realności i korzeni.