Nikt nie jest chyba w stanie zrozumieć, co czują rodzice po śmierci swojego dziecka. Tym bardziej jeśli zginęło tragicznie, potrącone przez pędzący samochód, a sprawca ucieka z miejsca wypadku. Targają nimi przeróżne uczucia, od nienawiści i złości przez niedowierzanie, rozpacz, ból, cierpienie do całkowitej bezradności i bezsilności, bo przydarzyła się wielka tragedia a świat nie przestał istnieć, ziemia wciąż się kręci…
Etan i Grace Learner tracą syna Josha. Ich rodzina wracając do domu zatrzymuje się na stacji benzynowej a mały Josh stoi zbyt blisko drogi.
W tym samym czasie Dwight Arno wraz ze swoim synem Samem wraca z meczu gwiazd baseballu do domu byłej żony. Nie wyhamował na zakręcie. Przerażony i pełen sprzecznych uczuć ucieka.
Dwóch mężczyzn, wielka tragedia. Jeden z nich chce za wszelką cenę odnaleźć sprawcę, drugi obojętnie i bezsilnie nie ukrywa się ale też nie ujawnia, nie mogąc poradzić sobie z bieżącymi problemami i nie mogąc uładzić swoich relacji z synkiem: „(...) sam fakt, że cię nie złapali, nie znaczy jeszcze, że jesteś wolny.”
Ethan w pewnym sensie poszukuje mordercy swojego syna ale przez większą cześć powieści tkwi w rozpaczy i tylko przypadkiem ostatecznie składa do siebie elementy układanki i wyciąga wnioski.
Największą zaletą i głównym aspektem, na którym skupia się autor są opisy przeżyć wewnętrznych, głębokie studium psychologiczne bohaterów. W każdym rozdziale narracja prowadzona jest z perspektywy kogo innego. Przy czym dwaj mężczyźni mówią o sobie sami, narracja jest pierwszoosobowa, zaś w przypadku Grace głos przejmuje narrator, dając tym samym odczuć jeszcze bardziej rozpacz i tragedię, jakich doświadcza Grace.
Prowadząc nas przez skomplikowane przemyślenia i wspomnienia bohaterów, autor pozwala nam wniknąć głęboko w ich psychikę, pozwala namacalnie wręcz odczuć to, co wypełnia ich serca.
Idąc tokiem myślenia wszystkich bohaterów przybliżamy się powoli do rozwiązania sytuacji, jednocześnie trwając w specyficznie budowanym napięciu, napięciu oddziałującym mocno na psychikę czytelnika i jego emocje. Akcja nie zwalnia, wiele się dzieje i wszystkie małe kroczki powoli prowadzą do jednego celu – do prawdy. Ale prawda to nie wszystko, w tej sytuacji każde z rozwiązań, mających w jakiś sposób oddać sprawiedliwość, jest niedobre. Każde przyniesie nieszczęście i smutek. A najgorsze już jeśli w skutek tego będzie musiało ucierpieć kolejne dziecko.
Z tej powieści płynie jasne i klarowne przesłanie, by doceniać, kochać to, co się ma. By dbać o to, nie pozwolić sobie na żal, że czegoś się nie zrobiło lub, że postąpiło się źle.
Zycie w każdej chwili może przybrać niespodziewany obrót. Ktoś może w jednej chwili, przypadkiem lub nie zniszczyć, to co mamy, co stanowi istotę naszego życia. Czy każdemu się wtedy uda znaleźć siłę do przebaczenia?
* Zastanawia mnie tłumaczenie tytułu, może zbyt dosłowne, zbyt mocno oddające i sugerujące symbolikę i tematykę.
„Człowiek nie zdaje sobie sprawy, jaką kotwicą potrafi być nadzieja, do czasu ,kiedy jej zabraknie i zostaje wypatroszony, jakby bez wnętrzności, bez ciężaru, który utrzymałby go na ziemi. Pusty w środku zaczyna odlatywać, dryfować w powietrzu, Umysł, nie zwracając się o pomoc do innych, bez balastu, skupia się na sobie, odnajdując najczarniejsze pokłady osoby, którą we własnym mniemaniu jesteś. Nic nie wygląda już tak jak kiedyś. Egzystencja jako jedna, długa halucynacja, codzienna układanka – do której, jak w sennym krajobrazie masochisty, każdy przedmiot, widok, dźwięk początkowo wydaje się rozwiązaniem, tym brakującym kawałkiem, ale ostatecznie okazuje się zupełnie bez znaczenia. „