„Detektyw Max. Klątwa pradawnej maski” to zbiór trzech opowiadań autorstwa Simona Cheshire. Książka pełna jest interesujących zagadek, które razem z czytelnikiem próbuje rozwiązać tytułowy detektyw.
Pierwsza historia to sprawa dotycząca klątwy pradawnej maski. Szkolna koleżanka Maxa prosi go o pomoc. Z firmy, w której pracuje jej ojciec wypływają tajne informacje i to on jest głównym podejrzanym. Jeżeli nie odkryją drogi przecieku tata dziewczynki straci pracę. W dodatku sądzi on, że wszystkiemu winna jest stara maska obarczona klątwą, którą kupił na ostatnim wyjeździe służbowym. Czy jednak rzeczywiście maska jest przeklęta, a może Max znajdzie bardziej racjonalne wytłumaczenie i ujawni autentyczne źródło wycieku informacji z firmy?
Kolejna sprawa, nad którą pracuje Max, to tajemnica purpurowego eseju. W szkole do której chodzi ogłoszono konkurs na najlepszy esej, w którym przewidziano cenną nagrodę. W niewyjaśnionych okolicznościach prace niektórych uczniów zostają zniszczone. Max wkracza więc do akcji. W śledztwie jak zwykle może liczyć na pomoc Izki, najmądrzejszej dziewczynki jaką zna. Komu i dlaczego zależało na zniszczeniu prac uczniów? Czy tę zagadkę uda się rozwiązać i w jaki sposób spróbuje dokonać tego Max?
Trzecia sprawa o wyjaśnienie której prosi Maxa Hortensja, szkolna koleżanka, dotyczy drogocennej feralnej spinki. Zaginęła ona w domu dziewczynki i to ona staje się główną podejrzaną. Czy detektyw zdoła udowodnić niewinność dziewczynki? Gdzie właściwie znajduje się spinka skoro nie ma jej w całym domu Hortensji?
Wszystkie trzy opowiadania z detektywem Maxem w roli głównej są niezwykle wciągające i bardzo spodobały się mnie oraz córce. Każda z trzech spraw, które zlecono Maxowi, była niewątpliwie bardzo ciekawa. Autor napisał książkę w taki sposób, że czytelnik może brać udział w śledztwie, samodzielnie interpretować wszystkie fakty i dowody oraz próbować rozwiązać zagadkę. Ta część sprawiła mojej córce największą frajdę. Styl oraz język jakimi posłużył się autor są jasne i nieskomplikowane, więc czytanie sprawiło nam dużo radości, tym bardziej, że obie uwielbiamy książki detektywistyczne. Lektura nie zawiera ilustracji, ale zupełnie nie przeszkadzało to córce w czytaniu. Skupiła się na faktach więc wygląd postaci nie miał dla niej większego znaczenia. Czas spędzony przy lekturze upłynął nam więc bardzo przyjemnie. Z pewnością chętnie sięgniemy po kolejne tomy przygód detektywa Maxa by wraz z nim uczestniczyć w śledztwie i spróbować swoich sił w rozwiązaniu nowej zagadki. Zachęcam więc wszystkich do tej jakże pasjonującej lektury.