W końcu z czystym sumieniem i wyrobionym pełnym zdaniem na temat książki "Cukiernia pod Amorem" mogę zasiąć do napisania recenzji. Powieść polskiej autorki - Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk - dostałam od portalu
www.nakanapie.pl, gdzie to byłam jedną z laureatek konkursu na opisanie swojego ulubionego deseru (serdecznie dziękuję za wszystkie głosy:). Lekturę skończyłam już dość dawno, ale minęło sporo czasu zanim zabrałam się za "Erynie" Marka Krajewskiego i dlatego z lewej strony przez długi okres czasu nic się nie zmieniało, a ja nie miałam zwyczajnie czasu.
Podczas wykopalisk na rynku w Gutowie archeolodzy dokonują niezwykłego odkrycia. Wzbudza ono zainteresowanie córki właściciela cukierni Pod Amorem. Czy Iga rozwikła dawną rodzinną tajemnicę? Czy przepowiednia sprzed wieków naprawdę się spełniła? W poszukiwaniu odpowiedzi prześledzimy fascynującą historię rozkwitu i upadku jednego z najświetniejszych mazowieckich rodów.
Co takiego mogę powiedzieć o tej książce - na pewno to, że czyta się ją wyśmienicie i samokiwie, a kartki "zajada" się z pazernością i zachłannością. Autorka dyskopuje bardzo poprawnym i bogatym słownictwem. Natykamy się na staropolski język, współczeny, ale również przebłyski angielskiego, francuskiego i chyba łaciny, ale do końca nie pamiętam. Pani Małgorzata buduje czasami bardzo długie zdania, które niektórych mogą doprowadzić do lekkiej irytacji, ale akurat mi to odpowiadało, bo wszystko da się nadrobić treścią i pięknie przekzaną historią.
Zajezierscy - jest to pierwsza część trzytomowej sagi o Gutowie. Pisarka płynnie przenosi nas z roku 1995, w którym obecnie się znajdujemy, kilkadziesiąt lat wcześniej i nawet nie możemy się zorientować, kiedy wpadamy w ten wir przeszłości. Bo to, co znajduje się w tej "drugiej części" całkowicie mnie pochłonęło i gdybym miała być tak dogłębnie szczera, to wolałabym, aby cała książka była o dawnych czasach, ale przecież w tej powieści chodzi głównie o odnalezienie pierścienia.
Zdziwiło mnie to, że tak strasznie zainponował mi obraz tej przeszłości i historie ludzi, którzy żyli w tych czasach. Pani Małgorzata zasypuje nas kilkoma opowieściami o kobietach, jak i o mężczyznach, do których w tamtych latach dochodziło - jak życi; co dla nich było ważne; jak odnosili się do innych; co sobą prezentowali i jak wyglądało ich z pozoru nizbyt skompikowane i z góry założone życie. Pojawiło się w książce również kilka tragedii, które mną wstrząsnęły - chyba najbardziej chodzi mi o zgony małych dzieci, do których w ów czasach dochodziło, jak i do sprawy małżeństwa i do tego, jak traktowano kobietę.
Podumowując, chciałabym zachęcić wszystkich do jej przeczytania, bo autorka tą książką udowodniła, że polska literatura poopularna nadal trzyma formę i wydaje się naprawdę dobre i warte przeczytania książki. Zakończenia nie ma co zdradzać, ale ja jednak się zawiodłam - liczyłam na rozwinięcie, a tutaj nawet się nie zorientowałam, że to koniec. Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kolejny tom, który na pewno spowoduje, że w moim żołądku wyląduje jeszcze kilka jagodzianek (może w kształcie mumi?:)