„Anna we krwi” to młodzieżowa książka z gatunku fantasy/paranormal romance jakich pełno ostatnio na półkach księgarnianych. Jednak coś mnie przyciągnęło do tej pozycji. Niesamowita okładka, tajemniczy tytuł i ciekawy opis z tyłu okładki.
Tym razem spotykamy się z Casem, który jest – nie wiem jak to ująć – zabójcą duchów. Przy swoim boku taszczy niebezpieczny sztylet zwany athame, który wyzwala dusze niebezpiecznych zjaw. Jego ojciec zginął podczas jednej z misji i od tamtej pory chłopak przejął bagaż jaki ciążył na barkach jego taty. Zaczął walczyć i szkolić się – chciał pomścić śmierć rodzica i zabić demona, który wydał wyrok. Otrzymuje ciekawe zlecenie dotyczące ducha straszącego w małej mieścinie Thunder Bay. Jest to tytułowa Anna we krwi. Z powodu nieprzyjemnego ‘wypadku’ Cas ląduje nieprzytomny na terenie śmiercionośnej zjawy. Ukazuje mu się przerażająca postać dziewczyny o długich czarnych włosach, pustych ciemnych oczach i skórą okrytą zielono-niebieskimi żyłami. Jednak postanawia ona oszczędzić chłopaka, który poobijany i zdumiony mocą Anny wraca do domu.
W trakcie kolejnego spotkania zauważa coś nietypowego. Dziewczyna-duch całkowicie różni się od zjaw, z którymi Cas wcześniej się spotykał. Posiada ona jeszcze cząstkę człowieczeństwa. Anna we krwi ukazuje swoje prawdziwe ja. Czy łowca duchów zdecyduje się na pomszczenie śmierci spowodowanych przez Annę? Czy może coś mu w tym przeszkodzi? Czy duch oczaruje go swoją prawdziwą naturą? A może coś gorszego od niego wpadnie przywitać się ze starym przyjacielem?
Świat „Anny we krwi” obserwujemy z pierwszego widoku. Narratorem jest sam Cas, który ukazuje swoją sarkastyczną naturę, niechęć do Harry'ego Pottera i znajomość „Władcy Pierścienia”. Jego teksty i porównana, czasami zwalały mnie z nóg – było mało takich sytuacji, ale to zawsze coś. Jest typowym nastolatkiem, jednak możemy zauważyć, że niekiedy zachowuje się jak dojrzały mężczyzna. W końcu wiele przeszedł w swoim życiu.
Wątek miłosny w tej powieści nie jest zbytnio rozbudowany. Tak naprawdę możemy spotkać się z dwiema scenami, gdzie uczucia głównej postaci górują nad rozwagą. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle.
Bohaterowie mają ciekawe charaktery. Jednak nie są one zbyt oryginalne. Spotkamy tu królową pszczół, strachliwego i dziwacznego okularnika, typowego mięśniaka z ani krztyną rozumku i outsidera – głównego bohatera. Nie lubię, gdy autorzy trzymają się takiego schematu. To po prostu nudne. Niestety po przeczytaniu lektury mam wrażenie, że nie znam żadnej z nich zbyt dokładnie.
Co do fabuły. Jest niezła, tylko to było. Nieważne w jakiej postaci, ale podobna historia ujrzała już światło dzienne. Czy „Anna we krwi” wciąga? Nie jestem pewna, wydaje mi się, że odpowiedzieć na to pytanie może być tylko „neutralna”. Czyta się szybko, język jest prosty, więc z lekturą pożegnałam się po bardzo krótkim czasie. Autorka – Kendare Blake – nie wykorzystała całego potencjału historii. Wiele wątków zostawiła bez jakiegokolwiek wyjaśnienia.
Nie wywołała u mnie żadnych emocji, kilka razy parsknęłam śmiechem, ale nic poza tym. Książka typu „przeczytać – zapomnieć”. W sumie nie żałuję, że zapoznałam się z tą historią. Ale tylko z dwóch powodów. Pierwszy odnosi się do Anny – to naprawdę niesamowita postać, a opis jej wyglądu jest zdumiewający. Kolejny to atmosfera panująca w domu, w którym straszy ta zjawa. Tak, tak. Nawiedzony dom. Pospolite, prawda? Prawie bym zapomniała. Miejsce akcji praktycznie w ogóle się nie zmienia. Cas biega od jednego domu, do drugiego, czasem wpadnie do szkoły. Przez większość czasu nie dzieje się nic ciekawego. Do tego muszę stwierdzić, że opisy sytuacji są bardzo krótko opisane. Raz łowca duchów kłóci się z mamą, po sekundzie jest na drugim końcu miasta i walczy z jakimś demonem, mrugniemy, a on nagle bierze kąpiel. Nie da się wczuć w fabułę i uczucia Casa.
Tak naprawdę nie polecam tej książki czytelnikom ze zbyt dużymi wymaganiami. „Anna we krwi” nie zapada w pamięć. Zwykła powieść jakich wiele.
Ocena: 3/5
recenzje-bezimiennej.blogspot.com