Isabelle Ronin to kanadyjska autorka o filipińskich korzeniach. Pisze pełne namiętności, emocjonujące powieści i ma rzeszę oddanych fanów. Uwielbia czytać i pisać książki, a także o nich rozmawiać. Kiedy nie pisze, zwiedza księgarnie, kawiarnie i dzikie plaże. Jej powieść „W pogoni za VeROnicą” miała aż 259 milionów odsłon na Wattpadzie.
On – bogaty, obłędnie przystojny i nieco znudzony życiem i ona – urocza, tajemnicza, na skraju załamania nerwowego. Spotykają się w klubie, chociaż studiują na tej samej uczelni. Ona wiruje w tańcu, ubrana w piękną czerwoną sukienkę, nieświadoma spojrzeń większości mężczyzn, w tym Caleba. Chłopak nie do końca bezinteresownie oferuje dziewczynie wyjście z kiepskiego położenia. Zabiera Veronicę do mieszkania, gdzie dziewczyna zostaje już na dłużej. Caleb od pierwszej chwili wie, że to jest osoba, z którą chciałby związać swój los, kobieta jednak nie chce, albo nie może odczuwać tego samego. Pod wpływem tej znajomości on się bardzo zmienia, z typowego bawidamka staje się mężczyzną zabiegającym o kobietę, stara się bardzo, aby Veronica odwzajemniła jego uczucia. Jednak ona z powodu trudnej przeszłości ma obawy, cały czas jest nieufna, nie chce się wiązać. I tak Caleb goni króliczka, aż na horyzoncie pojawia się jego eks, która zaczyna mieszać w aktualnej romantycznej relacji Caleba. I miesza tak, że nie wiadomo, co z tego wszystkiego wyniknie, kto komu zaszkodzi, a kto na tym zyska.
Książka „W pogoni za VeROnicą” nie jest młodzieżówką, jak trzy ostatnie tytuły Wydawnictwa BeYA, które miałam okazję czytać. Jest to New Adult i to jedno z lepszych, jakie miałam okazję ostatnio czytać. Ogromnym plusem powieści jest już sam pomysł na fabułę, a jest tych plusów znacznie więcej. Czegoś takiego jeszcze nie czytałam. Sądziłam, że to będzie kolejna historia, jakich wiele, ale bardzo mnie ona zaskoczyła. To, jakim oporem wykazywała się Veronica, jaką konsekwencją odnośnie swoich postanowień, zadziwiało, ale też sprawiło, że fabuła zyskała na świeżości.
Wyjątkowość tej książki tkwi nie tylko w nowatorskim pomyśle, lecz także w przekazywaniu emocji bohaterów. Między Calebem a Veronicą tak bardzo iskrzy, że nie można przestać czytać, bo chcemy jak najszybciej dowiedzieć się, jak to się wszystko skończy, czy dziewczyna w końcu mu ulegnie. Bo widać przecież, że czuje dokładnie to samo, co on, ale się przed tym broni wszelkimi środkami, jakie ma do dyspozycji. Chemia między bohaterami jest namacalna, a czytelnik odczuwa wszystko to, co oni na własnej skórze. Mistrzostwo, mówię Wam. Jeśli chodzi o mocne strony książki, jest ich jeszcze kilka i nie o wszystkim opowiem, żeby nie psuć Wam frajdy z poznawania tej opowieści. Najmocniejszą z nich jest chyba główny bohater i jego spektakularna przemiana. To świetnie scharakteryzowana postać, wyrazista, z bagażem doświadczeń. Niekrystaliczna, a przez to bardziej wiarygodna. Jedyne, co mi się w nim nie podobało, to nadużywanie określenia „kobieta w czerwieni” w stosunku do Veronici. Veronica również daje się lubić, chociaż momentami drażni już jej niezdecydowanie. Kobieta sprawia wrażenie, jakby sama nie wiedziała, czego chce. Niby wiemy, z czego ta jej rezerwa wynika, bo jej trudna przeszłość została w książce dobrze opisana, a mimo to czasem pojawiają się nerwy na tę postać. Wiadomo nie od dziś, że mężczyźni lubią gonić króliczka, no ale ludzie, ile można tego króliczka gonić. Każdemu kiedyś skończy się cierpliwość. Veronica zaczyna po jakimś czasie rozumieć, że popełniła błąd, ale czy nie jest na to za późno? Bardzo mi się podoba w tej pozycji psychologia postaci. Świetnie zostały ukazane zmiany, jakie zachodzą w głównym bohaterze, ale też w Veronice, kiedy na horyzoncie pojawia się potencjalne zagrożenie. Kobieta zaczyna zachowywać się jak pies ogrodnika, co z jednej strony bawi, z drugiej nieco przeraża, a z trzeciej pozwala poobserwować mechanizmy odpowiedzialne za takie zachowanie. Fajny jest też wątek przyjaciół Caleba. Nie dość, że jest interesujący, to nakręca również, i tak już dość szybkie, tempo akcji.
Ja się w tej historii zakochałam i całym sercem zachęcam Was do sięgnięcia po nią. Pochłonęła mnie do tego stopnia, że kompletnie nie widziałam tego, co w niej negatywne. Po czasie widzę trochę więcej, ale moje odczucia się nie zmieniają. Uwielbiam i gorąco polecam.
Recenzja pochodzi z bloga:
„W pogoni za VeROnicą” Isabelle Ronin – maitiri_books (wordpress.com)