Nie, to nie jest kolejna książką opowiadająca bardziej lub mniej wiarygodną historię o jednej z więźniarek obozu koncentracyjnego Auschwitz. Mieliśmy już opowieść o tatuażyście, przedszkolance, położnej czy bibliotekarce. Przy hurtowej wręcz "produkcji" takich książek prędzej czy później ktoś pewnie napisze i o pielęgniarce. Jest w tym co mówię duża doza ironii, bo przyznam iż mam wrażenie, że zaistniała pewna moda na takie opowieści, które często wypaczają historię w sposób skandaliczny, bazując na emocjach czytelników i sugerując im, że w trakcie II wojny światowej istniał tylko jeden obóz koncentracyjny i było nim Auschwitz.
Przyznam że powoli czuję się już zniesmaczona taki publikacjami i trzymam się od niech z daleka.
"Anioł w piekle Auschwitz" to pozycja popularnonaukowa, napisana przez Haralda Walsera, historyka i dziennikarza, który przybliża czytelnikom niezwykła postać, o której świat zdaje się zapomniał. Mowa o Marii Stromberger, austriackiej pielęgniarce, która na ochotnika zgłosiła się do pracy w największym obozie koncentracyjnym. Osobiście chciała się przekonać, czy koszmarne opowieści o tym miejscu, które do niej docierały, są zgodne z prawdą i czy jest jakaś szansa by choć odrobinę pomóc więźniom.
Ta skromna, głęboko wierząca i pełna empatii kobieta na własne życzenie trafiła do piekła i udowodniła, że nawet tam stojąc po stronie oprawców można zachować się uczciwie, zgodnie z własnym sumieniem i przekonaniami. Siostra Maria z narażeniem życia dzień w dzień pomagała więźniom w ich trudnej egzystencji: dokarmiała i leczyła każdego, niezależnie od jego pochodzenia, czy poglądów. Szybko zyskała ich zaufanie i rozpoczęła współpracę z ruchem oporu: dostarczała wiadomości na zewnątrz, szmuglowała broń i materiały wybuchowe a wszystko to pod okiem władz obozu, którzy bacznie przyglądali się pielęgniarce, której nie bawiło maltretowanie więźniów i patrzenie na ich cierpienie. Jak na ironię po zakończeniu wojny została aresztowana i oskarżona o mordowanie pacjentów śmiertelnymi zastrzykami z fenolu. Wtedy to ocaleni z zagłady postanowili stanąć w jej obronie i złożyć zeznania ukazujące jej osobę jako cichą bohaterkę, która swoją postawą wielu uratowała przed niechybną śmiercią.
To niezwykle frapująca historia, jednak sposób w jaki zdecydował się ją opisać Harald Walser pozostawia wiele do życzenia. Jest nudno, rozwlekle, a informacje zupełnie nieistotnie, jak chociażby szczegółowe biogramy licznego rodzeństwa bohaterki, przytłaczają. Wielka szkoda, gdyż z drugiej strony widać iż autor poświecił mnóstwo czasu aby zebrać informacje, dokumenty, nawiązać relację z jeszcze żyjącymi świadkami. Zabrakło swobody, naturalnej umiejętności pisania ze swadą, tak aby zatrzymać uwagę czytelnika na dłużej.
Niemniej to wartościowa pozycja, która udowadnia, że nawet w takich miejscach jak Auschwitz zdarzały się jednostki, które stawiały dobro innych nad ideologię faszystowską.